piątek, 22 maja 2015

Rozdział 12

Rozdział 12

Hol jak i wszystkie korytarze były rozświetlone oświetlając nie tylko udekorowane ściany czy też rzadkie drewna na posadzce, ale również krzątające się po nich służki odziane w białe sukienki do kolan przykryte granatowymi fartuszkami. Kobiety były najróżniejszych ras, od malutkich wróżek, po elfki do istot mroku.  Wirowały między sobą nosząc w dłoniach materiały, odzienie jak i srebrne tace z posiłkiem. Dzisiejszy dzień był pełen emocji, przez długi czas wrzały rozmowy, a wręcz dyskusje mające na celu omówienie wielu wydarzeń, które wydarzyły się w niedalekiej przeszłości. Informacje jakie nabył Lord Eizo podczas swej 2tygodniowej wyprawy jak i pozostali w Atkilii mogły nadać sprawie nowych obrotów. Jednakże teraz odbywały się przygotowania do bankietu u niejakiego Lorenza Materio  jednego z założycieli klanu Valder aktywnego nie tylko w świecie Inferia, ale także i w Atkilii. Był to dość nowo powstały klan  znikąd. Od paru tygodni był już pod obserwacją Kleezen, którym coraz mniej podobały się wyczyny tamtejszych członków. Wraz z wzrastającą liczbą ofiar, Kleezen zadecydował o poinformowaniu paru czołowych klanów w Atkilii. Sainto Asagi wiedział już o tym od tygodnia i jak za sprawą cudu Lord Eizo został uroczyście zaproszony do rezydencji Materio w raz z osobami towarzyszącymi.
Służki wirowały między sobą od pokoju do pokoju z który od czasu do czasu wyłaniali się elegancko ubrani panowie. Czarne fraki, garnitury wykonane z luksusowych materiałów i uszyte na miarę, koszule czerwone, białe, grafitowe, jakie kto tylko chciał, czarne muszki i krawaty, a do tego cylindry, fedory, skórzane, wypastowane obuwie.
Gdy tylko Lord Asagi był już gotowy zasiadł na jednej z sof w majestatycznym holu pobijając od czasu do czasu czerwone wino rozglądając się po swoim majątku. Myśli przechodziło przez jego głowę wiele, jednakże nie wiele nadawało się do dłuższego rozmyślania nad nimi. Co rusz miał nowe plany na rozbudowanie swej rezydencji, powiększeniu posiadłości czy też zakupieniu dzieł sztuki, które swym pięknem ozdobiły by ściany otaczające go. Jednak pomysłów miał wiele nie wiedząc na co się zdecydować. Gdy tak przyglądał się pomieszczeniu w, którym się znajdował myśląc jak je udoskonalić przed jego oczyma mignęła mu znajoma, malutka osóbka, w której coś mu nie pasowała. Raptownie obrócił głowę w stronę istoty, która kierowała się w stronę salonu, aż strzeliło mu w karku.
-Ruta.- rzekł swym niskim donośnym głosem, a dziewczyna jak na rozkaz zatrzymała się. Przyglądał jej się przez chwilę zastanawiając się co mu w niej nie pasuje. Co jest nie tak, a dziewczyna w milczeniu, stojąc do niego tyłem czekała jak powie to co mu po głowie krąży.- Co to za ubrania?- jego oczy zatrzymały się na niezbyt schludnym czarnym podkoszulku i startych, za dużych, skórzanych spodniach.
-Ym… takie jakie pan widzi.- złotowłosa nie do końca rozumiała pytanie Lorda, jednak starała się odpowiedzieć spokojnie, delikatnym głosem.
-Nie o to mi chodzi.
-A o co bo nie do końca jestem w stanie pojąć co pan ma na myśli.
-Wszyscy się szykują bo niedługo wychodzimy, a wyglądasz… - przyglądał jej się nadal bacznie, na piękne, długie, proste złociste włosy, które zapewne od paru dni nie widziały się ze szczotką i jej pogardliwe odzienie-… tak jak wyglądasz.
