wtorek, 14 października 2014

Rozdział 4

Witam :) W tym tygodniu będzie wyjątkowo bo rozdział wstawiam dzisiaj, gdyż w sobotę nie będę miała zbytnio na to czasu ( jadę na wystawę psów co trochę czasu jednak zabierze bo do innego miasta), a w środę, czwartek i piątek nie będę miała możliwości zbytniej by zerknąć tutaj. 
Rozdział 4 tak jak reszta mojego opowiadania nie jest zbyt rewelacyjna, jak i nie jest też dopracowana. Mam nadzieję, że jeśli nie porzucę tego projektu( czego nie uczyniłam przez ponad pół roku) to po maturze wezmę się za solidną korektę :) 
Wiem, że moje słownictwo jak i sam opis fabuły może nie jest zbyt zadowalający jednakże jak będę mieć więcej czasu (po maju) niż tylko sobotę na pisanie 1 rozdział to postaram się to zmienić.

Zapraszam do czytania i komentowania ^^.

Rozdział 4

Miasto Kiete w Krainie Nimder.
           
            Miasto Kiete, miasto portowo-handlowe z dostępem do morza Kietena z którego wywodzi się nazwa owego miasta. Miasto obrośnięte dookoła bujną zielenią, posiadające w swoich terenach jezioro o krystalicznej wodzie, którego wiele tutejszych legend się tyczy.
Słońce będące w zenicie swymi gorącymi promieniami otuliło ciepłem i oświetliło tutejszą zabudowę oraz tętniący wiecznie życiem rynek nieopodal portu, na którym to handlarze z najróżniejszych zakątków świata zbierają się by zaoferować swe najlepsze produkty, aromatyczne zioła, przyprawy czy też najpiękniejsze i najdroższe tkaniny, biżuterię, antyki.
            Czarny powóz zaprzężony w 6 ogromnych rumaków zatrzymam się wśród innych wozów w najróżniejszych kolorach i kształtach, a na przedzie posiadające najróżniejsze bestie od lądowych po przez latające do wodnych.
W pierw z wozu wysiadł Lord Eizo ściągając ciemny płaszcz, spoglądając przy okazji na błękitne, bezchmurne niebo.  Rozejrzał się po żywej zieleni migocącej w promieniach słonecznych oraz po jasnych budowlach z czerwonymi i zielonymi dachami, a między nimi tłumy podróżujących, handlarzy i kupców kierujących się w kierunku morza na rynek.
 -Możesz zdjąć mi te kajdany i ja sobie już pójdę, nie będę ci już głowy zawracać.- nie zdążyła nawet wysiąść, promienie słoneczne jeszcze nie dosięgły jej źrenic, a Ruta przerwała długą ciszę jaka panowała między nimi.
-Ja cię nie trzymam, możesz iść.- odpowiedział jej blondyn podwijając rękawy jasnej koszuli.
-Tak? To cudownie, To zdejmij mi tylko to żelastwo.- uradowała się złotowłosa.
-Nie.- odpowiedział szybko, pewnym głosem Eizo- Liljanh co chcesz by ci kupić?- Jak szybko odpowiedział tak i błyskawicznie zmienił temat.
-Ale, ale … obiecałeś mi wtedy.- wydukała sparaliżowana odpowiedzą dziewczyna. Wyczekiwała tego tak długo, myślała, że nie puszczał jej wcześniej tylko dlatego, że byli na niebezpiecznych ziemiach.
-Ja? Ja coś obiecywałem? Nic ci nie obiecywałem.-  rzekł Eizo pewnym, nonszalanckim głosem, a jego oko spojrzało na Rutę z wyższością.
-Snob jeden.- mruknęła pod nosem z niezadowolenia. Była zbyt łatwowierna, ale postanowiła, że już nigdy nie zaufa tej szui.
-Co jest? –spytał śpiący Kieru przecierając zaspane oczka.
-Nic.- burknęła dziewczyna bujając lekko łańcuchem.
-A tej co?
-Kto ją tam wie.- odpowiedział z Lord z subtelnym łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
-Coś mi tu śmierdzi i nie chodzi mi tu wcale o odór ryb, którego nie cierpię, ale o twój jakże dobru humor i ten uśmiech… Od kiedy ty tak często się uśmiechasz Esyo? Przerażasz mnie.
-Idźcie już bo handel już od dawna żyje w pełni. A mi Lordzie kup co uważasz za słuszne. Parę owoców, coś do picia. Nic specjalnego.- rzekła Liljanh odziana jak zawsze w jedną ze swych sukni, biało szkarłatną z odkrytymi ramionami, do tego zaś brązowy kapelusz chroniący przed Słońcem. –Kieru pilnuj się tylko, chyba nie chcesz by znowu Lord musiał cię szukać.- na twarzy chłopaka pojawił się grymas urazy. Nie uważał, że to on się gubił, czy też, że było to z jego winny. Sądził po prostu, że to inni się gubili.

