Rozdział
12
Hol jak i wszystkie korytarze były rozświetlone
oświetlając nie tylko udekorowane ściany czy też rzadkie drewna na posadzce,
ale również krzątające się po nich służki odziane w białe sukienki do kolan
przykryte granatowymi fartuszkami. Kobiety były najróżniejszych ras, od
malutkich wróżek, po elfki do istot mroku. Wirowały między sobą nosząc w dłoniach
materiały, odzienie jak i srebrne tace z posiłkiem. Dzisiejszy dzień był pełen
emocji, przez długi czas wrzały rozmowy, a wręcz dyskusje mające na celu
omówienie wielu wydarzeń, które wydarzyły się w niedalekiej przeszłości. Informacje
jakie nabył Lord Eizo podczas swej 2tygodniowej wyprawy jak i pozostali w
Atkilii mogły nadać sprawie nowych obrotów. Jednakże teraz odbywały się
przygotowania do bankietu u niejakiego Lorenza Materio jednego z założycieli klanu Valder aktywnego
nie tylko w świecie Inferia, ale także i w Atkilii. Był to dość nowo powstały
klan znikąd. Od paru tygodni był już pod obserwacją Kleezen, którym coraz
mniej podobały się wyczyny tamtejszych członków. Wraz z wzrastającą liczbą
ofiar, Kleezen zadecydował o poinformowaniu paru czołowych klanów w Atkilii.
Sainto Asagi wiedział już o tym od tygodnia i jak za sprawą cudu Lord Eizo
został uroczyście zaproszony do rezydencji Materio w raz z osobami
towarzyszącymi.
Służki
wirowały między sobą od pokoju do pokoju z który od czasu do czasu wyłaniali
się elegancko ubrani panowie. Czarne fraki, garnitury wykonane z luksusowych
materiałów i uszyte na miarę, koszule czerwone, białe, grafitowe, jakie kto
tylko chciał, czarne muszki i krawaty, a do tego cylindry, fedory, skórzane,
wypastowane obuwie.
Gdy
tylko Lord Asagi był już gotowy zasiadł na jednej z sof w majestatycznym holu
pobijając od czasu do czasu czerwone wino rozglądając się po swoim majątku.
Myśli przechodziło przez jego głowę wiele, jednakże nie wiele nadawało się do
dłuższego rozmyślania nad nimi. Co rusz miał nowe plany na rozbudowanie swej
rezydencji, powiększeniu posiadłości czy też zakupieniu dzieł sztuki, które
swym pięknem ozdobiły by ściany otaczające go. Jednak pomysłów miał wiele nie
wiedząc na co się zdecydować. Gdy tak przyglądał się pomieszczeniu w, którym
się znajdował myśląc jak je udoskonalić przed jego oczyma mignęła mu znajoma,
malutka osóbka, w której coś mu nie pasowała. Raptownie obrócił głowę w stronę
istoty, która kierowała się w stronę salonu, aż strzeliło mu w karku.
-Ruta.-
rzekł swym niskim donośnym głosem, a dziewczyna jak na rozkaz zatrzymała się.
Przyglądał jej się przez chwilę zastanawiając się co mu w niej nie pasuje. Co
jest nie tak, a dziewczyna w milczeniu, stojąc do niego tyłem czekała jak powie
to co mu po głowie krąży.- Co to za ubrania?- jego oczy zatrzymały się na
niezbyt schludnym czarnym podkoszulku i startych, za dużych, skórzanych spodniach.
-Ym…
takie jakie pan widzi.- złotowłosa nie do końca rozumiała pytanie Lorda, jednak
starała się odpowiedzieć spokojnie, delikatnym głosem.
-Nie
o to mi chodzi.
-A
o co bo nie do końca jestem w stanie pojąć co pan ma na myśli.
-Wszyscy
się szykują bo niedługo wychodzimy, a wyglądasz… - przyglądał jej się nadal
bacznie, na piękne, długie, proste złociste włosy, które zapewne od paru dni
nie widziały się ze szczotką i jej pogardliwe odzienie-… tak jak wyglądasz.
