wtorek, 14 października 2014

Rozdział 4

Witam :) W tym tygodniu będzie wyjątkowo bo rozdział wstawiam dzisiaj, gdyż w sobotę nie będę miała zbytnio na to czasu ( jadę na wystawę psów co trochę czasu jednak zabierze bo do innego miasta), a w środę, czwartek i piątek nie będę miała możliwości zbytniej by zerknąć tutaj. 
Rozdział 4 tak jak reszta mojego opowiadania nie jest zbyt rewelacyjna, jak i nie jest też dopracowana. Mam nadzieję, że jeśli nie porzucę tego projektu( czego nie uczyniłam przez ponad pół roku) to po maturze wezmę się za solidną korektę :) 
Wiem, że moje słownictwo jak i sam opis fabuły może nie jest zbyt zadowalający jednakże jak będę mieć więcej czasu (po maju) niż tylko sobotę na pisanie 1 rozdział to postaram się to zmienić.

Zapraszam do czytania i komentowania ^^.

Rozdział 4

Miasto Kiete w Krainie Nimder.
           
            Miasto Kiete, miasto portowo-handlowe z dostępem do morza Kietena z którego wywodzi się nazwa owego miasta. Miasto obrośnięte dookoła bujną zielenią, posiadające w swoich terenach jezioro o krystalicznej wodzie, którego wiele tutejszych legend się tyczy.
Słońce będące w zenicie swymi gorącymi promieniami otuliło ciepłem i oświetliło tutejszą zabudowę oraz tętniący wiecznie życiem rynek nieopodal portu, na którym to handlarze z najróżniejszych zakątków świata zbierają się by zaoferować swe najlepsze produkty, aromatyczne zioła, przyprawy czy też najpiękniejsze i najdroższe tkaniny, biżuterię, antyki.
            Czarny powóz zaprzężony w 6 ogromnych rumaków zatrzymam się wśród innych wozów w najróżniejszych kolorach i kształtach, a na przedzie posiadające najróżniejsze bestie od lądowych po przez latające do wodnych.
W pierw z wozu wysiadł Lord Eizo ściągając ciemny płaszcz, spoglądając przy okazji na błękitne, bezchmurne niebo.  Rozejrzał się po żywej zieleni migocącej w promieniach słonecznych oraz po jasnych budowlach z czerwonymi i zielonymi dachami, a między nimi tłumy podróżujących, handlarzy i kupców kierujących się w kierunku morza na rynek.
 -Możesz zdjąć mi te kajdany i ja sobie już pójdę, nie będę ci już głowy zawracać.- nie zdążyła nawet wysiąść, promienie słoneczne jeszcze nie dosięgły jej źrenic, a Ruta przerwała długą ciszę jaka panowała między nimi.
-Ja cię nie trzymam, możesz iść.- odpowiedział jej blondyn podwijając rękawy jasnej koszuli.
-Tak? To cudownie, To zdejmij mi tylko to żelastwo.- uradowała się złotowłosa.
-Nie.- odpowiedział szybko, pewnym głosem Eizo- Liljanh co chcesz by ci kupić?- Jak szybko odpowiedział tak i błyskawicznie zmienił temat.
-Ale, ale … obiecałeś mi wtedy.- wydukała sparaliżowana odpowiedzą dziewczyna. Wyczekiwała tego tak długo, myślała, że nie puszczał jej wcześniej tylko dlatego, że byli na niebezpiecznych ziemiach.
-Ja? Ja coś obiecywałem? Nic ci nie obiecywałem.-  rzekł Eizo pewnym, nonszalanckim głosem, a jego oko spojrzało na Rutę z wyższością.
-Snob jeden.- mruknęła pod nosem z niezadowolenia. Była zbyt łatwowierna, ale postanowiła, że już nigdy nie zaufa tej szui.
-Co jest? –spytał śpiący Kieru przecierając zaspane oczka.
-Nic.- burknęła dziewczyna bujając lekko łańcuchem.
-A tej co?
-Kto ją tam wie.- odpowiedział z Lord z subtelnym łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
-Coś mi tu śmierdzi i nie chodzi mi tu wcale o odór ryb, którego nie cierpię, ale o twój jakże dobru humor i ten uśmiech… Od kiedy ty tak często się uśmiechasz Esyo? Przerażasz mnie.
-Idźcie już bo handel już od dawna żyje w pełni. A mi Lordzie kup co uważasz za słuszne. Parę owoców, coś do picia. Nic specjalnego.- rzekła Liljanh odziana jak zawsze w jedną ze swych sukni, biało szkarłatną z odkrytymi ramionami, do tego zaś brązowy kapelusz chroniący przed Słońcem. –Kieru pilnuj się tylko, chyba nie chcesz by znowu Lord musiał cię szukać.- na twarzy chłopaka pojawił się grymas urazy. Nie uważał, że to on się gubił, czy też, że było to z jego winny. Sądził po prostu, że to inni się gubili.

**
-Będziesz się tak dąsać przez cały ten czas? Zobacz jaka piękna jest dziś pogoda. –zagadał do Ruty Eizo widząc jak dziewczyna chodzi wciąż niezadowolona.
-Nie dąsam się. Będę się cieszyć jak zdejmiesz mi wreszcie to.- powiedziała poruszając przy tym na końcu łańcuchami.
-Ale po co?- spytał chcąc się z nią podroczyć, lecz dziewczyna jedynie prychnęła i przyspieszyła kroku.
-Niech się panienka uśmiechnie. Każdej kobiecie lepiej jest z uśmiechem na twarzy. Poza tym na pewno lepiej by się poczuł panienki luby, gdyby panienka była rozpromieniona.  – zaczepiła Rutę, niezbyt wysoka, puszysta kobieta o rdzawych włosach, która najwidoczniej nie ujrzała łańcuchów pomiędzy nadgarstkami złotowłosej. Dziewczyna syknęła pod nosem domyślając się o kogo chodziło jej z tym „lubym”, spojrzała na kobietę stojącą uradowaną za stoiskiem z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ruta nieznacznie odwzajemniła i już miała iść dalej gdy jej uwagę przykuła jedna z tkanin leżąca wśród innych bel na straganie. Podeszła do niego i musnęła opuszkami palców.
-Piękny materiał, ma panienka naprawdę oko.- rzekła sprzedawczyni biorąc belę z granatowym aksamitem z wydzierganymi mozolnie złotymi i srebrnymi wzorami. Kobieta rozwinęła tkaninę i ułożyła na innych by było można ujrzeć lepiej wzorzysty materiał.
-Przepiękny.- wyszeptała zachwycona Ruta. Sprzedawczyni uśmiechnęła się z czułością w oczach. Wyciągnęła skrawek materiału spod blatu stoiska i szybkim krokiem obeszła go by znaleźć się po chwil za złotowłosą. Dziewczyna dyskretnie schowała łańcuchy pod przydługą, kremową koszulą by nie przestraszyć kobiety.
-Powinnaś twarzyczkę odsłonić.- powiedziała i delikatnie palcami zaczesała włosy Ruty do tyłu po czym skrawkiem materiału związała je.- Wiedziałam!- krzyknęła uradowana.- Idealnie komponuje się z twoimi cudnymi włosami.
-Ale ja nie mogę…- zaczęła dziewczyna widząc na ramieniu koniec długiego lecz wąskiego, granatowego skrawka tkaniny.
-Co nie możesz? Mi się on na nic nie przyda. A tobie on bardzo pasuje. Nie raz słyszałam, że jest to materiał piękny lecz przez te srebrne nicie i chłodny granat jest to tkanina o zimnej barwie, ale przy tobie świeci on całym swoim blaskiem.
-To dziękuję.- odpowiedziała z niewielkim lecz przepełnionym szczerą radością uśmiechem.
-Jako twój luby uważam, że ten także by ci pasował.- wtrącił nagle Eizo wprost przy uchu złotowłosej, która nie wiedząc czemu zarumieniła się.
-Racja, racja. Do tak ciepłej osóbki taki ciemny, a zarazem jasny pasuje doskonale…
**
-I po co Pan je kupił?- spytała Ruta, gdy tylko odeszli kawałek od stoiska.
-Spodobały mi się i tyle. – odparł trzymając w dłoni niewielki pakunek.
-Głodny jestem chodźmy wreszcie coś zjeść! Bo jak na razie to tylko jakieś szmatki kupiliśmy. Widziałem tam na rogu piekarnię tak w ogóle jeśli kogoś to interesuje.- jęczał Kieru znużony zakupami dla niego tak nie istotnymi i bezużytecznych rzeczy.
-Spokojnie mamy czas, a ty z głodu w ciągu 5 minut nam tu nie padniesz.- kotołak nadął policzki z niezadowolenia, lecz nic nie odpowiedział wolał nie wdrażać kłótni w tej chwili.
**
Noc nastąpiła szybko, gwieździste niebo rzuciło na tutejszą okolicę jasny blask, a ciepłe podmuchy wiatru poruszały od czasu do czasu liśćmi tutejszej flory.
-Gdzie jest Esyo?- spytał Kieru, gdy tylko podszedł do kobiet siedzących na kocu nieopodal wozu przy lesie.
-Poszedł poszukać noclegu dla was.- odpowiedziała Liljanh.- Chociaż może to być trudne tutaj.
-Jak dobrze… Mam już dość spania w pozycji siedzącej.- rzekł Kieru ignorując drugą część wypowiedzi kobiety.
-Nie masz co narzekać. Poza tym jutro już będziesz spać w kajucie statku, którym popłyniecie do Ankoug.
-A o której statek wypływa?- spytała Ruta zaciekawiona tematem rozmowy dwójki. Wiedziała, że wybierają się na drugi kontynent lecz nie spodziewała się, że tak szybko plany przeistoczą się w rzeczywistość.
-Z samego rana zawiozę was na port gdzie wsiądziecie na statek on zaś około godziny 9 powinien wypłynąć. – odpowiedziała spokojnie jak to miała w zwyczaju Liljanh.
-Czemu mówisz tak jakbyś ty nie miała popłynąć z nami?- spytała dziewczyna zdziwiona tym co dostrzegła. Brunetka zaś uśmiechnęła się subtelne, lecz ten gest nie miał nic wspólnego z radością, był to smutny, chłodny uśmiech tak nie pasujący do niej. Po chwili kobieta wstała i podeszła do białego ogiera, którego z czułością pogłaskała.
-Bo nie będzie mnie z wami podczas tej podróży, lecz nie martw się będę na was czekać w porcie w Ankoug.- jej słowa były przepełnione żalem, smutkiem, zimne jak lód.
-Ale jak…
-Wybaczcie, ale muszę nakarmić i napoić konie.- przerwała szorstko Rucie Liljanh, a jej rysy twarzy stężały .
Gdy tylko powóz oddalił się Kieru usiadł obok złotowłosej, która z lekkim zdziwieniem i przykrością wpatrywała się w oddalający pojazd.
-Nie przejmuj się nią.- rzekł chłopak.
-Powiedziałam coś nie tak?- spytała Ruta, nie rozmawiała zbyt często z Liljanh, lecz zawsze była to ciepła, uśmiechnięta istota, troszcząca się o nich.
-Nie… Po prostu przywołało to jej złe wspomnienia.- na chwilę zapadła cisza, Ruta wiedziała co znaczą złe wspomnienia, sama takowe posiadała i na samą myśl o nich jej dłonie samoistnie zaciskały się w pięści, a w oczach pojawiały się łzy, które i tak nie spływały.
-A tak w ogóle czemu Lorda nazywasz Esyo skoro inni mówią do niego Eizo?- spytała nagle Ruta przerywając nieco niewygodną ciszę. Kieru spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, jednak po chwili uśmiechnął się.
-Sam już nie pamiętam dlaczego tak mówię, ale od kiedy go poznałem tak go nazywam.
-Och rozumiem… a kiedy go poznałeś?- spytała nieco niepewnie, lecz z zaciekawieniem dziewczyna. Widziała, że dobrze się ze sobą dogadują i łączy ich specyficzna więź, której nie raz nie do końca była w stanie pojąć.
-Hmmm… dokładnie nie pamiętam… ale to było jakieś 300 lat temu, w pewnym sensie ocalił mnie.- odpowiedział przypominając sobie tamte czasy, były to zarazem bardzo bolesne wspomnienia jak i szczęśliwe. Śmierć przepleciona ze zbawieniem, jak sam uważał.
-Heeee…. Nie wiedziałam, że masz ponad 300 lat, szczerze to myślałam, że jesteśmy w podobnym wieku.- rzekła Ruta naprawdę zaskoczona tą informacją, zawsze uważała, że Kieru może być niewiele od niej starszy, może zakładała tak przez jego nieraz dziecinne zachowanie, chociaż jakby przyjrzeć się bliżej jego relacji z Lordem to znają się naprawdę dobrze.
-Naprawdę?- zaśmiał się chłopak, a złotowłosa przyjrzała mu się, ciepła karnacja skóry, ciemne włosy wpadające w granat nieco przydługie, do tego oczy tak ciemne jak nocne niebo i do tego smukłe ciało niezbyt umięśnione, z wyglądu mógł być w jej wieku, a może nawet i młodszy. Nie mogła zaprzeczyć był on przystojny o nieco kobiecych rysach twarzy, ale to tylko nadawało mu więcej uroku i do tego dołeczki przy każdym nawet najmniejszym uśmiechu.- A pomyśleć, że mam już 376 lat jeśli się nie mylę. Kotołaki nawet 250 lat nie dożywiają heh…-zaśmiał się krótko i spojrzał na Rutę.
-Ale nie jesteś 100% kotołakiem, nie masz na przykład ogona jeśli się nie mylę.- chłopak zaśmiał się ponownie, lecz tym razem głośniej.
-100% kotołak … heh… jestem tylko nim w połowie, a w drugiej zaś Ankahi(1), chociaż nie wiele mam z nim wspólnego.- Ruta nie spuściła wzroku ani na chwilę z chłopaka, usilnie dopatrując się cech Ankahi, ale faktycznie nie wiele miał z tej istoty. Chociaż jak tak bliżej mu się przyjrzała dostrzegła kocie uszy schowane za rozczochranymi włosami, dostrzegła je już wcześniej, lecz rzadko kiedy zwracała na nie uwagę.
-Pochodzisz z Kagera? Sąsiaduje ona z Ankoug nieprawdaż?
-Ymmm… tak chociaż długo tam nie zagrzałem miejsca, jak byłem młody przygarnął mnie Esyo. Jakoś za specjalnie dobrze nie wspominam tej krainy. Chociaż ogólnie ta kraina ma dość… niezbyt pozytywną opinię….- odpowiedział Kieru jednak pod koniec był nieco nieobecny jakby myślami wrócił do tego miejsca, a jego wzrok jednoznacznie wskazywał na to, że mówi prawdę. – A ty skąd pochodzisz?- spytał chcąc zmienić temat.- Bo  jak sobie dobrze przypomnę to nie mówiłaś gdzie się urodziłaś.
-…szczerze… to nie wiem… nawet nie pamiętam jak wyglądali moi rodzice… pamiętam tylko rzeczy które się wydarzyły od mojego 7 roku życia. Ale przecież to nic takiego…- po chwili milczenia odpowiedziała początkowo zacinając się.  To prawda, nigdy nie poznała swoich rodziców, a bynajmniej ich nie pamiętała. Jedyną rodziną jaką miała byli jej dziadkowie, jak później się okazało nie spokrewnionymi z nią. Ciężko było jej o tym mówić, ale nie wstydziła się tego było tak jak mówiła i po części cieszyła się z tego… przypominając sobie te czasy bólu i cierpienia gdy miała 7 lat wolała nie wiedzieć co przeżywała, gdy były jeszcze młodsza.
-Ja nie chciałem byś musiała o takich rzeczach mówić…- powiedział zakłopotany kotołak, zrobiło mu się jej żal poniekąd rozumiał jej ból. Sam nie znał swej matki, a jego dzieciństwo do pewnego momentu było radosne i spokojne.
-Heh… nic się nie stało przecież. Gdybym nie chciała to bym nie powiedziała. Skoro ty mi nieco o sobie opowiedziałeś to chciałam odpowiedzieć na twoje pytanie.- uśmiechnęła się niezdarnie, bo mimo radosnego wyrazu twarzy było w jej oczach widać smutek, żal i rozmyte obrazy przeszłości.
-Głupia.- powiedział Kieru widząc to po czym pogłaskał ją po głowie. Fakt, że często się z nią sprzeczał, lecz teraz o tym nie pamiętał czuł jakby rozmawiał z kompletnie inną dziewczyną, z dziewczyną która tak jak i on ma za swymi plecami koszmary przeszłości nękające ich do dziś.  Widział w niej pokrewną duszę, która tak jak i on ją rozumie go.




(1) Ankahi- istota zamieszkująca Krainę Kagera ( Kraina Cieni), żywiąca się cierpieniem innych.

3 komentarze:

  1. No, no. Świetny rozdział. Ale Ty pięknie piszesz. :-). Jestem pod wrazeniem tych opisów, wszystko moge sobie wyobrazić. Coraz bardziej lubie postać Lorda, jest ciekawy, dobrze przedstawiony. :-) no i Ruta... :-). Ruta jest super.
    Czekam na więcej i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa, lecz tobie nie dorównam :)

      Usuń
  2. Ciekawe:) Twoi bohaterowie są barwni. Akcja interesująca. No i jest kotołak, który mnie intryguje:)
    Poza tym postać Ruty jest świetnie poprowadzona. Lubię takie bohaterki:)
    Opowiadanie interesujące:)

    OdpowiedzUsuń

szablon wykona� Eyes Only dla wioski szablon�w przy pomocy shooters, Kieran O'Connor