sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 8

 Rozdział 8


            Złotowłosa przemierzała jeden z wielu korytarzy jaki znajdował się w rezydencji Lorda Sainto. Był on jak i wiele innych wysoki na parę metrów i szeroki, ściany zaś ozdobione tapetą bogato zdobioną choć nieraz zastępowana ona była farbą o jakże królewskiej barwie, zaś na nich ogromne obrazy w potężnych złotych ramach. Nieraz przedstawiające czyjeś portrety srogo patrzące zaś innym razem krajobrazy krain które były jedynie wytworem czyjeś wyobraźni bądź miejscami gdzie tylko nieliczni byli.
-Coś się stało Lordzie Sainto?- spytała gdy mijała jeden z prostopadle leżącego korytarza okrytego półmrokiem. Za rogu wyłoniła się solidna, wysoka sylwetka odziana na ciemno w jakże rzadkie i drogocenne materiały.
-Dam Ci konia i tyle złotych rufii ile ty jak i koń udźwigniecie.- nie obwijał w bawełnę. Chciał się pozbyć Ruty jak twierdząc dla dobra swego przyjaciela. Dziewczyna wyprostowała się założyła ręce na piersi i uniosła teatralnie jedną brew do góry. Jakoś nie zdziwiła jej ta oferta.- I zniknij z życia Lorda Eizo.
-Mówi to Lord w trosce o swego przyjaciela?
-Jesteś insektem o nieznanym pochodzeniu. Możesz jedynie przynieść nieszczęście. – jego oczy żarzyły się ogniem nienawiści starając się spalić ciało dziewczyny jednak bezskutecznie.- Więc weź to co Ci daję i znikaj.
-A co jeśli powiem, że nie mogę? Nie dlatego, że nie chce, bo bardzo chcę lecz po prostu bo nie mogę?- mówiła z nutką drwiny przeciągając ostatnie głoski.
-Za odpowiednią cenę wszystko się da zrobić.  Nie wyglądasz mi na istotę honorową. Trochę złota i zatańczysz tak jak ci się zagra. Jesteś jak większość, chytra i zepsuta do szpiku kości.
-Jak na tak krótki czas to nieźle mnie Lord poznał.- rzekła z uśmieszkiem na ustach nie poruszona obelgami jakie w jej stronę rzucał.
-Takich jak ty nie trudno rozgryźć. – podszedł bliżej do Ruty i z czarnego płaszcza wyciągnął skórzaną sakiewkę w której metalowe monety brzęczały z każdym ruchem nadgarstka mężczyzny.- Tyle starczy?- spytał trzymając woreczek przed nosem dziewczyny.- Oczywiście, że nie.- odparł będąc pewnym tego co mówi.- Wieczorem po kolacji dam ci więcej tyle ile sobie zapragniesz, zatem w nocy wyruszysz i nie wrócisz już więcej.- pomachał torebką wypełnioną złotymi rufiami przed oczyma dziewczyny czekając jak ta pochwyci go w ten sposób zgadzając się na jego układ.
-Nawet gdybym wzięła te pieniądze i uciekła najdalej gdzie się da to i tak wrócę jak bumerang nawet gdybym przed tym losem uciekała wprost do piekła.- mówiąc to uderzyła palcem o sakiewkę.- A teraz niech mi Lord wybaczy, lecz spieszę się do miejsca gdzie Lorda nie będzie.- uczyniła krok do tyłu, schyliła się mu nisko i obróciła na pięcie chcąc jak najszybciej ulotnić się z stąd. Lecz nie dane jej było zrobić kolejne kroki,  silna dłoń Lorda Sainto trzymała ją mocno za lewy nadgarstek, Ruta nie była w stanie się z jego uwolnić zresztą nawet nie próbowała. Stanęła i stojąc do niego plecami czekała na rozwój zaistniałej sytuacji.
-Jestem dla ciebie łaskawy, powinnaś być mi za to wdzięczna jak i bogom za to, że nad takim pasożytem się ulitowałem. – rzekł twardszym głosem a jego dłoń jeszcze mocniej się zacisnęła powodując jeszcze większy ból dziewczynie.
-Nie musiałeś tego czynić Lordzie, zresztą nadal nie musisz.- powiedziała, lecz nie spojrzała na niego ani na chwilę.