-Chodzi o ten bankiet?
-Tak.
-To nadal nie pojmuję myśli pana.
-Czemu ty się nie szykujesz?! Przecież tak nie możesz pójść. Tak nawet po mojej posiadłości nie powinnaś się szwendać.- jednak ze służek podeszła do mężczyzny ze srebrną tacą na którą odstawił pusty kieliszek i podniósł się z sofy ukazując swój majestat.
-Ale czy przez przypadek nie jest to impreza dla płci gorszej?
-Impreza? Płeć gorsza? Czy ty usiłujesz mnie obrazić?!
-Nie skądże, nie pana, a ogół.
-Nie istotne przebieraj się!
-Ale ja jestem kobietą jakby pan nie zauważył i nie rozumiem po jakiego czorta mam tam w ogóle iść.- mężczyzna warknął pod nosem a służące stojące nie opodal niego szybko rozeszły się nie chcąc stać blisko swego pana.
-Przebierzesz się za mężczyznę, poza tym musisz z nami pojechać, ty jako jedyna będziesz w stanie rozpoznać w zebranych tego buhera jak i jego znajomego jeśli w ogóle będą.
-Za mężczyznę? Powątpiewam, że ktoś w ogóle w to uwierzy skoro mierze nie więcej niż 150 centymetrów, a jest to wzrost i tak bardzo niski wśród kobiet, a co dopiero u mężczyzn.  Poza tym skąd przyszła panu taka myśl, że będę w stanie ich rozpoznać? W Atkilii istoty zawsze inaczej wyglądają.- zdziwiła się ponownie Ruta nie rozumiejąc co ma namyśli Lord Asagi jak i skąd przyszła mu do głowy taka myśl, a raczej kto mu mógł coś takiego zasugerować.
-Faust powiedział mi parę ogólnikowych słówek na twój temat, przez co postanowiłem, że pojedziesz wraz z nami, koniec dyskusji.- jego głos zaostrzył się, a ton głosu zniżył był pewny siebie i zdecydowany nie chciał nawet słyszeć głosów sprzeciwu. Dziewczyna jedynie westchnęła ze zrezygnowaniem, a po jej głowie krążyło pytanie jakich pierdół naopowiadał mu Faust, który z resztą nie wiele na jej temat wiedział.- Proszę się nią zając tak jak wcześniej to omówiliśmy.- powiedział do trzech kobiet o elfich rysach twarzy, które pojawiły się u jego boku, gdy on wykonał subtelny znak w ich stronę. Kobiety dygnęły przed nim i zaprowadziły złotowłosą na pierwsze piętro do jednego z wielu pokoi, gdzie czekał już na Rutę odpowiedni strój.

-Przepraszam, lecz jest mały problem z panienki włosami.- przeczesując jedwabiste żółte jak słońce włosy służka chyliła się nad krzesełkiem na którym siedziała Ruta. Dziewczyna uniosła jedną brew do góry z lekkim zdziwieniem.
-Chodzi o rozczesanie ich?- spytała siedząc w szlafroku i z jeszcze wilgotną skórą. Służka zamilkła na chwile niepewna co ma uczynić i jak ma ubrać w zgrabne słowa to co rzec musi.
-Nie o to chodzi.- jej głos był cichszy i ruchy dłoni z szczotką stały się słabsze i wolniejsze.
-A o co w takim razie?
-Ymm…- zawahała się kobieta, a jej nadgarstek zaprzestał pracy-… chodzi o ich długość.- rzekła wreszcie przyglądając się nienaturalnej barwie jak i pięknu owych włosów.
-Och.- Ruta nie była zbytnio tym zdziwiona, ani przerażona na myśl co dalej z jej włosami się wydarzy. Za specjalnie nie zwracała na nich uwagi jak i o nie, nie dbała. Służąca zadrżała, jej ręce opadły wzdłuż ciała i stała tak przez dłuższą chwile z paniką wymalowaną w jej piwnych tęczówkach.