-Chodzi
o ten bankiet?
-Tak.
-To
nadal nie pojmuję myśli pana.
-Czemu
ty się nie szykujesz?! Przecież tak nie możesz pójść. Tak nawet po mojej
posiadłości nie powinnaś się szwendać.- jednak ze służek podeszła do mężczyzny
ze srebrną tacą na którą odstawił pusty kieliszek i podniósł się z sofy ukazując
swój majestat.
-Ale
czy przez przypadek nie jest to impreza dla płci gorszej?
-Impreza?
Płeć gorsza? Czy ty usiłujesz mnie obrazić?!
-Nie
skądże, nie pana, a ogół.
-Nie
istotne przebieraj się!
-Ale
ja jestem kobietą jakby pan nie zauważył i nie rozumiem po jakiego czorta mam
tam w ogóle iść.- mężczyzna warknął pod nosem a służące stojące nie opodal
niego szybko rozeszły się nie chcąc stać blisko swego pana.
-Przebierzesz
się za mężczyznę, poza tym musisz z nami pojechać, ty jako jedyna będziesz w
stanie rozpoznać w zebranych tego buhera jak i jego znajomego jeśli w ogóle
będą.
-Za
mężczyznę? Powątpiewam, że ktoś w ogóle w to uwierzy skoro mierze nie więcej
niż 150 centymetrów ,
a jest to wzrost i tak bardzo niski wśród kobiet, a co dopiero u mężczyzn. Poza tym skąd przyszła panu taka myśl, że będę
w stanie ich rozpoznać? W Atkilii istoty zawsze inaczej wyglądają.- zdziwiła
się ponownie Ruta nie rozumiejąc co ma namyśli Lord Asagi jak i skąd przyszła
mu do głowy taka myśl, a raczej kto mu mógł coś takiego zasugerować.
-Faust
powiedział mi parę ogólnikowych słówek na twój temat, przez co postanowiłem, że
pojedziesz wraz z nami, koniec dyskusji.- jego głos zaostrzył się, a ton głosu
zniżył był pewny siebie i zdecydowany nie chciał nawet słyszeć głosów sprzeciwu.
Dziewczyna jedynie westchnęła ze zrezygnowaniem, a po jej głowie krążyło
pytanie jakich pierdół naopowiadał mu Faust, który z resztą nie wiele na jej
temat wiedział.- Proszę się nią zając tak jak wcześniej to omówiliśmy.-
powiedział do trzech kobiet o elfich rysach twarzy, które pojawiły się u jego
boku, gdy on wykonał subtelny znak w ich stronę. Kobiety dygnęły przed nim i
zaprowadziły złotowłosą na pierwsze piętro do jednego z wielu pokoi, gdzie
czekał już na Rutę odpowiedni strój.
-Przepraszam,
lecz jest mały problem z panienki włosami.- przeczesując jedwabiste żółte jak
słońce włosy służka chyliła się nad krzesełkiem na którym siedziała Ruta.
Dziewczyna uniosła jedną brew do góry z lekkim zdziwieniem.
-Chodzi
o rozczesanie ich?- spytała siedząc w szlafroku i z jeszcze wilgotną skórą.
Służka zamilkła na chwile niepewna co ma uczynić i jak ma ubrać w zgrabne słowa
to co rzec musi.
-Nie
o to chodzi.- jej głos był cichszy i ruchy dłoni z szczotką stały się słabsze i
wolniejsze.
-A
o co w takim razie?
-Ymm…-
zawahała się kobieta, a jej nadgarstek zaprzestał pracy-… chodzi o ich
długość.- rzekła wreszcie przyglądając się nienaturalnej barwie jak i pięknu
owych włosów.
-Och.-
Ruta nie była zbytnio tym zdziwiona, ani przerażona na myśl co dalej z jej
włosami się wydarzy. Za specjalnie nie zwracała na nich uwagi jak i o nie, nie
dbała. Służąca zadrżała, jej ręce opadły wzdłuż ciała i stała tak przez dłuższą
chwile z paniką wymalowaną w jej piwnych tęczówkach.