**
-Będziesz się tak dąsać przez cały ten czas? Zobacz jaka piękna jest dziś pogoda. –zagadał do Ruty Eizo widząc jak dziewczyna chodzi wciąż niezadowolona.
-Nie dąsam się. Będę się cieszyć jak zdejmiesz mi wreszcie to.- powiedziała poruszając przy tym na końcu łańcuchami.
-Ale po co?- spytał chcąc się z nią podroczyć, lecz dziewczyna jedynie prychnęła i przyspieszyła kroku.
-Niech się panienka uśmiechnie. Każdej kobiecie lepiej jest z uśmiechem na twarzy. Poza tym na pewno lepiej by się poczuł panienki luby, gdyby panienka była rozpromieniona.  – zaczepiła Rutę, niezbyt wysoka, puszysta kobieta o rdzawych włosach, która najwidoczniej nie ujrzała łańcuchów pomiędzy nadgarstkami złotowłosej. Dziewczyna syknęła pod nosem domyślając się o kogo chodziło jej z tym „lubym”, spojrzała na kobietę stojącą uradowaną za stoiskiem z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ruta nieznacznie odwzajemniła i już miała iść dalej gdy jej uwagę przykuła jedna z tkanin leżąca wśród innych bel na straganie. Podeszła do niego i musnęła opuszkami palców.
-Piękny materiał, ma panienka naprawdę oko.- rzekła sprzedawczyni biorąc belę z granatowym aksamitem z wydzierganymi mozolnie złotymi i srebrnymi wzorami. Kobieta rozwinęła tkaninę i ułożyła na innych by było można ujrzeć lepiej wzorzysty materiał.
-Przepiękny.- wyszeptała zachwycona Ruta. Sprzedawczyni uśmiechnęła się z czułością w oczach. Wyciągnęła skrawek materiału spod blatu stoiska i szybkim krokiem obeszła go by znaleźć się po chwil za złotowłosą. Dziewczyna dyskretnie schowała łańcuchy pod przydługą, kremową koszulą by nie przestraszyć kobiety.
-Powinnaś twarzyczkę odsłonić.- powiedziała i delikatnie palcami zaczesała włosy Ruty do tyłu po czym skrawkiem materiału związała je.- Wiedziałam!- krzyknęła uradowana.- Idealnie komponuje się z twoimi cudnymi włosami.
-Ale ja nie mogę…- zaczęła dziewczyna widząc na ramieniu koniec długiego lecz wąskiego, granatowego skrawka tkaniny.
-Co nie możesz? Mi się on na nic nie przyda. A tobie on bardzo pasuje. Nie raz słyszałam, że jest to materiał piękny lecz przez te srebrne nicie i chłodny granat jest to tkanina o zimnej barwie, ale przy tobie świeci on całym swoim blaskiem.
-To dziękuję.- odpowiedziała z niewielkim lecz przepełnionym szczerą radością uśmiechem.
-Jako twój luby uważam, że ten także by ci pasował.- wtrącił nagle Eizo wprost przy uchu złotowłosej, która nie wiedząc czemu zarumieniła się.
-Racja, racja. Do tak ciepłej osóbki taki ciemny, a zarazem jasny pasuje doskonale…
**
-I po co Pan je kupił?- spytała Ruta, gdy tylko odeszli kawałek od stoiska.
-Spodobały mi się i tyle. – odparł trzymając w dłoni niewielki pakunek.
-Głodny jestem chodźmy wreszcie coś zjeść! Bo jak na razie to tylko jakieś szmatki kupiliśmy. Widziałem tam na rogu piekarnię tak w ogóle jeśli kogoś to interesuje.- jęczał Kieru znużony zakupami dla niego tak nie istotnymi i bezużytecznych rzeczy.
-Spokojnie mamy czas, a ty z głodu w ciągu 5 minut nam tu nie padniesz.- kotołak nadął policzki z niezadowolenia, lecz nic nie odpowiedział wolał nie wdrażać kłótni w tej chwili.
**
Noc nastąpiła szybko, gwieździste niebo rzuciło na tutejszą okolicę jasny blask, a ciepłe podmuchy wiatru poruszały od czasu do czasu liśćmi tutejszej flory.
-Gdzie jest Esyo?- spytał Kieru, gdy tylko podszedł do kobiet siedzących na kocu nieopodal wozu przy lesie.
-Poszedł poszukać noclegu dla was.- odpowiedziała Liljanh.- Chociaż może to być trudne tutaj.
-Jak dobrze… Mam już dość spania w pozycji siedzącej.- rzekł Kieru ignorując drugą część wypowiedzi kobiety.
-Nie masz co narzekać. Poza tym jutro już będziesz spać w kajucie statku, którym popłyniecie do Ankoug.
-A o której statek wypływa?- spytała Ruta zaciekawiona tematem rozmowy dwójki. Wiedziała, że wybierają się na drugi kontynent lecz nie spodziewała się, że tak szybko plany przeistoczą się w rzeczywistość.
-Z samego rana zawiozę was na port gdzie wsiądziecie na statek on zaś około godziny 9 powinien wypłynąć. – odpowiedziała spokojnie jak to miała w zwyczaju Liljanh.
-Czemu mówisz tak jakbyś ty nie miała popłynąć z nami?- spytała dziewczyna zdziwiona tym co dostrzegła. Brunetka zaś uśmiechnęła się subtelne, lecz ten gest nie miał nic wspólnego z radością, był to smutny, chłodny uśmiech tak nie pasujący do niej. Po chwili kobieta wstała i podeszła do białego ogiera, którego z czułością pogłaskała.
-Bo nie będzie mnie z wami podczas tej podróży, lecz nie martw się będę na was czekać w porcie w Ankoug.- jej słowa były przepełnione żalem, smutkiem, zimne jak lód.
-Ale jak…
-Wybaczcie, ale muszę nakarmić i napoić konie.- przerwała szorstko Rucie Liljanh, a jej rysy twarzy stężały .
Gdy tylko powóz oddalił się Kieru usiadł obok złotowłosej, która z lekkim zdziwieniem i przykrością wpatrywała się w oddalający pojazd.