-No to tnij.- złotowłosa chwyciła swe włosy w dłoń i przekręciła głowę tak by ujrzeć smukłą i młodą twarz elfki, widząc jej lęk posłała jej szeroki uśmiech.

Mężczyźni siedzieli na 3 sofach znajdujących się przy schodach w głębi holu, wszyscy wyglądający elegancko i dostojnie, wyczekiwali ostatniej osoby z którą mieli wyruszyć do Lorenza Materio. Wszyscy delektowali się trunkami lub dyskutowali ze sobą, nie spieszyło im się ,a ich twarze, ruchy, gesty wyglądały jakby były spowolnione umożliwiając przyglądającym się im ujrzenia lepiej ich wdzięków i klasy. Gdy tak gawędzili do ich uszu w pewnym momencie zaczęły docierać czyjeś kroki stawiane na schodach. Taro jak i Kieru unieśli się ze swych miejsc siedzących, Ian zaś uczynił krok do przodu, gdyż stał za siedziskami, Faust wyciągnął głowę do przodu i uniósł spojrzenie do góry, że niby nie zainteresowany, a wytrwale wpatrywał się w obręcz schodów, a Lord Eizo i Asagi siedzieli spokojnie popijając swe trunki.
Gdy drobna istota zeszła z ostatniego stopnia większość przyglądających się jej zesztywniało wpatrując się w niską posturę odzianą w czarny garnitur, szarą koszulę, czarny krawat i dobrany kolorystycznie fedora przykrywający krótko ścięte, złociste włosy, lekko przykrywające jedną część czoła.
-Yyy… Ruta?- oniemiał na chwile Taro przyglądając się swojej przyjaciółce, teraz wyglądającej jak młody dżentelmen.
-Hym? No.- uśmiechnęła się do niego radośnie po czym zdjęła kapelusz i ukłoniła się jak mężczyzna przy przedstawianiu się.
-A co z twoimi… włosami?
-Ymm…- złotowłosa przeciągnęła od dołu w górę dłonią po tyle głowy z zastanowieniem, a następnie ponownie szeroko się uśmiechnęła i dodała.- Nic.- obróciła się o parę stopni w stronę Lorda Asagiego i Eizo, którzy jako jedyni nie ukazywali zdziwienia na swych twarzach.- I jak? Może być?- spytała z nutką niepewności próbując stać nonszalancko. Sainto przyjrzał jej się uważnie od stup po czubek głowy, zaś Eizo wyglądał na nieporuszonego mimo iż w jego oku zabłysła tajemnicza iskierka świecąca nawet intensywniej niż gwiazda potocznie nazywana Słońcem mimo iż była to nazwa zawzięta od ludzi z Ziemi, która oświetlała i ogrzewała ich planetę.
-Może być.- oznajmił po chwili namysłu ciemnowłosy wciąż nie spuszczając z oczu dziewczyny.- Nazywać się będziesz Luve Rolner, masz 16 lat i jesteś kuzynem Taro, przyjechałeś do niego w odwiedziny z Theo ze stolicy. – dodał po chwili stanowczym niskim głosem, Rucie nie spodobało się to jednakże, wiedziała, że jako płeć przeciwna nie wygląda na rosłego mężczyznę, a raczej na mizernego chłopca.
 -Dobrze.
-No to ruszamy.- Asagi podniósł się i skierował w stronę wyjścia, gdzie służba podała mu czarny płaszcz i biały szal.