-No
to tnij.- złotowłosa chwyciła swe włosy w dłoń i przekręciła głowę tak by
ujrzeć smukłą i młodą twarz elfki, widząc jej lęk posłała jej szeroki uśmiech.
Mężczyźni siedzieli na 3 sofach znajdujących się
przy schodach w głębi holu, wszyscy wyglądający elegancko i dostojnie,
wyczekiwali ostatniej osoby z którą mieli wyruszyć do Lorenza Materio. Wszyscy
delektowali się trunkami lub dyskutowali ze sobą, nie spieszyło im się ,a ich
twarze, ruchy, gesty wyglądały jakby były spowolnione umożliwiając
przyglądającym się im ujrzenia lepiej ich wdzięków i klasy. Gdy tak gawędzili
do ich uszu w pewnym momencie zaczęły docierać czyjeś kroki stawiane na
schodach. Taro jak i Kieru unieśli się ze swych miejsc siedzących, Ian zaś
uczynił krok do przodu, gdyż stał za siedziskami, Faust wyciągnął głowę do
przodu i uniósł spojrzenie do góry, że niby nie zainteresowany, a wytrwale
wpatrywał się w obręcz schodów, a Lord Eizo i Asagi siedzieli spokojnie popijając
swe trunki.
Gdy
drobna istota zeszła z ostatniego stopnia większość przyglądających się jej
zesztywniało wpatrując się w niską posturę odzianą w czarny garnitur, szarą
koszulę, czarny krawat i dobrany kolorystycznie fedora przykrywający krótko
ścięte, złociste włosy, lekko przykrywające jedną część czoła.
-Yyy…
Ruta?- oniemiał na chwile Taro przyglądając się swojej przyjaciółce, teraz
wyglądającej jak młody dżentelmen.
-Hym?
No.- uśmiechnęła się do niego radośnie po czym zdjęła kapelusz i ukłoniła się
jak mężczyzna przy przedstawianiu się.
-A
co z twoimi… włosami?
-Ymm…-
złotowłosa przeciągnęła od dołu w górę dłonią po tyle głowy z zastanowieniem, a
następnie ponownie szeroko się uśmiechnęła i dodała.- Nic.- obróciła się o parę
stopni w stronę Lorda Asagiego i Eizo, którzy jako jedyni nie ukazywali
zdziwienia na swych twarzach.- I jak? Może być?- spytała z nutką niepewności
próbując stać nonszalancko. Sainto przyjrzał jej się uważnie od stup po czubek
głowy, zaś Eizo wyglądał na nieporuszonego mimo iż w jego oku zabłysła
tajemnicza iskierka świecąca nawet intensywniej niż gwiazda potocznie nazywana
Słońcem mimo iż była to nazwa zawzięta od ludzi z Ziemi, która oświetlała i
ogrzewała ich planetę.
-Może
być.- oznajmił po chwili namysłu ciemnowłosy wciąż nie spuszczając z oczu
dziewczyny.- Nazywać się będziesz Luve Rolner, masz 16 lat i jesteś kuzynem
Taro, przyjechałeś do niego w odwiedziny z Theo ze stolicy. – dodał po chwili
stanowczym niskim głosem, Rucie nie spodobało się to jednakże, wiedziała, że
jako płeć przeciwna nie wygląda na rosłego mężczyznę, a raczej na mizernego
chłopca.
-Dobrze.
-No
to ruszamy.- Asagi podniósł się i skierował w stronę wyjścia, gdzie służba
podała mu czarny płaszcz i biały szal.