-Nie lekceważ mnie.- warknął i pociągnął dziewczynę do siebie, a następnie rzucił na ścianę puszczając ją. Stała teraz do niego przodem na nieco ugiętych nogach przez co była jeszcze mniejsza i zdawała się być jeszcze mniej groźna. Wyglądała jak elf opiekujący się zielenią. – Najchętniej bym cię zabił, nikt by nawet nie zauważył.
-Zatem zrób to Panie.- odpowiedziała od razu, nie bała się, nieraz stała twarzą w twarz ze śmiercią. Wysunął w jej stronę prawą dłoń kierując ją w stronę szyi dziewczyny, lecz w połowie drogi zatrzymał ją, a napięte palce powoli zaczęły się zginać.
-Chcę, lecz nie mogę. – dodał, a dłoń złożyła się w pięść i bezwiednie ręka opadła zatrzymując się w linii tułowia. Miał niepowtarzalną okazję pozbyć się kolejnego szkodnika, ale nie mógł. Wiedział, że jego najdroższy przyjaciel  od razu obarczy go winą za jej śmierć. I czuł, że mogło by się to skończyć fatalnie dla niego.
-To już nie moja wina, niech lord zatem sam sobie radzi z tą nienawiścią do mnie. Ja teraz jedynie nisko mogę się pokłonić.- co uczyniła ponownie.- I odejść w spokoju modląc się do bogów o błogosławieństwo dla Pana.- i odeszła.
**
Ruta westchnęła wpatrując się w marmurową, jasną posadzkę usiłując wymazać z głowy wspomnienia z ubiegłego dnia. Tą duszę, jej zapach, jej wygląd, jej wspomnienia. Nie chciała nic o niej wiedzieć, , nie chciała już czuć tego co wtedy czuła.
-Ruta wszystko w porządku?- wyrwał ją z zamysłu Kieru z niepokojem przyglądając się dziewczynie. Mówił do niej wcześniej, lecz ta jakby była w innym świecie, nieobecna.
-Hym..? A tak, tak. Wszystko w jak najlepszym porządku.- nie przekonało to chłopaka, lecz nie zamierzał naciskać. Dostrzegł w jej oczach wiele negatywnych odczuć, nie chciał ich poznać. Zresztą nie był z Rutą na tyle blisko i nie pałał do niej taką sympatią by musiał jej pomóc.
-Strasznie irytuje mnie on.- powiedział z grymasem Kieru chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Kto? –spytała dziewczyna chcąc kontynuować tą rozmowę, by chociaż na chwilę wyrywać się z tego koszmaru, który ja prześladował.
-Faust czy jak on tam się nazywa. Oprócz Lorda Sainto to chyba nikogo nie obdarowuje swą sympatią. Nawet widać, że z trudem zmusza się by szanować Lorda Eizo.
-Najwidoczniej ma ze sobą jakiś problem.- Kieru zaśmiał się, zaś złotowłosa uśmiechnęła się.
-Chce jak najszybciej stąd wyjechać, by nie oglądać jego parszywej twarzyczki.
-I tylko dla tego?- uśmiech z jej twarzy nie zniknął ani na chwilę. Od kiedy po części odzyskała wolność czuła ogromną ulgę jak i stała się spokojniejsza o swój żywot.- Moim zdaniem jest tu całkiem przyjemnie, a gdyby nie było tu mieszkańców tej posiadłości to mogłabym tu zostać i na dłuższy czas.
-Rozmawiajmy o rzeczach realnych.- tym razem roześmiał się kotołak.- Poza tym Lord Esyo ma o wiele piękniejszą posiadłość.- uśmiechnął się jednak wyraz jego twarzy szybko się zmienił. Dziewczyna nim zdążyła się obrócić by spojrzeć w to samo miejsce co jej rozmówca usłyszała głos Fausta dziwnie uradowanego.
-Lordzie Eizo chciałbym ci przedstawić moich dobrych przyjaciół jeśli to nie problem.- rzekł nad wyraz głośno, tak iż w kuchni kryjącej się za grubymi drzwiami usłyszeli dobitną wymowę chłopaka.
-Z chęcią ich poznam, już wielokrotnie Lord Sainto wspominał mi o nich.- jasnowłosy podszedł bliżej chłopaka z którym rozpoczął konwersację, był niższy od niego o głowę, jak i drobniejszy, a jednak mimo jego delikatnego wyglądu to od niego emanowała aura władzy, mocy. Stanął naprzeciw dwóch również mierzących sobie dość sporo mężczyzn, jeden posiadał włosy koloru szarego w odcieniu myszatym długości nieznacznie sięgającej poza uszy nachodzących mu lekko na prawe oko o fuksjowej tęczówce zaś lewe oko w całości odsłonięte było o miodowej barwie. Zaś drugi z nich wydawał się o wiele bardziej poważny i dojrzalszy od swego przyjaciela, miał bledszą o dwa odcienie od jego brzoskwiniowej cery skórę, a jego włosy były krótkie, jedynie z przodu zapuszczone, a granica między prawą częścią, a lewą włosów była kontrastowa, bowiem jedna strona czarna jak smoła, zaś druga biała jak biały, zimny puch na szczytach gór. A jego czarno ołowiowe spojrzenie przeszywało każdego na wylot.
Reszta ich rozmowy odbyła się cichszym tonem, tak, że stojąca na schodach dziewczyna wraz z Kieru nie była w stanie zarejestrować pełnych zdań, a zaledwie niespójne ze sobą wyrywki dialogu.
-Idziemy na górę?- spytał po chwili milczenia kotołak kierując przód swej sylwetki w stronę schodów.
-Ymm… tak.- odparła nieco bez przekonania i z nutką paniki w głosie, a następnie zaczęła kroczyć po marmurowych stopniach wspinając się coraz wyżej.
-Hisako?- gdy Ruta usłyszała to słowo na ułamek sekundy zamarła, serce przestało jej bić, a krew stanęła w żyłach. Znała to słowa zbyt dobrze, zbyt często niegdyś je słyszała by szybko wyprzeć je ze swojej głowy. Wciąż reagowała na nie, jak na swoje własne imię.
-Hisa… co? Ruta on chyba ciebie woła.- zdziwił się Kieru po czym obrócił się i spojrzał na szarowłosego, który kroczył żwawym krokiem w ich kierunku.
-Mnie tu nie ma.- dziewczyna szybciej zaczęła przeskakiwać stopnie by jak najszybciej znaleźć się na upragnionym piętrze, gdzie szybko mogłaby ukryć się w cieniu ścian.
-Jak cię nie ma?- szepnął do niej kotołak z nutką paniki zerkając co rusz raz na nią raz na nieznajomego, który stawiał zdecydowanie większe kroki niż Ruta.
-Masz zbyt krótkie nóżki by mi uciec.- rzekł mężczyzna mijając ciemnowłosego i chwytając Rutę za głowę uniemożliwiając jej tym dalszą ucieczkę.
-Och… och… Taro… nie zauważyłam ciebie.- odparła spanikowana dziewczyna zerkając na swego przyjaciela ze szkolnych czasów kątem oka. Była przy nim jak malutkie, paro letnie dziecko, lecz nieraz wydawało jej się, że to on zachowuje się bardziej dziecinnie. Lecz to były pozory, był on jak skrzynia bez dnia, zawsze dowiadywała się o nim czegoś nowego, czegoś co nieraz ją zadziwiało.
-Chciałbym Cię zapytać co ty tutaj robisz w końcu nie widziałem Cię od tamtego felernego wydarzenia…- przerwał na chwile, a na jego gładkiej twarzy ukazał się grymas minionych wydarzeń.-…, lecz chyba nie chcesz bym o to cię pytał.- dodał po chwili przyglądając się uważnie swojej dobrej znajomej na której twarzy ukazała się oznaka ulgi.  Znał ją na tyle dobrze by być w stanie rozszyfrować ją chociaż po części tylko po chwili.- Pewnie zaraz zapytasz zatem co ja tutaj robię.- złotowłosa uśmiechnęła się jedynie zawadiacko czekając jak Taro odpowie na pytanie.- Pamiętasz jak kiedyś mówiłem ci, że wraz z Ianem jesteśmy pod czyjąś opieką? Że jest ta osoba dla nas jak członek rodziny, a w zamian za jego troskę i pomoc my pomagamy jemu i należymy do jego hm… klanu?- zaśmiał się na myśl o tym słowie bo nie uważał tego jako żadnego stowarzyszenia, a jak rodzinę. –Właśnie to jest dom tej osoby, w okresie wolnym od szkoły mieszkamy tu, a teraz gdy ukończyliśmy szkołę zostaniemy tu na dłużej.- tłumaczył chłopak, a z każdym słowem dziewczyna robiła się coraz bledsza łącząc fakty ze słowami przyjaciela. Osoba o której mówił Taro z takim szacunkiem była tą samą, która niezmiernie gardziła Rutą, zresztą sama dziewczyna z każdą sekundą jaką poświęcała dla jego osoby odczuwała coraz bardziej to samo negatywne uczucie.
-Mówisz o Lordzie Sainto?- spytała nieco ochrypłym głosem starając się by jej wypowiedź zabrzmiała naturalnie, bez krzty nienawiści.
-Tak, znasz go? Zresztą co to za pytanie skoro znajdujesz się w jego domu.
-Hyh…- odwróciła swój wzrok w bok byle by nie zetknąć się z uradowanym wyrazem twarzy przyjaciela. Ten zaś nie był głupi na jakiego mógł wyglądać. Widział, że dziewczynę cos trapi, lecz nie było to odpowiednie miejsce ani pora na takie rozmowy. Nie widział jej ponad 5 miesięcy, czuł, że powstała między nimi przepaść, lecz nie bał się jej. Bez problemu, bez wahania z każdą chwilą zbliżał się ponownie do Ruty.
-Taro zna ją?- spytał nie lada zdziwiony Faust z wyczuwalną pogardą w głosie skierowaną do dziewczyny. Przyglądał się dwójce stojącej na schodach z lekkim szokiem, było widać, że dobrze się znają co niezbyt chłopakowi odpowiadało.
-A owszem… zresztą ja też.- odpowiedział mu po chwili Ian obojętnie również wpatrując się w ten sam obrazek co Faust.
-Skąd?- starał się zachować spokój i opanowanie, być nieco obojętnym na zaistniałą sytuację, lecz nie było to takie proste. Znał Taro jak i Iana od dawien dawna i nie spodziewał się, że taka dziewucha może mieć coś z nimi wspólnego.
-Ze szkoły.- odparł Ian  kątem oka przyglądając się podminowanemu przyjacielowi. Jeden z kącików ust uniósł mu się nieznacznie do góry, zaciekawiła go powstała sytuacja, a zarazem bawiła, zamierzał przyglądać się jej z boku jak powoli czy też może szybko zacznie się rozwijać.
-Ale że co? Służką była czy jak?- drążył temat starając się wyprzeć ze swojej głowy myśl, która powstała przed chwilą i niezmiernie go dręczyła.
-Żartujesz sobie?- prychnął Ian, a Lord Eizo stojący wciąż koło nich spojrzał na niego z nutką zainteresowania w swym jasnym oku.- Poznaliśmy ją gdy została na początku drugiego roku przeniesiona do sektora S.
-Ale nie ukończyła szkoły.- stwierdził szorstko Faust, była za młoda by być absolwentką tak renomowanej Szkoły. Miała może góra 21 lat, a nauka w Szkole Wojskowej Boskiej Latlei trwała 5 lat. Przyjmowali tam od 18 roku życia, lecz rzadko kiedy miewali tak młodych uczniów.
-Hmmm….- obydwa kąciki przyjaciela Ruty uniosły się do góry, a cichy pomruk w uszach Fausta brzmiał jak głośny kpiący śmiech.- Po prostu jej zdolności przerosły drogie grono pedagogiczne, bynajmniej większość.- Eizo wpatrywał się jeszcze przez chwilę w Iana  starając się przeanalizować jego słowa, a gdy uniósł swoje spojrzenie zerkając na Rutę syknął i zacisnął jedną z dłoni mocno w pięść widząc jak dziewczyna obejmowana jest przez jej przyjaciela. A na jej twarzy ukazał się uśmiech, którego Lord nie był w stanie ujrzeć podczas ich znajomości. Czyżby czuł zazdrość? Ale czemu?
-Wybaczcie lecz muszę was opuścić, spotkamy się zapewne dopiero na kolacji. Miłego dnia życzę i miło było mi Cię poznać Ianie.-  Lord uchylił nieznacznie swą głowę w stronę mężczyzny i odszedł kierując się w stronę schodów na których wciąż stała pozostała trójka.