Przed szarym otulonym kocem nocy rezydencją stało wiele ciemnych powozów zaprzężonych w najróżniejsze bestie nocy, cienia i śmierci. A droga do wejścia ów budynku oświetlona była unoszącymi się 50 centymetrów nad ziemią czerwonych płomyczków, których światło nadawało szkarłatny odcień szarym kostkom brukowym. Po przejściu paru stopni kamiennych schodów ukazywały się ogromne drewniane wrota obficie ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi makabryczne sceny zwycięstwa mroku nad światłem. A po bokach otwartych szeroko drewnianych skrzydeł stali dwaj odziani elegancko w czarne uniformy mężczyźni czy też raczej potężne, muskularne istoty o ciemnej, zgniłej zielonej barwie, grubej skóry, czarnych ślipskach i rogach wyrastających nad czołem zawijających się do tyłu nad krótkimi ciemno szarymi włosami czy też może sierścią. Pilnowali oni zaś wejścia do ekskluzywnego holu, sali o zjawiskowych rozmiarach, oświetlonej żółtym, jasnym światłem wydobywającym się z pod kryształu w kształcie kul rozwieszonych na kremowo-złotych ścianach jak i na srebrzysto-białym suficie. Sala była jasna, mieniła się subtelnie bladymi kolorami tęczy, które powstawały przez oświetlone kryształowe żyrandole, lampy, podłogę jak i wiele innych detali wytworzonych z tego materiału. Na środku zaś mieniącej się posadzki widniała diamentowa fontanna, którą nie płynęła krystalicznie czysta woda, a płynne srebro, które leniwie wylewało się z czaszki trzymanej przez nagiego upadłego anioła pozbawionego pięknych, białych i delikatnych jak płatki śniegu skrzydeł.
Hol zapełnił się powoli męskimi istotami zazwyczaj odzianych w czarne surduty i garnitury, a między nimi prócz żwawych nieco przyciszonych rozmów znajdowali się schludni kelnerzy trzymający na złotych tacach napoje w przezroczystych kieliszkach.
-Trzymaj się mnie mój młodszy kuzynie.- rozbawiony nieco Taro pochwycił za ramię Rutę i pociągnął nieco bliżej siebie ratując ją tym przed zderzeniem z wyrosłym, spasionym mężczyzną o siwej czuprynie już łysiejącej zresztą i czerwonym perkatym nosie.
-Co ja tu u licha robię.- burknęła złotowłosa rozglądając się dookoła, lecz prócz przejrzystych ścian i podłogi dostrzegła jedynie najróżniejszych rozmiarów brzuchy przyodziane elegancko.
-Wziąłbym cię na ręce, lecz nie wypada w takim miejscu.- odparł myszatowłosy widząc niepewne spojrzenie swej przyjaciółki.
-Dam sobie jakoś radę, jednakże nie będę ukrywać, że chcę stąd jak najszybciej się ulotnić.
-A co nie lubisz takich miejsc?
-Nienawidzę.- to słowo jak i skrzywiona mina dziewczyny rozbawiły chłopaka, który jedynie poklepał ją po plecach, mimo iż chciał uczynić znacznie więcej.
-Bądźcie uważni.- podszedł do nich od tyłu Asagi przyglądając się nad ich głowami zgromadzonym tu istotą. Widział wiele znajomych twarzy, polityków, istot wpływowych jak i znakomitych wojowników, wszyscy ci byli powiązani w jakiś sposób z Atkilią, światem dusz, ale niektórzy również z nocnym życie, czarnym rynkiem, szemranymi interesami.
-Jasna sprawa.- odparł Taro, a Ruta jedynie nieznacznie przytaknęła głową. Miała nadzieję, że pojawi się tutaj tajemniczy buher, którego spotkała w Atkilii i że cała zagadkowa sprawa szybko się rozwiąże.

Bankiet ciągnął się niemiłosiernie wolno dla złotowłosej, która leniwym spojrzeniem mierzyła każdego z osoba. Jednakże nikt nie był odrobinie podobny do tamtej istoty, nie musiała patrzeć nawet na ich dusze by to stwierdzić.  Wszyscy ci zebrani tutaj posiadali w swej aurze więcej energii niż on, byli bardziej żwawi niż on, po prostu różnili się wszystkim.