-Nie przejmuj się nią.- rzekł chłopak.
-Powiedziałam coś nie tak?- spytała Ruta, nie rozmawiała zbyt często z Liljanh, lecz zawsze była to ciepła, uśmiechnięta istota, troszcząca się o nich.
-Nie… Po prostu przywołało to jej złe wspomnienia.- na chwilę zapadła cisza, Ruta wiedziała co znaczą złe wspomnienia, sama takowe posiadała i na samą myśl o nich jej dłonie samoistnie zaciskały się w pięści, a w oczach pojawiały się łzy, które i tak nie spływały.
-A tak w ogóle czemu Lorda nazywasz Esyo skoro inni mówią do niego Eizo?- spytała nagle Ruta przerywając nieco niewygodną ciszę. Kieru spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, jednak po chwili uśmiechnął się.
-Sam już nie pamiętam dlaczego tak mówię, ale od kiedy go poznałem tak go nazywam.
-Och rozumiem… a kiedy go poznałeś?- spytała nieco niepewnie, lecz z zaciekawieniem dziewczyna. Widziała, że dobrze się ze sobą dogadują i łączy ich specyficzna więź, której nie raz nie do końca była w stanie pojąć.
-Hmmm… dokładnie nie pamiętam… ale to było jakieś 300 lat temu, w pewnym sensie ocalił mnie.- odpowiedział przypominając sobie tamte czasy, były to zarazem bardzo bolesne wspomnienia jak i szczęśliwe. Śmierć przepleciona ze zbawieniem, jak sam uważał.
-Heeee…. Nie wiedziałam, że masz ponad 300 lat, szczerze to myślałam, że jesteśmy w podobnym wieku.- rzekła Ruta naprawdę zaskoczona tą informacją, zawsze uważała, że Kieru może być niewiele od niej starszy, może zakładała tak przez jego nieraz dziecinne zachowanie, chociaż jakby przyjrzeć się bliżej jego relacji z Lordem to znają się naprawdę dobrze.
-Naprawdę?- zaśmiał się chłopak, a złotowłosa przyjrzała mu się, ciepła karnacja skóry, ciemne włosy wpadające w granat nieco przydługie, do tego oczy tak ciemne jak nocne niebo i do tego smukłe ciało niezbyt umięśnione, z wyglądu mógł być w jej wieku, a może nawet i młodszy. Nie mogła zaprzeczyć był on przystojny o nieco kobiecych rysach twarzy, ale to tylko nadawało mu więcej uroku i do tego dołeczki przy każdym nawet najmniejszym uśmiechu.- A pomyśleć, że mam już 376 lat jeśli się nie mylę. Kotołaki nawet 250 lat nie dożywiają heh…-zaśmiał się krótko i spojrzał na Rutę.
-Ale nie jesteś 100% kotołakiem, nie masz na przykład ogona jeśli się nie mylę.- chłopak zaśmiał się ponownie, lecz tym razem głośniej.
-100% kotołak … heh… jestem tylko nim w połowie, a w drugiej zaś Ankahi(1), chociaż nie wiele mam z nim wspólnego.- Ruta nie spuściła wzroku ani na chwilę z chłopaka, usilnie dopatrując się cech Ankahi, ale faktycznie nie wiele miał z tej istoty. Chociaż jak tak bliżej mu się przyjrzała dostrzegła kocie uszy schowane za rozczochranymi włosami, dostrzegła je już wcześniej, lecz rzadko kiedy zwracała na nie uwagę.
-Pochodzisz z Kagera? Sąsiaduje ona z Ankoug nieprawdaż?
-Ymmm… tak chociaż długo tam nie zagrzałem miejsca, jak byłem młody przygarnął mnie Esyo. Jakoś za specjalnie dobrze nie wspominam tej krainy. Chociaż ogólnie ta kraina ma dość… niezbyt pozytywną opinię….- odpowiedział Kieru jednak pod koniec był nieco nieobecny jakby myślami wrócił do tego miejsca, a jego wzrok jednoznacznie wskazywał na to, że mówi prawdę. – A ty skąd pochodzisz?- spytał chcąc zmienić temat.- Bo  jak sobie dobrze przypomnę to nie mówiłaś gdzie się urodziłaś.
-…szczerze… to nie wiem… nawet nie pamiętam jak wyglądali moi rodzice… pamiętam tylko rzeczy które się wydarzyły od mojego 7 roku życia. Ale przecież to nic takiego…- po chwili milczenia odpowiedziała początkowo zacinając się.  To prawda, nigdy nie poznała swoich rodziców, a bynajmniej ich nie pamiętała. Jedyną rodziną jaką miała byli jej dziadkowie, jak później się okazało nie spokrewnionymi z nią. Ciężko było jej o tym mówić, ale nie wstydziła się tego było tak jak mówiła i po części cieszyła się z tego… przypominając sobie te czasy bólu i cierpienia gdy miała 7 lat wolała nie wiedzieć co przeżywała, gdy były jeszcze młodsza.
-Ja nie chciałem byś musiała o takich rzeczach mówić…- powiedział zakłopotany kotołak, zrobiło mu się jej żal poniekąd rozumiał jej ból. Sam nie znał swej matki, a jego dzieciństwo do pewnego momentu było radosne i spokojne.
-Heh… nic się nie stało przecież. Gdybym nie chciała to bym nie powiedziała. Skoro ty mi nieco o sobie opowiedziałeś to chciałam odpowiedzieć na twoje pytanie.- uśmiechnęła się niezdarnie, bo mimo radosnego wyrazu twarzy było w jej oczach widać smutek, żal i rozmyte obrazy przeszłości.
-Głupia.- powiedział Kieru widząc to po czym pogłaskał ją po głowie. Fakt, że często się z nią sprzeczał, lecz teraz o tym nie pamiętał czuł jakby rozmawiał z kompletnie inną dziewczyną, z dziewczyną która tak jak i on ma za swymi plecami koszmary przeszłości nękające ich do dziś.  Widział w niej pokrewną duszę, która tak jak i on ją rozumie go.