Przed szarym otulonym kocem nocy rezydencją stało
wiele ciemnych powozów zaprzężonych w najróżniejsze bestie nocy, cienia i
śmierci. A droga do wejścia ów budynku oświetlona była unoszącymi się 50 centymetrów nad
ziemią czerwonych płomyczków, których światło nadawało szkarłatny odcień szarym
kostkom brukowym. Po przejściu paru stopni kamiennych schodów ukazywały się
ogromne drewniane wrota obficie ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi makabryczne
sceny zwycięstwa mroku nad światłem. A po bokach otwartych szeroko drewnianych
skrzydeł stali dwaj odziani elegancko w czarne uniformy mężczyźni czy też
raczej potężne, muskularne istoty o ciemnej, zgniłej zielonej barwie, grubej
skóry, czarnych ślipskach i rogach wyrastających nad czołem zawijających się do
tyłu nad krótkimi ciemno szarymi włosami czy też może sierścią. Pilnowali oni
zaś wejścia do ekskluzywnego holu, sali o zjawiskowych rozmiarach, oświetlonej
żółtym, jasnym światłem wydobywającym się z pod kryształu w kształcie kul
rozwieszonych na kremowo-złotych ścianach jak i na srebrzysto-białym suficie.
Sala była jasna, mieniła się subtelnie bladymi kolorami tęczy, które powstawały
przez oświetlone kryształowe żyrandole, lampy, podłogę jak i wiele innych
detali wytworzonych z tego materiału. Na środku zaś mieniącej się posadzki
widniała diamentowa fontanna, którą nie płynęła krystalicznie czysta woda, a
płynne srebro, które leniwie wylewało się z czaszki trzymanej przez nagiego
upadłego anioła pozbawionego pięknych, białych i delikatnych jak płatki śniegu
skrzydeł.
Hol
zapełnił się powoli męskimi istotami zazwyczaj odzianych w czarne surduty i
garnitury, a między nimi prócz żwawych nieco przyciszonych rozmów znajdowali
się schludni kelnerzy trzymający na złotych tacach napoje w przezroczystych
kieliszkach.
-Trzymaj
się mnie mój młodszy kuzynie.- rozbawiony nieco Taro pochwycił za ramię Rutę i
pociągnął nieco bliżej siebie ratując ją tym przed zderzeniem z wyrosłym,
spasionym mężczyzną o siwej czuprynie już łysiejącej zresztą i czerwonym
perkatym nosie.
-Co
ja tu u licha robię.- burknęła złotowłosa rozglądając się dookoła, lecz prócz
przejrzystych ścian i podłogi dostrzegła jedynie najróżniejszych rozmiarów
brzuchy przyodziane elegancko.
-Wziąłbym
cię na ręce, lecz nie wypada w takim miejscu.- odparł myszatowłosy widząc
niepewne spojrzenie swej przyjaciółki.
-Dam
sobie jakoś radę, jednakże nie będę ukrywać, że chcę stąd jak najszybciej się
ulotnić.
-A
co nie lubisz takich miejsc?
-Nienawidzę.-
to słowo jak i skrzywiona mina dziewczyny rozbawiły chłopaka, który jedynie poklepał
ją po plecach, mimo iż chciał uczynić znacznie więcej.
-Bądźcie
uważni.- podszedł do nich od tyłu Asagi przyglądając się nad ich głowami
zgromadzonym tu istotą. Widział wiele znajomych twarzy, polityków, istot
wpływowych jak i znakomitych wojowników, wszyscy ci byli powiązani w jakiś
sposób z Atkilią, światem dusz, ale niektórzy również z nocnym życie, czarnym
rynkiem, szemranymi interesami.
-Jasna
sprawa.- odparł Taro, a Ruta jedynie nieznacznie przytaknęła głową. Miała
nadzieję, że pojawi się tutaj tajemniczy buher, którego spotkała w Atkilii i że
cała zagadkowa sprawa szybko się rozwiąże.
Bankiet
ciągnął się niemiłosiernie wolno dla złotowłosej, która leniwym spojrzeniem
mierzyła każdego z osoba. Jednakże nikt nie był odrobinie podobny do tamtej istoty,
nie musiała patrzeć nawet na ich dusze by to stwierdzić. Wszyscy ci zebrani tutaj posiadali w swej
aurze więcej energii niż on, byli bardziej żwawi niż on, po prostu różnili się
wszystkim.