Gdy tak powoli przechadzała się po imponującym holu od czasu do czasu przymykając powieki i wciągając intensywniej powietrze przepełnione wszystkimi zapachami dusz jakie się tu znajdowały, za którymś razem wśród kumulujących się intensywnych aromatów wyczuła nutkę innej woni, takiej, której wcześniej nie wykryła, takiej, która od razu zwróciła jej uwagę swą innością. Była subtelna, ledwie wykrywalna, nieco słodka, taka była na pozór, lecz gdy zagłębiało się w nią coraz bardziej czuło się tą drażniącą nozdrza gorycz, która pobudzała wszystkie komórki nerwowe.
Ruta raptownie otworzyła oczy oblana zimnym potem,  czuła nadal w swych nozdrzach drażniący ją nie miłosiernie zapach, lecz nie była w stanie się go wyzbyć. Jej nogi same zaczęły wędrować wymijając wysokie istoty, prowadziły ją mimo iż ona nie wiedziała gdzie dąży. Lecz nie zamierzała ich powstrzymywać, wczuła się w swoje instynkty i szła lekkim, pewnym krokiem byle nie wzbudzić zainteresowania swoją osobą nikogo. Nie musiało minąć zbyt wiele czasu by Ruta znalazła się w odrębnie innym miejscu, okrytym mrokiem, wąskim lecz nienaturalnie wysokim korytarzu, nie było w nim okien, a drzwi zdarzały się sporadycznie w dużych odległościach miedzy sobą. Ciemne lampy wiszące gdzieniegdzie były przygaszone, oświetlały, jedynie niewielki obszar wokół siebie w korytarzu w całości wykonanym z czarnego onyksu. Złotowłosa szła już wolniej, a jej kroki były niepewne, wahały się z każdym kolejny. Dziewczyna marszczyła brwi czując coraz mocniej drażniący ją zapach, z każdym metrem był on coraz intensywniejszy i coraz bardziej przeżerał się przez jej drobny, lecz silnym organizm.
-Wydawałaś mi się nieco większa w Atkilii.- usłyszała cichy, leniwy głos, który przeciągał od niechcenia każde słowo jakie wypłynęło z ust mężczyzny. Złotowłosa obróciła się gwałtownie o 180stopni stając naprzeciw młodzieńca o jasnoszarych włosach sięgających mu do ucha, bladej, a raczej sinej cerze i o dwa odcienie ciemniejszych od włosów oczach.
-Powiedz dla kogo pracujesz.- mężczyzna uniósł minimalnie do góry jedną brew, a Ruta uczyniła jeden dość spory krok do tyłu by lepiej przyjrzeć się wysoko osadzonej twarzy buhera.
-Jaka ty bezpośrednia.- jego słowa powoli i ociężale docierały do jej uszu przytłaczając swą ospałą aurą.
-Odpowiedz więc od razu.
-A co jeśli mi się nie chce?
-To niech ci się zachce.- warknęła podirytowana nie tylko jego zapachem, ale i jego podejściem
-I po co tak marszczysz to czoło?- spytał ospale chyląc się nad nią i muskając swym bladym palcem zmarszczek na jej czole.
-Jeśli nie chcesz bym marszczyła je to odpowiedz grzecznie i tyle.- mężczyzna na chwile zamilkł, wziął między palce, krótki złocisty kosmyk z jej grzywki i przyjrzał mu się niedbale, następnie przechylił w jeden bok głowę jak marionetka, a jego wiecznie smutne usta ułożyły się leniwie w mroczny uśmieszek. Przybliżył swą głowę jeszcze bliżej niej muskając swym nosem jej. A ich oczy zetknęły się spoglądając w głąb swych dusz tak różnych dusz.
-Widziałem z kim tu przybyłaś… i rzec muszę, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że nie mają bladego pojęcia z kim tak naprawdę mają do czynienia.- jego głos z każdym słowem był coraz ciszy, a jego chłodny oddech muskał jej wargi jak morska, nocna bryza.
-Nie wiem o co ci chodzi.- odparła Ruta czując jak w głębi niej rosła tajemnicza niepewność.
-Nie wiesz? Nie ciężko komuś takiemu jak mi połączyć ze sobą tak oczywiste fakty…- przerwał na chwilę, a jego dotąd niemrawe spojrzenie ożyło nadając tęczówkom nowej srebrzystej barwy. -…ale widzę, że naprawdę nie wiesz o czym mówię…- ponownie na jego twarzy ukazał się na chwilę uśmiech-…a więc zamilknę już w tej sprawie. – Ruta nie wiedziała co powiedzieć, czuła gulę w gardle blokującą każde jej słowo jakie usiłowało wydobyć się z jej ust.- Chcesz więc wiedzieć dla kogo służę? Hm… szczerze wisi mi czy ktoś będzie to wiedział czy też nie…- głoski powoli wydobywały się z ledwie poruszających się warg mężczyzny odbijając się swymi zaokrąglonymi kształtami o jej usta.-… więc chcesz wiedzieć?
-Nie pogrywaj ze mną, oczywiście, że chcę.- warknęła dziewczyna starając się wyrywać z chmury ospałej atmosfery jaka otaczała ich.
-A więc ci powiem.
-Tak po prostu?- zdziwiła się, nie rozumiała, nawet nie była w stanie spróbować zrozumieć to co tutaj się działo, co on do niej mówił. Czuła jak coś ją przytłacza, sprawia, że każda jej komórka organizmu jest pobudzona, a zarazem opieszała.
-Yhym…- wymruczał tak jakby nie miał już ochoty więcej słów wypuścić ze swoich ust.
-Zatem mów.
-Koretra Talima… tak właściwie nie pracuję dla niej…dawała mi pożywienie…więc od niechcenia pomagałem jej…nic więcej…- mówił przerywając co chwilę jakby odsapnąć czy też pomyśleć.
-Talima?- powtórzyła nieco zdziwiona złotowłosa, nie spodziewała się, że będzie to kobieta, lecz nie była w stanie skojarzyć tego nazwiska.
-Nie wiele wiem na jej temat…nie interesowało mnie to… i nawet jeśli chciałbym ci więcej powiedzieć na jej temat, to nie jestem w stanie. Dawała mi polecenia, które wykonywałem i na tym kończyła się nasza współpraca.- skończył, a na jego twarzy ukazał się nieznaczny grymas, jakby ze zmęczenia.
-Ym… a więc dziękuję…- odparła po chwili Ruta oszołomiona tym wszystkim. Tak łatwo uzyskała tak istotną informację, nie wiedziała co ma o tym sądzić, czy to jakiś podstęp czy też dziwny i nagły wylew szczerości oprawcy. Spuściła na chwilę wzrok, a gdy ponownie go uniosła spojrzała centralnie w jego zwężone do granic możliwości, czarne jak czarna dziura źrenice. Jej oddech na chwilę się wstrzymał, a krew w żyłach przybrała wolniejszego tempa. Jej wszystkie zmysły stały się opieszałe, cały jej organizm spowolnił nie umożliwiając Rucie nawet myślenie. Widziała tylko czarny punkt na srebrzystej tarczy. A po chwili czuła już ból w kręgosłupie, nagle jej krew przybrała niebywałej prędkości, serce na ułamek sekundy zamarło by po chwili walić jak oszalałe obijając się o żebra. Dziewczynę wmurowało czuła na swych nadgarstkach czyjeś mocne, stanowcze dłonie przyciskające je do zimnej ściany po bokach jej głowy. Jego twarz znajdująca się tak wysoko nad jej przybliżyła się, a jego szare na pozór mętne oczy spojrzały głęboko w jej. Było to inne spojrzenie od jakiegokolwiek jakie przeżyła w swym życiu. Było tak delikatne, a zarazem tak intensywne, lecz nie to ją poruszyło. Jego źrenice