(1) Ankahi- istota zamieszkująca Krainę Kagera ( Kraina Cieni), żywiąca się cierpieniem innych.

piątek, 10 października 2014

Mapa

Witam :)
     Mam dzisiaj do pokazania wam mapę świata Inveria w którym dzieją się bynajmniej początkowe wątki opowiadania mojego autorstwa. Jest to świat oczywiście fikcyjny i przeze mnie stworzony. :)
Jak na razie nie jest on zbytnio czytelny i ciekawy jednakże wraz z czasem będę go poprawiać i uzupełniać (na moim druku jest o wiele więcej miast i wraz z tym nazw przez co muszę to jakoś rozplanować).
Oczywiście w raz z tym postem pojawi się na blogu zakładka "Świat Inveria" gdzie będzie można znaleźć tą mapę jak i z czasem informacje na temat tego świata.
Pozdrawiam :)


P.S. W przyszłym tygodniu lub za dwa tygodnie pojawi się zakładka zawierająca słownik pojęć jakie pojawiają się w moim opowiadaniu :)

sobota, 4 października 2014

Rozdział 3

Witam ponownie tym razem mam dla was 3 rozdział ^^ mam nadzieję, że nie wyszedł mi aż tak źle jak myślę:)
Zapraszam do czytania i komentowania. :)
P.S.  Przepraszam za wszelakie błędy.

Rozdział 4 ukaże się 18 października.