Gdy
tak powoli przechadzała się po imponującym holu od czasu do czasu przymykając
powieki i wciągając intensywniej powietrze przepełnione wszystkimi zapachami
dusz jakie się tu znajdowały, za którymś razem wśród kumulujących się
intensywnych aromatów wyczuła nutkę innej woni, takiej, której wcześniej nie
wykryła, takiej, która od razu zwróciła jej uwagę swą innością. Była subtelna,
ledwie wykrywalna, nieco słodka, taka była na pozór, lecz gdy zagłębiało się w
nią coraz bardziej czuło się tą drażniącą nozdrza gorycz, która pobudzała
wszystkie komórki nerwowe.
Ruta
raptownie otworzyła oczy oblana zimnym potem,
czuła nadal w swych nozdrzach drażniący ją nie miłosiernie zapach, lecz
nie była w stanie się go wyzbyć. Jej nogi same zaczęły wędrować wymijając
wysokie istoty, prowadziły ją mimo iż ona nie wiedziała gdzie dąży. Lecz nie
zamierzała ich powstrzymywać, wczuła się w swoje instynkty i szła lekkim,
pewnym krokiem byle nie wzbudzić zainteresowania swoją osobą nikogo. Nie
musiało minąć zbyt wiele czasu by Ruta znalazła się w odrębnie innym miejscu,
okrytym mrokiem, wąskim lecz nienaturalnie wysokim korytarzu, nie było w nim
okien, a drzwi zdarzały się sporadycznie w dużych odległościach miedzy sobą.
Ciemne lampy wiszące gdzieniegdzie były przygaszone, oświetlały, jedynie
niewielki obszar wokół siebie w korytarzu w całości wykonanym z czarnego
onyksu. Złotowłosa szła już wolniej, a jej kroki były niepewne, wahały się z
każdym kolejny. Dziewczyna marszczyła brwi czując coraz mocniej drażniący ją
zapach, z każdym metrem był on coraz intensywniejszy i coraz bardziej przeżerał
się przez jej drobny, lecz silnym organizm.
-Wydawałaś
mi się nieco większa w Atkilii.- usłyszała cichy, leniwy głos, który przeciągał
od niechcenia każde słowo jakie wypłynęło z ust mężczyzny. Złotowłosa obróciła
się gwałtownie o 180stopni stając naprzeciw młodzieńca o jasnoszarych włosach
sięgających mu do ucha, bladej, a raczej sinej cerze i o dwa odcienie ciemniejszych
od włosów oczach.
-Powiedz
dla kogo pracujesz.- mężczyzna uniósł minimalnie do góry jedną brew, a Ruta
uczyniła jeden dość spory krok do tyłu by lepiej przyjrzeć się wysoko osadzonej
twarzy buhera.
-Jaka
ty bezpośrednia.- jego słowa powoli i ociężale docierały do jej uszu
przytłaczając swą ospałą aurą.
-Odpowiedz
więc od razu.
-A
co jeśli mi się nie chce?
-To
niech ci się zachce.- warknęła podirytowana nie tylko jego zapachem, ale i jego
podejściem
-I
po co tak marszczysz to czoło?- spytał ospale chyląc się nad nią i muskając
swym bladym palcem zmarszczek na jej czole.
-Jeśli
nie chcesz bym marszczyła je to odpowiedz grzecznie i tyle.- mężczyzna na
chwile zamilkł, wziął między palce, krótki złocisty kosmyk z jej grzywki i
przyjrzał mu się niedbale, następnie przechylił w jeden bok głowę jak
marionetka, a jego wiecznie smutne usta ułożyły się leniwie w mroczny
uśmieszek. Przybliżył swą głowę jeszcze bliżej niej muskając swym nosem jej. A
ich oczy zetknęły się spoglądając w głąb swych dusz tak różnych dusz.
