sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 7

Hej o to kolejny rozdział z, którego szczerze nie do końca jestem zadowolona jeśli chodzi o opis. Jednakże nie miałam zbyt wiele czasu ( jak zawsze) by dłużej przy nad nim posiedzieć (próbne matury-.-), jednakże jak tylko skończę I część mojego opowiadania (planowane 25 rozdziałów ostatni 8 sierpnia) wezmę wszystkie rozdziały do korekty zanim zacznę pisać/umieszczać na blogu II część opowiadania.
Oczywiście zapraszam do czytania jak i komentowania :)


Rozdział 7

            Przymknęła powieki i gdy tylko ujrzała czerń przed sobą i nic prócz tej intensywnej, zarazem bezpłciowej barwy nie widziała. Pomyślała, że sięga w swe najgłębsze , najskrytsze zakamarki te o których sama nie była w stanie nawet wiedzieć. Wtedy w ciemności zabłysła mieniąca się zielenią iskra. Wyciągnęła do niej rękę, która nie istniała, a gdy musnęła ją palcami, których nie było, po chwyciła ją, od razu zamykając szczelnie dłoni. Uniosła powieki do góry, miała przed sobą czeluść, która otaczała ją całą. Nie istniał tu czas, myśli czy nawet ona. Tak, jakby niczego nie było nawet tej otchłań. Pustka. A mimo to Ruta wytężyła swój umysł, poruszył nogą, której ona sama nawet nie czuła, której przecież nie było. Wysiliła się by wykonać krok, by wysunąć swą nogę do przodu i gdy tylko to uczyniła nie poczuła pod stopą niczego. Nic nie czuła. Nagle nicość pociągnęła ją, a może popchnęła gwałtownie do przodu zrzucając ją do głębi.
            Jasność oślepiła ją niespodziewanie, czuła jak wypalają się jej gałki oczne, czuła jak rozpływają się w jej oczodołach i spływają po skórze. Tak jakby była w samym epicentrum światła, tej jasności. I gdy tylko kropla płynu spłynęła na kraniec jej twarzy spadła z niej, a światło osłabło, zamieniając się w śnieżną biel pokrytą gdzieniegdzie czarnymi, a zarazem bezbarwnymi konturami drzwi. Zaś ona usytuowana była na niewielkiej powierzchni kwadratu. Widziała jedynie czarne zarysy swych nóg wypełnione bielą otaczającą i otulającą tu wszystko. Wyciągnęła przed siebie dłoń i otworzyła pięść w, której znalazła niewielki, półprzezroczysty, mleczny kamyczek. Przekręciła dłoń zrzucając przedmiot w przepaść przepełnioną, stworzoną z tej bezkresnej bieli. I gdy tylko do jej uszu dotarło chlupnięcie, niespodziewanie ukazały się przednią jedne z wielu drzwi.
Dziewczyna pewnie pochwyciła ciemny zarys klamki i otworzyła energicznie drzwi. Nie wahając się przeszła przez próg do kompletnie innego świata. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły nie spojrzała nawet za siebie, przyglądała się nowemu światu, czarno- szaro- białemu. I mimo iż był bezgraniczny to zdać się mógł być klatka czy też może skrzynią, nieskazitelną o geometrycznych kształtach zamkniętych w niej. Różnił się ten świat od rzeczywistości, od pozornej rzeczywistości, którą przyjęliśmy za pierwotną. Był to świat bez skazy, bez nocy czy też dnia, nie było tu też pór jakikolwiek, była jedynie biel czerń i szarość, bez ich najróżniejszych odcieni, pierwotne barwy tego miejsca, bez skazy, doskonałe. A wśród prostokątnych wieżowców, kopuł, budynków w kształtach tego świata przemykały co chwilę barwy, które pozornie nie powinny tu istnieć, kolory dusz zamknięte szczelnie w skorupach zwanych po prostu, zwyczajnie zbrojami. Nazwa banalna lecz dobitnie dobrana, im ciemniejsza tym skuteczniej chroniąca swe wnętrze, pierwotną formę swego właściciela, która mieniąc się w niej jedynie jako imitacja oczu nadawała tym trzem barwom magii.