Rozdział 3


W jednej z paru karczm na uboczu głównej drogi handlowej. Jak zwykle roiło się od przejezdnych, handlarzy i kupców szukających tam chwili wytchnienia, dobrego posiłku i nie raz noclegu. W ciepłym wnętrzu zajazdu oświetlonego w każdym nawet najmniejszym zakamarku rozbrzmiewały głośne rozmowy i towarzyszące przy tym śmiechy. Atmosfera non stop przyjazna i miła dla każdego. Jednak nad jednym ze stolików umieszczonych pod oknem wisiała ciężka, gęsta kłębiąca w sobie wiele negatywnych emocji atmosfera doprawiona szczyptą grobowej ciszy. Dwoje istot siedzących na wprost siebie co chwile spoglądało drugiej w oczy w tym Ruta z nie lada do zignorowania nienawiścią przesiąkniętą  do samego jej źródła morderczym jadem.
-I jak smakuje ci tutejsza dziczyzna?- spytał Eizo nie potrafiąc powstrzymać kącika ust do uniesienia się. Atmosfera jaka między nimi panowała bawiła go, a samo zachowanie dziewczyny było jeszcze tym bardziej zabawne.
Dziewczyna w odpowiedzi mlasnęła jedynie głośno i wbiła w niego przeszywające spojrzenie po czym ponownie wróciła do konsumpcji zawartości swojego talerza.
–Dzisiejszej nocy bardzo intensywnie świeci Księżyc, nie uważasz?- cień uśmiechu jaki towarzyszył mu przez cały wieczór nie schodził z jego twarzy ani przez chwilę. W tej chwili był kompletnym przeciwieństwem Ruty, która od paru dni dąsała się na niego niemiłosiernie. Nie robiła tego bez powodu. Dzień po przekroczeniu granicy po godzinnych truciach złotowłosej Lord zgodził się by przedyskutować jej ewentualne wypuszczenie. Choć bądź co bądź nie miał na to w ogóle ochoty. Po tym wydarzeniu za każdym razem gdy poruszała takowy temat Lord skutecznie ją ignorował lub zmieniał temat. .- Było by można przejść się teraz po piaszczystej plaży. Miałoby to taki magiczny klimat.- konturował Lord nie spuszczając wzroku z twarzy Ruty w której coraz bardziej wzrastała złość.
-Pierdzielony romantyk się znalazł. –syknęła pod nosem złotowłosa przeżuwając kawałek mięsiwa. Wiedziała, że jedynie droczy się z nią, że chce ją jeszcze bardziej wkurzyć, ale mimo tej świadomości nie była wstanie ignorować jego zachowania. Z każdą sekundą była coraz bardziej podminowana.
Dziewczyna nagle wbiła brutalnie widelec w wysmażoną dziczyznę. Starała się go nie rzucić w osobnika siedzącego przed nią.
-A tak w ogóle to o co się złościsz?- spytał nadmiernie miłym i ciepłym głosem Eizo. Złotowłosa skierowała swoje oczy przesycone żądzą krwi na blondyna wraz z tym zaciskając mocno dłoń na widelcu. Jednak po chwili jej chwyt poluźnił się, a oczy złagodniały. Przez jej głowę przemknęła myśl, czy Lord w ogóle ma zamiar kiedykolwiek ją wypuścić. Czy będzie szansa, że jeszcze kiedyś zazna wolności.
-O nic. – burknęła sfrustrowana Ruta starając się uspokoić. Wiedziała, że jej złoszczenie jedynie usatysfakcjonuje Lorda, ale mimo to grało w niej tyle sprzecznych uczuć.- Jebany jeden.- syknęła i rzuciła trzymający w dłoni widelec przed młodzieńca wbijając go w drewniany blat centymetr od jego dłoni. Nie potrafiła się jednak powstrzymać, była osobą wybuchową, do tego negatywne uczucia jakie narastały w niej wobec Eizo wgrywały nade wszystko.
-Może sobie poczytasz?- zasugerował Lord widząc parę zaniepokojonych spojrzeń obserwujących ich od pewnej chwili. Sięgnął z parapetu pierwszą lepszą gazetę i położył przed talerzem dziewczyny.
-Nie dzię…- warknęła, lecz zamilkła w połowie gdy ujrzała nagłówek jednego z artykułu. Chwyciła papier i rozłożyła w dłoniach uważnie przeglądając jego treść. Z każdym słowem przeczytanym przez nią jej rysy twarzy tężały, a oczy zaś ciemniały.
-Coś nie tak?- spytał poważnie zaniepokojony blondyn.