-Widziałem
z kim tu przybyłaś… i rzec muszę, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że nie
mają bladego pojęcia z kim tak naprawdę mają do czynienia.- jego głos z każdym
słowem był coraz ciszy, a jego chłodny oddech muskał jej wargi jak morska,
nocna bryza.
-Nie
wiem o co ci chodzi.- odparła Ruta czując jak w głębi niej rosła tajemnicza
niepewność.
-Nie
wiesz? Nie ciężko komuś takiemu jak mi połączyć ze sobą tak oczywiste fakty…-
przerwał na chwilę, a jego dotąd niemrawe spojrzenie ożyło nadając tęczówkom
nowej srebrzystej barwy. -…ale widzę, że naprawdę nie wiesz o czym mówię…-
ponownie na jego twarzy ukazał się na chwilę uśmiech-…a więc zamilknę już w tej
sprawie. – Ruta nie wiedziała co powiedzieć, czuła gulę w gardle blokującą
każde jej słowo jakie usiłowało wydobyć się z jej ust.- Chcesz więc wiedzieć
dla kogo służę? Hm… szczerze wisi mi czy ktoś będzie to wiedział czy też nie…-
głoski powoli wydobywały się z ledwie poruszających się warg mężczyzny odbijając
się swymi zaokrąglonymi kształtami o jej usta.-… więc chcesz wiedzieć?
-Nie
pogrywaj ze mną, oczywiście, że chcę.- warknęła dziewczyna starając się wyrywać
z chmury ospałej atmosfery jaka otaczała ich.
-A
więc ci powiem.
-Tak
po prostu?- zdziwiła się, nie rozumiała, nawet nie była w stanie spróbować
zrozumieć to co tutaj się działo, co on do niej mówił. Czuła jak coś ją
przytłacza, sprawia, że każda jej komórka organizmu jest pobudzona, a zarazem
opieszała.
-Yhym…-
wymruczał tak jakby nie miał już ochoty więcej słów wypuścić ze swoich ust.
-Zatem
mów.
-Koretra
Talima… tak właściwie nie pracuję dla niej…dawała mi pożywienie…więc od
niechcenia pomagałem jej…nic więcej…- mówił przerywając co chwilę jakby
odsapnąć czy też pomyśleć.
-Talima?-
powtórzyła nieco zdziwiona złotowłosa, nie spodziewała się, że będzie to
kobieta, lecz nie była w stanie skojarzyć tego nazwiska.
-Nie
wiele wiem na jej temat…nie interesowało mnie to… i nawet jeśli chciałbym ci
więcej powiedzieć na jej temat, to nie jestem w stanie. Dawała mi polecenia,
które wykonywałem i na tym kończyła się nasza współpraca.- skończył, a na jego
twarzy ukazał się nieznaczny grymas, jakby ze zmęczenia.
-Ym…
a więc dziękuję…- odparła po chwili Ruta oszołomiona tym wszystkim. Tak łatwo
uzyskała tak istotną informację, nie wiedziała co ma o tym sądzić, czy to jakiś
podstęp czy też dziwny i nagły wylew szczerości oprawcy. Spuściła na chwilę
wzrok, a gdy ponownie go uniosła spojrzała centralnie w jego zwężone do granic
możliwości, czarne jak czarna dziura źrenice. Jej oddech na chwilę się
wstrzymał, a krew w żyłach przybrała wolniejszego tempa. Jej wszystkie zmysły
stały się opieszałe, cały jej organizm spowolnił nie umożliwiając Rucie nawet myślenie.