skanowały jej tęczówki dostrzegając ich nietypowość. Jego szare tęczówki rozbłysły, stały się jaśniejsze, żywsze, wyglądały jak płynne srebrno zamknięte w szklanych kulkach. Były doprawdy piękne, hipnotyzowały sobą. Ruta czuła jak czyjeś niewidzialne dłonie muskają jej błonę za którą kryła się jej dusza, raz za razem była dotykana i naciągana, lecz nie powstała na niej ani jedna, najmniejsza rysa. Czuła jak jego dusza oblewa jej, badając ją od zewnątrz dokładnie, nie chciał jej zranić, nie chciał jej zabić. Widział tak wiele dusz, a ilość jaką zjadł było by można liczyć w ziarnkach piasku znajdujących się na piaszczystej plaży, lecz nigdy nie miał do czynienia z tak intrygującą. Był nią zachwycony, oczarowany, czuł się przy niej tak mały, tak słaby. I mimo iż czuł narastający głód, jej niezwykły zapach to nie był w stanie jej skonsumować, czuł tą potęgę,  chciał się wręcz ukłonić przed nią, chylić swą żałosną głowę ku jej stopom i błagać o rozgrzeszenie. A gdy tylko przypominał sobie dzień w którym skosztował jej dusz chciał wymazać ze swego organizmu pamięć o tym smaku, a raczej smakach jakich wtedy doznał. Chciał się ich wyzbyć by nie zatracić się w nim i nie spróbować poczuć go ponownie.
-Potęga twa jeszcze nie jest odkryta…Wielu powinno ci się kłaniać, całować cię po stopach… a nie pomiatać jak najgorszym kmieciem…- jego słowa były powolne, wypływały z jego ust jedno za drugim pożerając ostatnie litery swych przedmówców, jednak były one przesycone złością, pasją i wieloma emocjami, których Ruta nie była w stanie rozszyfrować. -…a gdy będziesz pięła się ku swej chwale stanę przy twym boku…- ostatnie sylaby rozpływały się w powietrzu ledwie docierając do uszu złotowłosej. Chłopak niespodziewanie ją puścił pozwalając się jej osunąć po onyksowej ścianie parę centymetrów w dół. Odsunął się od niej, poprawił niedbale swój czarny garnitur spojrzał na nią jeszcze raz i dodał.- Kłaniam się bardzo nisko i czekam na kolejne nasze spotkanie, lecz tym razem gdy ty będziesz Panią, a oni zaś twymi sługami.- jego wypowiedź była płynna,  aksamitny, zwiewny głos niczym nie był podobny do wcześniejszych jego wypowiedzi. Schylił głowę nieznacznie przed Rutą i odszedł powolnym krokiem.  Złotowłosa nie do końca pojmowała znaczenie jego słów, ale poczuła się w pewnym sensie jak ktoś ważny, ktoś z kim powinni inni się liczyć. Przez ułamek sekundy czuła się jak pani tego świata.



Przepraszam za wszelakiego rodzaju błędy lecz rozdział był sprawdzany przeze mnie parę miesięcy temu:)
Przepraszam, że tak dawno nic nie wstawiałam, lecz miałam matury i jakoś nie byłam zbyt zmotywowana by publikować moje opowiadanie.
Wydaje mi się, że jest to ostatni rozdział jaki publikuję gdyż zaczęłam korektę całego opowiadania od początku. To i owo się zmieni, w niektórych rozdziałach tylko poprawione zostaną literówki w innych zaś połowa będzie od nowa napisana parę postaci zniknie zaś pojawią się inne :)
Na dzień dzisiejszy z korektą jestem pod koniec 7 rozdziału.
Pozdrawiam :)
szablon wykona� Eyes Only dla wioski szablon�w przy pomocy shooters, Kieran O'Connor