-Kieru pójdziesz ze mną.- rzekł blondyn, gdy tylko stanął na wysokości dyskutującej trójki. Kotołak spojrzał na niego z niezrozumieniem w oczach, lecz przytaknął niemo jedynie kiwnięciem głowy.- Witaj Ruto, od  wczoraj się jeszcze nie widzieliśmy.- złotowłosa spojrzała nieco niechętnie na Lorda.
-Owszem.- odparła sucho, nie dało się ukryć, że jego obecność  w tej chwili była jej nie na rękę, zresztą Lord to wiedział.
-Przyjdź niedługo do gabinetu Lorda Sainto omówimy wasz pobyt w Atkilii.- na twarzy dziewczyny ukazał się grymas niezadowolenia, nie zamierzała rozmawiać z Asagim w szczególności po jej porannej rozmowie z nim.
-Oczywiście.- wycisnęła przez swoje zaciśnięte gardło i ukłoniła się, gdy Lord wraz z Kieru zaczęli wspinać się na szczyt schodów.-Nie pytaj.- dodała po chwili niemrawo do Taro, który tylko pokiwał głową i pogłaskał ją czule po włosach.
**
Świece jarzyły się w rzędzie na środku stołu oświetlając swym pomarańczowym blaskiem kremowy obrus jak i talerze na których znajdowały się wykwintne dania nie koniecznie w wystarczającej dla każdego porcji. Atmosfera była napięta, wisiała nisko nad konsumującymi przytłaczając sobą Rutę, która ledwo potrafiła przełknąć niewielki kawałek mięsiwa. Jej kubki smakowe odmówiły pracy, a przełyk zamarł jakby był z kamienia, całą ją zżerał stres i niepokój. Uniosła wzrok z nad talerza na siedzącego naprzeciw niej Lorda, który wydawał się jakby nie odczuwał na swych plecach ciężaru napięcia w jadalni tak bogato zdobionej. Dziewczyna chciała jak najszybciej stąd pójść, najlepiej gdzieś gdzie było by cicho i ciemno, gdzie nikt by jej nie ujrzał. Skuliła się przy talerzu chcąc się jak najbardziej ukryć, być najmniej widoczną jednak nie zadziałało to. Czuła na sobie od pewnego czasu czyjeś spojrzenie usiłujące przewiercić ją na wylot tak by wszystkie jej sekrety wypłynęły z niej na stół i by każdy mógł w nie zajrzeć. Tego właśnie nie chciała najbardziej, chciała to wszystko ukryć w sobie, jak najgłębiej by nikt się do tego nie mógł dostać.
-Nie spodziewałem się, że będziesz znać Taro i Iana Ruto.- odezwał się wreszcie Faust nie wytrzymując, nie wystarczało mu, że złotowłosa siedziała jak na szpilkach.
-No widzisz. –odparła mu usiłując rozluźnić mocno ściśniętą szczękę. Jej całe ciało zresztą było napięte, nie było to jednak spowodowane zaistniałą sytuacją, a samą obecnością Fausta. Z każdą chwilą musiała coraz bardziej powstrzymywać swoje ciało by nie wstać i nie zrobić mu czegoś. Działał na nią jak płachta na byka, zresztą było to odwzajemnione uczucie.
-A tym bardziej zdziwiłem się, że chodziłaś do Szkoły Wojskowej Boskiej Latlei, bądź co bądź nie wyglądasz mi na osóbkę, która potrafi władać mieczem.- uśmiechnął się wścibsko i rozsiadł wygodnie w krześle oprawionym krwistym aksamitem.
-A zdziwił byś się jeszcze bardziej, gdybyś zobaczył jak to czyni. –do dyskusji włączył się Taro, który nieco ugasił ogień jaki buzował się w jego przyjacielu.
-Chyba nie zamierzasz teraz mi powiedzieć, że jest lepsza nawet i od ciebie.
-Nie jednokrotnie podczas naszych treningowych pojedynków to ja byłem tym przegranym, nie da się tego ukryć.
-Dawałeś jej wygrać z dobrego wychowania?- mówił jakby złotowłosej wcale przy tej rozmowie nie było. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna naprawdę umie walczyć, przez co chciał poniżyć ją ukazać jej prawdziwą stronę.
-Coś czuję, że ty byś wylał z siebie wszystkie poty byle z nią wygrać, choć powątpiewam by ci to wyszło.- rzekł pewnie Taro powodując, że z twarzy przyjaciela zniknął uśmiech ustępując miejsca nutce złości, którą za wszelką cenę chciał ukryć.
-Sugerujesz, że nie potrafię walczyć?
-Nie skądże, jedynie stwierdzam, że Ruta jest niebywale dobrą wojowniczką.- Faust oparł dłonie o stół unosząc się już ze swego siedziska, lecz przerwał mu Lord Asagi swym głosem jak i srogim spojrzeniem.
-Starczy panowie, możecie tą jakże intrygującą dyskusję dokończyć po posiłku.- Złotowłosa po raz pierwszy dziękowała w duchu Sainto, tak jak nie była w stanie znieść jego ciężko spojrzenia na co dzień, tak teraz była by w stanie nawet i go uścisnąć.
-Asagi nie złość się tak, jest to jedynie niewinna pogawędka.- powiedział do niego Taro, a uśmiech z jego twarzy nie zszedł ani na chwilę.
-Tak owszem, lecz możecie jednakże dokończyć ją później, a teraz w spokoju zjeść.- i ponownie zapadła ciężka, a spojrzenie Fausta od nowa zaczęło miażdżyć jej drobne ciało. Najchętniej wbiła by w jego ciało miecz, nóż cokolwiek, lecz musiała się powstrzymać, nie mogła tego uczynić bowiem nie wiedziała jakie konsekwencje z tego powodu mogą ją czekać. Wypuściła powoli powietrze z płuc po czym wstała od stołu.
-Dziękuję za posiłek.- odparła i skierowała szybko swoje kroki w stronę wyjścia z jadali. Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć dziewczyna była na holu, który zresztą po chwili i tak opuściła znikając za schodami w plątaninie korytarzy. Gdy tylko znalazła się z dala od blasku świec zatrzymała się i oparła o ścianę. Nie była w stanie pojąć tego co się działo, nie nadążała nad tym i mimo iż nie do końca pojmowała to wszystko to w jej ciele kumulowała się adrenalina sprawiająca, że z każdą chwilą coraz bardziej prawdopodobne było, że rzuci się na kogoś, a krew poleje się obficie.
Odchyliła głowę do tyłu opierając ją na ścianę i westchnęła głośno uspokajając swoje cząsteczki ciała. Chciała wszystko poukładać sobie w głowie, a gdy to uczyniła doszła do tego samego wniosku jaki na początku ją trapił, że nie chce by jej dobrzy przyjaciele wiedzieli, że jest na łaskach Lorda Eizo, któremu musi służyć i czynić co tylko sobie zażyczy. Nie chciała by o tym wiedzieli, nie chciała by wiedzieli jak do tego doszło i jak jej losy potoczyły się po tym jak musiała opuścić szkołę. Tak, wstydziła się tego, nie takiego życia sobie życzyła.
**
-Od jak dawna znasz Rutę?- spytał Lord Eizo gdy wraz z Taro przemierzał jeden z korytarzy, nie zamierzał z nim zbyt wiele czasu spędzić. Jego towarzystwo irytowało go, był wiecznie uśmiechnięty, zdawać się by mogło, że jest głupi, a nawet, że jest idiotą, dzieckiem w ciele dorosłego, w pełni sił mężczyzny. Lecz to było tylko takie wrażenie, pozory. Eizo wiedział, że jest to inteligenta istota, co jeszcze bardziej go irytowało.
-Hmmm… będzie to chyba z 3 lata. Fakt nie za długi to okres, lecz wystarczył byśmy stali się sobie naprawdę bliscy.- z twarzy chłopaka faktycznie ani razu nie zszedł uśmiech, lecz ten przerodził się w szyderczy.- Lordzie nie wiem co jest między tobą, a Rutą , lecz wiem, że nie odpowiada jej to, więc jeśli byś mógł to daj jej spokój.
-Jest pod moją opieką, nic więcej, a że czasami mniej odpowiada jej moje towarzystwo to już nie moja wina.- powiedział miękkim głosem Eizo.