Widziała tylko czarny punkt na srebrzystej tarczy. A po chwili czuła już ból w
kręgosłupie, nagle jej krew przybrała niebywałej prędkości, serce na ułamek
sekundy zamarło by po chwili walić jak oszalałe obijając się o żebra. Dziewczynę
wmurowało czuła na swych nadgarstkach czyjeś mocne, stanowcze dłonie
przyciskające je do zimnej ściany po bokach jej głowy. Jego twarz znajdująca
się tak wysoko nad jej przybliżyła się, a jego szare na pozór mętne oczy
spojrzały głęboko w jej. Było to inne spojrzenie od jakiegokolwiek jakie
przeżyła w swym życiu. Było tak delikatne, a zarazem tak intensywne, lecz nie
to ją poruszyło. Jego źrenice skanowały jej tęczówki dostrzegając ich
nietypowość. Jego szare tęczówki rozbłysły, stały się jaśniejsze, żywsze, wyglądały
jak płynne srebrno zamknięte w szklanych kulkach. Były doprawdy piękne,
hipnotyzowały sobą. Ruta czuła jak czyjeś niewidzialne dłonie muskają jej błonę
za którą kryła się jej dusza, raz za razem była dotykana i naciągana, lecz nie
powstała na niej ani jedna, najmniejsza rysa. Czuła jak jego dusza oblewa jej,
badając ją od zewnątrz dokładnie, nie chciał jej zranić, nie chciał jej zabić.
Widział tak wiele dusz, a ilość jaką zjadł było by można liczyć w ziarnkach
piasku znajdujących się na piaszczystej plaży, lecz nigdy nie miał do czynienia
z tak intrygującą. Był nią zachwycony, oczarowany, czuł się przy niej tak mały,
tak słaby. I mimo iż czuł narastający głód, jej niezwykły zapach to nie był w
stanie jej skonsumować, czuł tą potęgę,
chciał się wręcz ukłonić przed nią, chylić swą żałosną głowę ku jej
stopom i błagać o rozgrzeszenie. A gdy tylko przypominał sobie dzień w którym
skosztował jej dusz chciał wymazać ze swego organizmu pamięć o tym smaku, a
raczej smakach jakich wtedy doznał. Chciał się ich wyzbyć by nie zatracić się w
nim i nie spróbować poczuć go ponownie.
-Potęga
twa jeszcze nie jest odkryta…Wielu powinno ci się kłaniać, całować cię po
stopach… a nie pomiatać jak najgorszym kmieciem…- jego słowa były powolne,
wypływały z jego ust jedno za drugim pożerając ostatnie litery swych
przedmówców, jednak były one przesycone złością, pasją i wieloma emocjami,
których Ruta nie była w stanie rozszyfrować. -…a gdy będziesz pięła się ku swej
chwale stanę przy twym boku…- ostatnie sylaby rozpływały się w powietrzu ledwie
docierając do uszu złotowłosej. Chłopak niespodziewanie ją puścił pozwalając
się jej osunąć po onyksowej ścianie parę centymetrów w dół. Odsunął się od
niej, poprawił niedbale swój czarny garnitur spojrzał na nią jeszcze raz i
dodał.- Kłaniam się bardzo nisko i czekam na kolejne nasze spotkanie, lecz tym
razem gdy ty będziesz Panią, a oni zaś twymi sługami.- jego wypowiedź była
płynna, aksamitny, zwiewny głos niczym
nie był podobny do wcześniejszych jego wypowiedzi. Schylił głowę nieznacznie
przed Rutą i odszedł powolnym krokiem.
Złotowłosa nie do końca pojmowała znaczenie jego słów, ale poczuła się w
pewnym sensie jak ktoś ważny, ktoś z kim powinni inni się liczyć. Przez ułamek
sekundy czuła się jak pani tego świata.
Przepraszam za wszelakiego rodzaju błędy lecz rozdział był sprawdzany przeze mnie parę miesięcy temu:)
Przepraszam, że tak dawno nic nie wstawiałam, lecz miałam matury i jakoś nie byłam zbyt zmotywowana by publikować moje opowiadanie.
Wydaje mi się, że jest to ostatni rozdział jaki publikuję gdyż zaczęłam korektę całego opowiadania od początku. To i owo się zmieni, w niektórych rozdziałach tylko poprawione zostaną literówki w innych zaś połowa będzie od nowa napisana parę postaci zniknie zaś pojawią się inne :)
Na dzień dzisiejszy z korektą jestem pod koniec 7 rozdziału.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz