sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 5

      Ach... witam :) dzisiaj tak jak było obiecane rozdział 5, mam nadzieję, że się spodoba jak i, że nie ma zbyt wielu błędów. Niestety te dwa tygodnie minęły mi niezmiernie szybko, miałam każdy dzień zawalony sprawdzianami i kartkówkami, że niestety nie miał zbyt wiele czasu by parę razy przejrzeć tekst.
A na razie zapraszam do czytania i komentowania :)
Rozdział 6 15.XI

Rozdział 5

Statek przemierzał wody oceanu Nannari de Selia wypełniony bo brzegi najróżniejszymi towarami jak i pasażerami i tych z niższych sfer społecznych jak i bardziej zamożnych, których stać było na różnego rodzaju rozrywki tutaj oferowane.
Podróż rozpoczęła się już parę godzin temu, niebo nabrało różowo pomarańczowej barwy zabarwiając nią zarazem niekończący się ocean.
-Nie dobrze mi…- jęknął Kieru po czym wychylił głowę za barierkę. –Czy ten statek mógłby przestać tak się kołysać?- dodał po chwili spoglądając w fale rozbijające się o drewnianą ścianę statku.
-Raczej nie możliwe do spełnienia, chociaż zbytnio się nie kołysze. Chodź zaprowadzę cię do kajuty tam będzie ci lepiej.- chwyciła go delikatnie Ruta za ramiona chcąc zabrać w wymienione wcześniej miejsce.
-Wątpię by gdzieś mi było lepiej…- twarz chłopaka była blada, a jego ruchy niepewne, dziewczyna chwyciła go mocniej, bojąc się, że może się przewrócić w każdej chwili.
Zeszli dwa piętra niżej i znaleźli się w wąskim, kremowym korytarzu przyozdobionym złotymi świecznikami. Było pusto wszyscy zgromadzeni tutaj poszli już jakiś czas temu na kolację rozpoczynającą bal powitalny dla gości.
-Masz wodę.- rzekła złotowłosa podając szklankę z przezroczystą cieczą. Kieru siedzący na łóżku wziął ją i wypił parę łyczków po czym spojrzał na dziewczynę i nieznacznie się uśmiechnął, powoli jego kolor twarzy wracał do normy co uspokoiło nieco dziewczynę.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Już ci lepiej?
-Tak, dziękuję.
-To się cieszę. Ale powinieneś się położyć. – rzekła stanowczo dziewczyna dając do zrozumienia, że nie chce słyszeć żadnych głosów sprzeciwu.
-Ale nic mi nie jest…- zaczął chłopak, lecz od razu tego pożałował widząc groźne spojrzenie złotowłosej.
-Masz leżeć.- warknęła po czym wzięła pustą szklankę z rąk młodzieńca i odstawiła na stoliczek. Może nie przepadała za nim do końca, on z resztą za nią też nie, lecz czuła, że musi się nim chociaż w malutkim stopniu zająć. W końcu ktoś to musiał zrobić.
-Dobrze, ale ty już sobie idź.- powiedział Kieru z nieco naburmuszoną miną.
-Nie ma sprawy, ale jak później przyjdę i się okaże, że nie leżysz to ci nogi z tyłka powyrywam i wsadzę w gardło.
-Mówiąc takie słowa w ogóle nie jesteś urocza.
-Nie miałam być urocza.- westchnęła podirytowana Ruta, a następnie wyszła z kajuty cicho zamykając drzwi. Przez chwilę stała w miejscu zastanawiając się czy aby na pewno dobrym pomysłem jest zostawienie kotołaka samego. Jednakże po chwili szybkim krokiem odeszła, nie miała powodu by się nim przejmować, nie miała również obowiązku nim się zajmować. A mimo to nie czuła się najlepiej zostawiając chorego samego.

Nocne podmuchy wiatru poruszały subtelnie wodą, a Księżyc jakby bawił się w chowanego kryjąc się za ciemnymi chmurami. Noc była przyjemna, niezbyt zimna, lekko chłodna, orzeźwiająca.
 -Czemu nie było cię na kolacji?- spytał jasnowłosy młodzieniec podchodząc do Ruty stojącej przy barierce. Dziewczyna podskoczyła nieznacznie przestraszona niespodziewanym usłyszeniem melodyjnego głosu. Była pewna, że była tu sama, że wszyscy już śpią, a ona jedyna stoi tu wraz ze swymi myślami.
-Nie było mnie?- zdziwiła się odwracając się w stronę Lorda.
-Nie widziałem cię na sali.
-A … jadłam na stołówce.- odpowiedziała spoglądając na wyrafinowany, ciemny ubiór Lorda.
-Dlaczego tam? Przecież powinnaś na sali wraz z innymi.- rzekł spokojnie, łagodnym, aksamitnym głosem, a jego błękitne oko spojrzało na złotowłosą, której kącik ust jedynie minimalnie uniósł się do góry.
-Nie przepadam za tego typu miejscami, nie czuła bym się tam swojo. Niespecjalne pasuję do bufiastych, drogich sukien i złotych sal.
-Ach…
-Poza tym powinieneś się martwić się o Kieru, a nie o mnie.- powiedziała sfrustrowana, to co rzekła było prawdą, nie lubiła tego typu miejsc, zresztą nie przepadała też za towarzystwem Eizo. Przy nim czuła się tak samo jak wśród tych zamożnych osobników, nieswojo i niepewnie, irytowało ją to.
-Byłem już u nie go i miewa się o niebo lepiej.
-Mogłeś się nim zająć wcześniej.- warknęła Ruta po czym odwróciła się w stronę oceanu by spojrzeć na bezkresną wodę o granatowej barwie takiej samej jak atłasowe, grafitowe niebo.
-Cieszę się, że ty to za mnie uczyniłaś. Dziękuję za to.- rzekł uprzejmym głosem i podszedł do dziewczyny stając parę kroków za nią i tak jak i ona spojrzał na ciemną plamę rozciągającą się aż za horyzont.
-Nie masz za co.- prychnęła i zrobiła krok w bok czując ciepło emanujące z jego ciała. – A tak w ogóle myślałam nad o moim ewentualnym uwolnieniu.- powiedziała cicho prawie szeptem i niepewnym głosem. Eizo spojrzał na jej drobną sylwetkę i odwrócony wzrok. Wyciągnął w jej stronę swoją rękę by musnąć jej żółte włosy, które tak odznaczały się na tym ciemnym tle. Jednakże w ostatniej chwili opuścił rękę.
-Ewentualnym uwolnieniu?- powtórzył niemrawo wahając się nad tymi słowami.
-Tak.- odpowiedziała Ruta, a następnie spojrzała na niego.
-A mianowicie? – swą jasna twarz ukrył w cieniu, zasłaniając w ten sposób emocje jakie malowały się na niej.
-Przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że głupotą jest z mojej strony proszenie o wypuszczenie mnie skoro Lord za tak pokaźną kwotę mnie wykupił, jednakże jestem świadoma tego, że nie będę nigdy w stanie oddać Lordowi tych pieniędzy by ten sposób odzyskać mą wolność. Tak więc pomyślałam, że jest może jakaś możliwość by chociaż po części zwrócić mi moją swobodę.- powiedziała złotowłosa na jednym wdechu, a gdy tylko skończyła na twarzy Eizo owianej cieniem ukazał się złowieszczy uśmieszek. Po ciele dziewczyny przeszedł niespodziewany dreszcz, przełknęła głośno ślinę i w milczeniu wyczekiwała na jego odpowiedź.
-Na początku miałaś możliwość odejścia, jednakże szybko z tego zrezygnowałaś.- dziewczyna syknęła cicho na myśl o tym, że przecież w kajdanach za daleko by sobie nie poszła.- A teraz jakoś hm…- zadumał się na sekundę Lord- … nie chce mi się ofiarowywać ci wolności. Tak jakoś po prostu. I może jeszcze to do ciebie nie dotarło, ale jesteś moją własnością i mogę z tobą zrobić co tylko ze chcę. I tak właściwie nie muszę wysłuchiwać twoich próśb.- rzekł po czym obrócił się na pięcie i zaczął iść w kierunku drzwi za którymi kryły się schody na dół.- Jednakże skoro jestem taki wspaniałomyślny mogę dać ci ten jeden jedyny ostatni wybór w twoim życiu. Możesz być moją niewolnicą do… do póki mi się nie znudzisz i ciebie na przykład nie sprzedam lub nie zabije, albo jeszcze coś bardziej zmyślnego nie zrobię. Albo…- w tej chwili przez jego twarz przemknął ponownie tajemniczy uśmieszek.- … zawrzemy pakt, wtedy po części tak jak chciałaś odzyskasz wolność.- rysy twarzy młodzieńca stężały nadając tym powagę słowom, które wypowiedział.- A teraz idź już spać i przemyśl to. – dodał na zakończenie, a na jego twarzy na chwile wkradł się szarmancki uśmiech, który najbardziej z tego wszystkiego sparaliżował Rutę, gdyż tylko z wierzchu był oblany lukrem zaś w środku znajdowała się sama dusza szatana.
-…pakt…?- zdziwiła się złotowłosa gdy została sama. Jeszcze przez chwile wpatrywała się w granatową połać otulającą cały krajobraz po czym powędrowała do swojej kajuty, lecz nie była w stanie przymknąć oczu chociażby na 5 minut. Jej głowę zaprzątała myśl, że już nigdy nie będzie „wolna jak ptak”.

            Sala o złocistych detalach i szmaragdowych ścianach sięgających do wysoko usadzonego nad ciemną posadzką szklanego sufitu. A między złoto-kryształowymi stolikami wirujący kelnerzy ze srebrnymi tacami wypełnionymi talerzami z wykwintnymi daniami. Rozmowy rozpalały się po miedzy gośćmi, między kobietami odzianych w wyrafinowane, suknie z najdroższych tkanin, z najpiękniejszymi biżuteriami tego świata i najróżniejszymi fryzurami przyozdobionymi nieraz jeszcze dziwniejszymi stroikami. Oraz między mężczyznami o pokaźnych wzrostach, przyodzianych zazwyczaj w czarne fraki i garnitury uwydatniającymi piękno swych dam.
 -Lepiej już się czujesz? Nie było ciebie na śniadaniu.- rzekł Eizo siedząc przy jednym ze stolików wraz z Kieru, który rozglądał się dookoła nie dowierzając wielkości jak i bogatemu wystrojowi tej sali.
-Tak, dzięki że pytasz. Teraz już wszystko ze mną w jak najlepszym porządku.- odpowiedział ciemnowłosy skacząc wzrokiem z kelnera na kelnera czekając jak wreszcie któryś przyniesie im ich posiłek.
-To dobrze.- do stolika podszedł mężczyzna ubrany w czarne spodnie i białą koszulę trzymając w jednej dłoni pokaźnych rozmiarów, srebrną tacę. Rozstawił na kryształowym blacie talerze po czym odszedł. Kieru na ten widok uśmiechnął się szeroko i od razu pochwycił jeden z talerzy.
-Gdzie Ruta?- spytał kotołak gdy tylko opróżnił pierwszy talerz i sięgnął po drugi.
-Nie mam pojęcia.- konsumował Lord ze spokojem zawartość swego wykwintnego talerza ozdobionego kwiecistymi wzorami.
-Tak w ogóle zauważyłeś, że nie wiele wiemy na jej temat? Jakaś Ruta O… coś tam, nie wiadomo skąd się urwała i kim tak właściwie jest.
-A po co ci takowa wiedza?
-A no nie wiem… no bo wiesz a co jeśli się okaże że wozimy ze sobą seryjnego mordercę, który tylko czyha na odpowiedni moment by nas zaciukać.
-Jakie jest prawdopodobieństwo, że w ogóle ma z czymś takim wspólnego?
-Raczej znikome… ale kto wie, ten świat jest pełen niespodzianek, które czekają tylko by je odkryć.
-Chyba za dużo komiksów się naczytałeś Kieru.
-Ciekawe czy powiesz mi to samo jak będzie nad tobą stała ze sztyletem z ostrzem zrobionym z metalu Żangora[1]. – Eizo prychnął i przysłonił usta dłonią by ukryć rozbawienie jakie wymalowało się na jego twarzy. Wiedział, że Kieru ma bujną wyobraźnię, nie raz jego „wizje” mogły nie jednego przerazić, ale nie rzadko były one komiczne. – Śmiej się śmiej, też będę się śmiać nad twoim ciałem zanurzonym w kałuży krwi.
-Dobrze, dobrze, ale widzę, że chyba znowu śniły ci się jakieś niestworzone rzeczy.- Kieru odwrócił spojrzenie, Lord trafił w samo sedno, znał go już wystarczająco dobrze i wiedział co po głowie jego przyjaciela chodzi.
-Nie było tematu…- gdy tylko Kieru skończył jeść obiad wyszedł z sali, Eizo jeszcze chwilę został zaczepiony przez jednego z zamożnych mężczyzn.

Korytarze były puste, jak zazwyczaj, wszyscy byli w głównym holu czy też w salonach rozrywkowych. Rzadko kiedy pałętali się po korytarzach, chodzili po nich tylko wtedy gdy szli po coś do pokoju. Jednak Kieru nie był taki jak oni, nie przepadał za miejscami które wiecznie były tłoczne, wolał swoje towarzystwo w ciszy i spokoju. Przemierzał teraz statek z nudów, w pokoju nie chciało mu się siedzieć, a w holu było zbyt dużo istot by mógł tak się odprężyć. Przypomniał sobie, że przez wczorajsze jego problemy zdrowotne nie miał jeszcze okazji zwiedzić tego molocha, którym płynęli.
Na niższych piętrach wnętrza były obskurne, a światło nie było już tak intensywne. Nie przypominało to w żadnym stopniu poziomu na którym był jego pokój. Wyglądało to jak dwa różne światy, jakby po zejściu schodami znalazł się na kompletnie innym statku. Niespodziewanie Kieru usłyszał za swymi plecami czyjeś kroki, jednak gdy się odwrócił nikogo nie dostrzegł. Gdy ponownie zaczął iść jego niepokój zaczął w nim wzrastać, z każdym krokiem do jego uszu dochodziły coraz to głośniejsze odgłosy sapania, wręcz wydawało mu się że czuje czyjś ciepły, wilgotny oddech na karku. Jednak gdy z niepewnością odwracał się nikogo za sobą nie widział, korytarz był pusty.
Chłopak zaczął przyspieszać chciał jak najszybciej dość do schodów by ponownie znaleźć się na wyższych poziomach. Z każdym przebytym metrem czuł się coraz nie pewniej, czuł strach narastający w nim, a przez jego ciało regularnie przechodziły silne dreszcze, zaś serce dudniło w jego klatce piersiowej coraz mocniej i szybciej jakby chciało się z niej wydostać.
Nadchodzące czyjeś kroki były coraz bliżej niego, zaś oddech coraz cieplejszy jakby stała ta istota parę centymetrów za nim, czuł przez ubrania jego obecność, czuł jak skrawki materiałów ich ubrań ocierają się o siebie, jednak gdy Kieru wydobył z siebie ostatnie resztki odwagi by zerknąć za siebie… tam nikogo nie było. Ciemnowłosy przełknął głośno ślinę i z całych sił pobiegł przed siebie byle jak najszybciej się stąd wydostać. Nie wiedział czy tylko jego wyobraźnia płata mu figle czy naprawdę kryje się coś w półmroku tego miejsca.
Widział już przed sobą schody były dwa metry przed nim, lecz nie zdążył dotknąć pierwszego stopnia stopą, gdy ktoś chwycił go za ramię i rzucił w zaułek gdzie były drzwi do innych pokoi.

Ruta przemierzała piętra tak jak zwykle gdy wracała ze stołówki, jednak zatrzymała się gdy do jej uszu dotarły odgłosy szarpaniny i tłumione krzyki. Dziewczyna szybko podbiegła do miejsca skąd wydobywały się te dźwięki, a gdy tylko tam spojrzała sparaliżowało ją. Parę metrów przed nią w cieniu ścian dostrzegła Kieru szarpiącego się z kobietą o bladej cerze i jarzących się na pomarańczowo oczach, była nienaturalnie wygięta trzymając jedną dłonią w górze chłopaka. Była to wygłodniała wampirzyca istota która w takim stadium nie myślała racjonalnie, była bestią reagującą tylko na swoje zwierzęce instynkty.
Złotowłosa zamierzała rzucić się na nią, odciągnąć ją od chłopaka, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się. Zawahała się. Co tam właściwie była w stanie zrobić? Nic. Nie miała ze sobą żadnej broni, nic pod ręką nie nadawało się do żadnego ataku jak i samoobrony i mimo iż łańcuch łączące jej nadgarstki mierzył sobie około 60 cm to była zbyt słaba. Kajdany zatrzymywały jej energię magiczną, do tego osłabiały całe jej ciało. Nie była w stanie nic zrobić by pomóc kotołakowi. Jedyny pomysł jaki jej przychodził to podduszenie wampirzycy łańcuchem, jednak Ruta była za niska by w jakikolwiek sposób przerzucić łańcuch przez jej głowę. Była bezużyteczna… Schowała się za rogiem i z nadzieja wyczekiwała by ktoś się zjawił i pomógł. Mogła by po kogoś pobiec by zrobił coś… lecz do tego czasu ciało Kieru było by już opróżnione co do ostatniej kropli krwi i leżało sine w zaułku. Jednak nie mogła stać tak bezczynnie, musiała coś zrobić, czuła to. Już zamierzała wysunąć się za rogu i krzyknąć do wampirzycy umożliwić w ten ucieczkę młodzieńcowi.
-Kieru!- usłyszała nagle złotowłosa znajomy głos. Spojrzała i dostrzegła Eizo stojącego w przejściu, jego oddech był nieco przyspieszony zaś włosy w nieładzie. szybkim krokiem wszedł w mrok znajdujący się miedzy ścianami, przez co dziewczyna straciła go z oczu. Jednak nie minęła minuta, rozbrzmiał wysoki, głośny pisk, następnie cichszy, chrapliwy krzyk, po czym rozbłysło błękitne, oślepiające światło. Ruta zamknęła szybko oczy, otworzyła je dopiero gdy zapadła cisza, a przez jej powieki nie usiłowały przedrzeć się rażące promienie. Wychyliła się nieco za rogu, Lord trzymał w ramionach nieprzytomnego Kieru zaś za nimi leżały zwęglone pozostałości wampirzycy. Dziewczyna spojrzała na siną twarz chłopaka i w chwili gdy Eizo spojrzał na nią ona zamarła.  Czuła bezsilność, czuła strach jaki w niej krążył. Blondyn nie zdążył otworzyć ust by powiedzieć cokolwiek, a Ruta uciekła nie chcąc już dłużej na to patrzeć, nie chcąc czuć w sobie tej bezgranicznej bezsilności.

Wieczór, jedna z piękniejszych rzeczy jaka może zdarzyć się na tym statku. Bezchmurne niebo, a na tym granacie rozsypane gwiazdy jak diamenty migocące w blasku Księżyca, którego zaokrąglone kształty wraz z jasnym, świecącym kolorem odbijały się od tafli wody.
Jego sylwetka mimo ciemności jaka panowała na zewnątrz odbijała się. Stał z gracją, był pełen jej, był subtelny, delikatny,  jak łabędź czy też paw, dostojny, po prostu piękny. Pierwszy raz Ruta mogła mu się tak przyjrzeć, zazwyczaj widziała go z bliska i zawsze unikała przyglądania się jego osobie. Lecz teraz było inaczej, ten widok zapierał jej dech w piersi, gdy tak na niego spoglądała nie mogła uwierzyć w te wszystkie okrutne słowa jakie kiedykolwiek usłyszała o nim. Wyglądał tak delikatnie jakby nie był prawdziwy, jakby zwykły subtelny podmuch miałby go zranić zamienić go w popiół i rozwiać.
Jednak Ruta musiała się otrząsnąć nie po to tu przyszła. A Eizo mimo iż stał tyłem przyglądając się spokojnej wodzie wyczuwał jej obecność, mimo iż stała tak daleko, schowana w cieniu to czuł ją. Ciężko by było jej nie wyczuć, tak intensywnej aury jaka ją otaczała.
Gdy wreszcie zebrała się do kupy, przemyślała jeszcze raz to wszystko, wypięła pierś do przodu i pewnym krokiem podeszła do Lorda na sam dziób statku. Ten kątem oka spojrzał na nią i nie odwracając się w jej stronę wyczekiwał jej pierwszych słów. Teraz jak tak na nią patrzył wydawała mu się jeszcze mniejsza i delikatniejsza. On sam do najwyższych nie należał, jednak ona była kruszyną nawet przy nim.
-Emm… Lordzie…- zaczęła dukając złotowłosa, nie wiedząc czemu bała się, a może raczej stres ją zżerał, sama nie wiedziała, które z tych dwóch, jednak zadecydowała, że się teraz nie podda i nie wycofa.
-Tak?- zachęcił ją jasnowłosy.
-Chodzi o.. o… o… Chodzi ….- dziewczyna łapała co chwilę powietrze do płuc jakby się topiła, lecz nie w wodzie a w słowach. Nie wiedziała co powiedzieć, jak to ubrać w słowa. Wcześniej wielokrotnie powtarzała sobie to co miała zamiar powiedzieć, jednak teraz wszystko to prysło jak bańka.- Pakt.- powiedziała po chwili stanowczo i nieco za głośno.
-Hym?- zamruczał spokojnie Lord nie spuszczając z oka zawstydzonej i zdeterminowanej twarzy Ruty.
-Chce zawrzeć pakt.- oznajmiła pewnie już nieco spokojniejsza.
-Jesteś tego pewna?- wymruczał aksamitnym głosem Eizo, a jego usta ułożyły się w złowieszczy  uśmieszek, który o dziwo tak pasował do jego bladej cery jak i całej postury.
-Tak.- odparła niewątpliwie, Lord obrócił się w jej stronę wtedy ona spojrzała wprost w jego obnażone oko, a jego uśmieszek poszerzył się. W oku zaś pojawiła się iskra, która zabłysła. Nagle znikąd pojawił się czarne ptaszysko, kruk, za którym ciągnął się ogon  z czarnego obłoku, zasiadł on na ręku Eizo i swymi czerwonymi ślepiami spojrzał na dziewczynę. W jego oczach żarzył się ogień bólu, cierpienia, nienawiści, śmierci, lecz nie jego, a innych. Był stworzeniem z piekła z jego najciemniejszych zakamarków.  Ruta zrobiła krok do tyłu, lecz nie by ucięć, a przyjrzeć się lepiej ptaszysku, ale zamiast na niego spojrzeć jej wzrok utkwił w Lordzie za którym ukazał się tren z czarnych smug, które chaotycznie poruszały się jak opętane.
Ogromne kruk podfrunęło do góry, jednak po chwili zasiadło na ramieniu panicza zaś ten schylił się nieco i wyciągnął prawą dłoń w stronę dziewczyny tak jak prosi się do tańca i ponowie jego twarzyczkę przyozdobił tajemniczy uśmieszek.



[1] Metal Żangora- jeden z niewielu magicznych surowców, który jest w stanie uśmiercić istotę nieśmiertelną.

5 komentarzy:

  1. [SPAM] Bardzo przepraszam, że zostawiam spam pod rozdziałem, ale nie znalazłam nigdzie odpowiedniej zakładki. Jeśli nie tolerujesz, zignoruj, usuń, cokolwiek. Ale byłoby mi bardzo miło, gdybyś przeczytała ten króciutki opis.

    Isobel i Charlie. Są jak ogień i woda. Co ich łączy? Równie silna nienawiść do siebie nawzajem. Pewien mężczyzna powiedział kiedyś Charliemu: Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka linia. Wtedy jeszcze nie rozumiał jaka moc drzemie w tych słowach. Niebawem przekonają się o tym oboje.
    Będzie to historia o miłości. Słodko-gorzka i prawdziwa.
    ZAPRASZAM: Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy:
    * "wypełniony bo brzegi najróżniejszymi towarami jak i pasażerami i tych z niższych sfer społecznych jak i bardziej zamożnych" chyba raczej 'towarami jak i pasażerami, zarówno z niższych sfer społecznych jak i bardziej zamożnymi'
    * "Zeszli dwa piętra niżej" na statku mówi się zwykle o poziomach a nie piętrach
    * "-Tak.- odparła niewątpliwie" - raczej 'bez wątpliwości' (czyli że nie miała wątpliwości a nie że na pewno powiedziała "tak")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chodzi o statek hmm... mam duże z tym problemy bo nie znam się zbytnio na tym i nie czytałam zbyt wielu książek z nimi powiązanymi, wiec tutaj się zgadzam. Jeśli chodzi o "sens" zdań, styl ich... to hm... też muszę przyznać rację, nieraz mam z tym problemy, niestety mój umysł wgl nie jest humanistyczny, a ścisły :) duży wpływ na to może też mieć dysleksja, ale oczywiście nie jest to moje usprawiedliwienie. Fakt, że też miałam niewiele czasu na dokładną korektę też może być po części przyczyną takowych zaistniałych błędów.
      Dziękuję bardzo, że napisałeś mi jakie popełniłam błędy. Postaram się w przyszłym rozdziale zwrócić na to większą uwagę, a ten poprawić:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. świetny rozdział. to jak opisujesz Lorda... ahh^^ niesamowity facet. taki tajemniczy, intrygujacy. scena z wampirzyca bardzo fajna, ale ostatnia najlepsza. ten kruk ... super, jestem pod wrażeniem. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

szablon wykona� Eyes Only dla wioski szablon�w przy pomocy shooters, Kieran O'Connor