-Doprawdy?- gdy to powiedział swoje oczy skierował w stronę Eizo przyjrzał mu się jego mizernej sylwetce jak na to co słyszał z wielu opowieści na jego temat. Wyczekiwał potężnego władcy, o solidnym ciele, mocno stąpającym po ziemi, a zobaczył szlachcica, panicza bardziej przypominającego porcelanową lalkę niż jedną z potęg tego świata.- Czyli Ruta jest aktualnie pod twoją opieką?- zaakcentował dobitnie ostatnie słowo.- Nie wiem jak to się stało, ale widzę, że twoja wiedza na jej temat jest nikła Lordzie. Więc radzę ci byś był taki jak cię malują w opowieściach, bo inaczej marny twój będzie los.
-Co usiłujesz mi przez to powiedzieć?
-Sam się w swoim czasie dowiesz. Poza tym to nie moja sprawa.- Lord zwolnił pozwalając młodzieńcowi znacznie się wyprzedzić.
-A niby czyja tak to?- chłopak zatrzymał się obrócił głowę w stronę Eizo i blado się uśmiechnął co sprawiło, że jego rysy twarzy zdać się bardziej męskie, poważne.
-Ruty.
-Zatem czemu ty ze mną o tym rozmawiasz, a nie ona? Skoro to jej sprawa to ty też nie powinieneś się w to mieszać, nieprawdaż?- odpowiedział Lord unosząc znacząco do góry jedną z brwi.
-Zauważ tylko, że ty jesteś dla niej obcy, a ja jak rodzina. To ja chce dla niej jak najlepiej nie ty.
-A skąd możesz wiedzieć jakie mam w związku z nią plany?
-Mogę się domyślać, że to nie są zbyt kolorowe i bajeczne zamysły.
-Czyli zatem uważasz, że chce jej zrobić krzywdę?
-Tak mogę przypuszczać.- Taro obrócił resztę swego ciała w kierunku swego rozmówcy, uśmiech z jego twarzy zniknął, a ukazał się na niej grymas niezadowolenia, irytacji.
-Zatem zrób coś z tym.- prowokował go dalej Lord i mimo iż Taro wiedział o tym nie było łatwo mu się powstrzymać.
-Najchętniej wypruł bym z ciebie flaki.

-Mało humanitarny sposób. Jeśli chcesz uratować Rutę to proszę bardzo droga wolna, co cię powstrzymuje?- jasnowłosy ruszył w stronę mężczyzny, lecz nie zatrzymał się przed nim, a przeszedł koło niego, lecz Taro uczynił coś co nieco zdziwiło Lorda. Pochwycił jego smukłą, bladą szyję w swą dużą dłoń i mocno ją zacisnął, lecz nie na tyle by ją zmiażdżyć. Lord skierował swoje obojętne, lodowate spojrzenie na młodzieńca, tak jakby nic nie czuł. –I co teraz zamierzasz?- mimo iż był zdecydowanie niższy od swego napastnika, to czuć było, że to Eizo w tej chwili dominuje, było czuć od niego tą potęgę, wyższość i to nie spowodowaną tytułem szlacheckim. –Nie myśl, że przez zwykłe uduszenie mnie zabijesz.- prychnął po czym musnął jednym palcem rękę, którą chłopak trzymał go. W mgnieniu oka błękitna wiązka światła popłynęła przez cały krwiobieg Taro, ten zaś od razu puścił Lorda i upadł na kolana starając się nie poddać bólowi jaki od środka go zżerał.- Do póki nie wymyślisz jakiegoś skutecznego, albo chociaż ciekawego sposobu na uśmiercenie mnie to znajdź w sobie trochę pokory, albowiem to ty będziesz martwy.- powiedział na odchodne, a chłopak jeszcze przez chwile cierpiąc przyglądał się odchodzącemu blondynowi.
____________________________________________________________________________________________________________
Przepraszam za rozdział, nie zachwyca on mnie, nawet nie zadowala, poprawiałam już go wielokrotnie, pisałam go parę razy od nowa, jednak ciągle on mi się nie podoba. Z czasem u mnie licho by poświęcić temu rozdziałowi baaardzo dużo czasu. Przyznam, że ta wersja rozdziału podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie napisałam, lecz nie mam tu się z czego cieszyć :(
Mam nadzieję, że jednak przeczytaliście i wyrazicie swoją opinię w komentarzach:)

sobota, 13 grudnia 2014

Przepraszam, lecz z różnych powodów nie byłam w stanie wstawić dzisiaj rozdziału 8. Pojawi się on za tydzień.
szablon wykona� Eyes Only dla wioski szablon�w przy pomocy shooters, Kieran O'Connor