-Skradziono Shangen Światła.- odpowiedziała spokojnie gdy skończyła czytać artykuł.
-Ciekawe czy to Gomoar posunął się do takiego czynu czy też może Kader się zbudził.- zadumał się Eizo, a Ruta przemilczała to wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Czy ja wiem czy Gomoar byłby wstanie posunąć się do takiego czynu. Fakt, faktem toczą z Ais wojny za pośrednictwem elfów, ale bądź co bądź wątpię by byli w stanie coś takiego zrobić.
-A więc sądzisz, że Kader za tym stoi?
-Sama nie wiem, ale z tego co wcześniej na mieście słyszałam zanim mnie schwytano to księżniczka Ays dołączyła do niego. Więc czy nie znaczy to jednoznacznie, że coś planuje? Skoro od wieków chciał w pierw zawładnąć Ais więc czy księżniczka Ays nie jest bardzo mocnym sojusznikiem?- Ruta nie żyła zbyt długo więc nie miała w swoim życiu do czynienia z atakami Kadera, jedynie słyszała różne historie na jego temat, że niegdyś miał zostać władcą Krainy Ais i wszystko szło ku temu by to spełnić, jednakże pewnego razu Król będący na łożu śmierci zmienił nagle zdanie. A że Kader okazał się mściwą istotą chciał usunąć z życia każdego moc światła, lecz by to uczynić wpierw musiał podbić Ais.  Zaś księżniczka Ays była dzieckiem długo wyczekiwanym przez aktualną parę królewska jak i wszystkich poddanych. Jaka wybuchła w śród nich radość gdy mała dziewczynka przyszła na świat. Z tej okazji nadano jej imię na cześć ich królestwa. Radość z każdą chwilą była coraz większa, lecz sięgnęła zenitu gdy okazało się, że mała księżniczka jest Saino.  Zwana przez wszystkich była „Przyszłą Monarchinią” lub też „ Aniołem Ais”. Ale radość gwałtownie u gasła, a dziewczę zostało nazwaną „przeklętą” kiedy okazało się, że nosi w sobie nie element światła, a wrogi im element cienia.
-Nie nasza to sprawa. Nas się to nie tyczy. A raczej mnie. Czy moc światła będzie istnieć czy też nie mi to nie sprawi najmniejszej różnicy. – oznajmił beznamiętnie Eizo.
-Dla czego tak mówisz?
-Dla istot Ciemności tak zwana magia światła do niczego nie jest potrzebna, po prostu jej nie używamy, a nawet jest dla nas szkodliwa. Więc oczywiste jest, że nie specjalnie ważne są dla mnie losy Ais.
-A co z innymi? Nie liczą się dla siebie ich losy?
-A dla czego mają się liczyć? Jak wiesz nasz świat posiada dwa kontynenty Doltnit i Aircorn.  Dla Doltnit energią podstawową, bazową dzięki której jej istoty mogą żyć jest ciemność, zaś dla Aircorn światło. Jedynie Kraina Wody Letaquan jest wyjątkiem, gdyż jej mieszkańcy nie czerpią swojej mocy ani z ciemności, ani z światła. Więc niech każdy martwi się o swoje. – wyjaśnił Lord z lekkim znużeniem, jakby w cale nie mówił o czyimś istnieniu, a wręcz o czymś banalny, błahym, nudnym. Ruta zdziwiła się, a w jej ciele znowu wzrastała złość nie do końca mogła zrozumieć jak można być tak obojętnym wobec innych.
-Nie udawaj takiej zdziwionej, sama nie jesteś lepsza. Masz gdzieś życie innych.- dodał widząc reakcję dziewczyny z pewnością wymalowaną na twarzy.
-Jak możesz tak mówić skoro mnie nie znasz!- krzyknęła złotowłosa podnosząc się z krzesła i uderzając dłońmi o blat stołu.
-A czy się mylę?- spytał spokojnie w ogóle nie poruszony rozwścieczoną dziewczyną Eizo. Na te słowa Ruta otworzyła szerzej oczy i zamarła nie wiedziała co ma powiedzieć, a jej złość ustąpiła po części. Zacisnęła dłonie w pięści, lecz nic nie zrobiła jedynie spokojnie usiadła i wbiła spojrzenie w swoje kolana. Młodzieniec przyglądał się jej jeszcze przez chwilę po czym Ruta nie unosząc wzroku znad swoich stóp podniosła się i wyszła z karczmy.
-Lordzie list do ciebie przybył.- oznajmiła Liljanh jak zawsze odziana w czerwień, gdy tylko Eizo podszedł do wozu.
-Od kogo?- spytał poprawiając płaszcz na ramionach.
-Od Hrabiego Saint Asagi’ego.
-Asagi’ego?- zdziwił się blondyn.- Dziękuję za informację. –dodał po chwili i w tym właśnie momencie rozbrzmiał głośny krzyk, pisk i warczenie. Powóz w miejscu gwałtownie zaczął bujać się na boki.- Co tam się dzieje?- spytał zdziwiony Lord wskazując Liljanh na wóz. Kobieta jedynie westchnęła, podeszła do drzwiczek i otworzyła je szybko.
-Proszę Lordzie samemu zobaczyć.- rzekła ze zrezygnowaniem.
-Ty głupia…!!- krzyknął Kieru wypadając z wozu, przeturlał się po ziemi 2 metry po czym się zatrzymał i szybko wstał otrzepując z brudu.
-Ja się tu nie wpraszałam!- krzyknęła z wnętrza Ruta.- Więc nie miej do mnie pretensji!!
-Czy ja mam do ciebie jakieś pretensje?!!
-Nie no w ogóle nie masz!!
Eizo westchnął ciężko podirytowany, chwycił ciemnowłosego kotołaka za kar i popchnął w stronę wozu zmuszając tym by wsiadł.
-Liljanh ruszamy w tej chwili.- rzekł po czym schował się w wnęce powozu, który od razu ruszył. Kopyta koni uderzały o glebę z ogromnym impetem przybierając coraz to bardziej zawiłą prędkość. 
-O co tym razem poszło?- spytał wreszcie Lord przerywając tym morderczy pojedynek na spojrzenia.
-O nic.- burknął Kieru mierząc nienawistnym spojrzeniem Rutę.
-Yhym.- mruknęła sarkastycznie dziewczyna wywracając przy tym oczyma.
-Co się odzywasz?!
-A czy ja się odezwałam?!
-Tak! Twoja osoba strasznie mnie irytuje!
-A myślisz, że ty nie jesteś wkurzający?! Nie jestem tutaj bo chcę, tylko, że muszę.
-Nikt Cię tu nie trzyma, chcesz to sobie idź!
-Dobra! A więc ja wysiadam!- oznajmiła głośno Ruta po czym wstała ze swego miejsca i podeszła do drzwiczek otwierając je od razu na oścież. Silny wiatr uderzył w podróżujących próbując również wyrwać drzwi z zawiasów. Ruta trzymając się mocno za ścianki wozu wychyliła się z niego rozglądając po leśnej okolicy.
-To wysiadaj!- odpowiedział jej Kieru z grymasem na twarzy. Złotowłosa nie wahając się wystawiła nogę poza drzwi gotowa by wyskoczyć z rozpędzonego wozu.
-Zatrzymać konie!- podniósł głos nieco podirytowany , a wręcz wkurzony  nie jasną dla niego sytuacją. Powóz gwałtownie się zatrzymał rzucając wszystkimi.
-Dziękuję.- rzekła Ruta, a następnie wyskoczyła na twardą, suchą ziemię.
-Jesteś tego pewna?- spytał Eizo wychylając się na zewnątrz.  Wiejący wiatr rozwiał jego jasne włosy z twarzy ukazując na chwilę niesprawne prawe oko z czarnym symbolem na powiece.
Ruta zawahała się przez chwilę czując niepewność, lecz szybko z siebie to uczycie wyparła. W końcu od początku tego chciała, ale w Malumei było zbyt niebezpiecznie…. Z resztą „ziemie niczyje” wcale lepsze nie były.
-Oczywiście.- rzekła pewnie dziewczyna i hardo ruszyła w kierunku z którego jechali.
-No dobrze, a więc powodzenia.- powiedział spokojnie.- Na pewno ci się przyda.- dodał po chwili z tajemniczym błyskiem w oku. Ruta syknęła coś niezrozumiałego pod nosem zmuszając się przy tym by się nie odwrócić. -Tylko uważaj na siebie. Pamiętaj, że ciągle znajdujemy się na terenach lubujących się w szemranych interesach, czarnym rynku i handlem żywym towarem. A ty bez broni, środków do życia i zakuta w kajdanach jesteś bardzo atrakcyjnym i łatwym celem. No ale cóż… Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.- dopowiedział jeszcze na pożegnanie Eizo, a następnie konie ruszyły. Po przejściu paru metrów złotowłosa odwróciła się, kurz pozostawiony przez konie opadł nieco ukazując oddalający się tył wozu.
Ponownie się obróciła i zaczęła żwawo maszerować. Do najbliższej wioski miała parę kilometrów, a do miasta pół dnia drogi na piechotę.
Westchnęła ciężko, gdy uświadomiła sobie, że wykonuje akt ogromnej głupoty.

-Nie szkoda ci pieniędzy co na nią wydałeś?- spytał Kieru od razu gdy tylko ruszyli. Powinien się cieszyć, że pozbył się tego balastu, ale jednak nie potrafił się nawet uśmiechnąć.
-Pieniędzy mi nie brakuje.- odpowiedział Lord.- Madeida.- wypowiedział dość cicho zaklęcie, po chwili przed nim pojawiła się niewielka, świecąca na jasno obręcz.  Jaskrawa plama błysła w niej, a następnie z pierścienia wyłonił się niewielki ptak z czerwoną wstążką przewiązana przez szyję z białym, niewielkim zwitkiem papieru. Smukłymi palcami Eizo wysunął rulon, a kremowy ptak zniknął tak samo jak się tu pojawił, a wraz z nim magiczny portal.
Jasnowłosy rozwinął papier i nim zdążył wczytać się w pierwszą linijkę atramentowych liter rozbrzmiał dźwięk tłuczonego szkła. Średniej wielkości, szary kamień wleciał przez niewielkie prostokątne okno tyłu wozu upadając na podłogę parę centymetrów od butów kotołaka. Przezroczyste drobinki uniosły się nad głowami mężczyzn po chwili opadając.
-Co jest?!- krzyknął przestraszony kotołak w raz z jego słowami konie impulsywnie zatrzymały się, a Eizo jak gdyby nigdy nic wstał i otworzył drzwiczki. Nie minęła nawet minuta, a stała już w nich zasapana Ruta z nieco zmieszaną miną. Lord gestem ręki zaprosił ją do środka.
-Myślałem, że szybciej się pojawisz.- dodał po chwili i wrócił do listu. Dziewczyna w milczeniu zajęła miejsce obok Kiru, który również wolał zachować ciszę.- Następny przystanek Kraina Ankoug.- rzekł gdy tylko przeczytał list i złożył go na 4 części.
-Znaczy się mnie może wielmożny Lord wysadzić w najbliższym mieście nie będę Lordowi przeszkadzać w podróży. A jeśli nie będzie to problem to mógłby mi również Lord te kajdany zdjąć.- rzekła Ruta lecz w odpowiedzi uzyskała tylko tajemniczy półuśmiech, którego w żadnym stopniu nie była wstanie rozszyfrować.
-A po co tam jedziemy?- spytał kotołak kompletnie puszczając mimo uszów wypowiedź dziewczyny.
-Nasz dobry przyjaciel Asagi Sainto nas zaprasza w swe progi.




szablon wykona� Eyes Only dla wioski szablon�w przy pomocy shooters, Kieran O'Connor