Ruta wykonała parę kroków do przodu, czuła całe swoje ciało, czuła podłoże pod stopami, lecz nie czuła swych organów, swych płuc, nie oddychała, nie przełykała śliny. Nie robiła tego bo nie musiała, bo nie posiadała w swojej czarnej skorupie niczego prócz duszy. Nie była organizmem żywym, była duszą odzianą w czarną skórę nadającą jej formę. Zgarnęła włosy z twarzy, choć nie były to pojedyncze nitki, były one jednolitą masą, czarną masą, które dzieliły się na  większe kosmyki, które przy dotyku z innym łączyły się w jedną litą materię.
Spojrzała na stojący paręnaście metrów dalej budynek, wysoki na 20 pięter wieżowiec o kwadratowej podstawie, czarny z gdzieniegdzie wstawionymi kanciastymi, białymi deseniami. To była architektura tego świata, prosta, a zarazem nietypowa, nowoczesna taka, której nie da się ujrzeć w świecie, który tak dobrze każdy znał, w rzeczywistym, prawdziwym świecie. Mimo swej prostoty potrafiła oczarowaci nie jednego.
Ruta wyciągnęła nieznacznie twarz do przodu, lecz nie poczuła żadnego podmuchu, który musnął by jej delikatną skórę sprawiając u niej lekki dreszcz ciała. Było to miejsce w którym się czuło, a zarazem nie czuło. Jednak nie było to dla niej nowością, była do tego przyzwyczajona, nie raz wędrowała swą duszą po światach do których dostępu nie miały ciała.
-Ruta?! Jak ty… jak?!- usłyszała za sobą głośny, zacinający się głos mężczyzny. Był on nie lada zdziwiony, nie dowierzał temu co widział, temu co się stało.
-Hy…?- mruknęła niemrawo odwracając się w stronę Fausta, był on taki sam, taki jakiego go poznała, lecz był on okryty szczelnie od stóp po sam czubek głowy szarą zbroją. Miał dobrze zbudowaną i zgrabną sylwetkę. Było można rzecz, że był przystojny mimo iż nie posiadał wyraźnych zarysów mięśni. Były to ogólne rysy jego ciała, bez odzienia, które na swym ciele się zazwyczaj nosi. Zbroja była to jedynie materia uformowana na ogólny zarys ciała.- Och już jesteś. Szybko.- dodała po chwili, a chłopak zaniemówił. Nie wierzył, że ktokolwiek jest w stanie tak szybko dokonać takiej rzeczy. Tak szybko odłączyć duszę od ciała.
-Jak ty tak…. Szybko… jak?
-Lata praktyki heh…- zaśmiała się krótko dziewczyna i uśmiechnęła nieznacznie.
-Kiedy niby? Jak…?- dukał dalej chłopak, wiedział, że Ruta nie jest zwyczajna, że kryje coś za tym niezręcznym uśmieszkiem, za tym małym ciałkiem, lecz jeszcze nie wiedział co.- Dobra nie ważne. Musimy wziąć się za robotę.- rzekł po chwili poważniejąc, chcąc uratować resztki swojej godności kryjąc swoje osłupienie za ich zadaniem.
-A więc gdzie zaczynamy poszukiwania?
-W wschodniej dzielnicy zwanej Xante. Tam ostatni raz były widziane dwie ostatnie ofiary. Ponoć rozmawiały z podejrzanymi istotami, jednak nie dało się ich zidentyfikować.
-Rozumiem. A teraz w jakiej dzielnicy jesteśmy?
-W Zachodniej Tafer. Wschodnia jest znana z nielegalnych interesów jak i gry Thoria. Ktoś kto nie chce mieć problemów nie chodzi tam.
-Więc co robiły tam te dwie ofiary?
-Prawdopodobnie dla Thorii. Chociaż tego pewni nie możemy być. Musimy uzyskać jakiekolwiek informacje jednakże nie tak łatwo będzie je tu zdobyć, a ty raczej niezbyt to zmienisz.
-Nawet jeśli nie chcę tu być to muszę, więc chociaż tutaj bądźmy dla siebie mili, im szybciej cokolwiek znajdziemy co pozwoli nam pójść na przód tym lepiej dla nas.- powiedziała nieco oschle Ruta rozglądając się po okolicy.- Daleko jest stąd do wschodniej dzielnicy?
-Z 30 minut drogi,  jesteśmy na pograniczu dzielnicy zachodniej a City Ners.
-City Ners?
-Tak jakby centrum Atkilii, nie jest to zbyt duże terytorium, jest tam raptem jeden budynek, wysoki wieżowiec na 50 pięter. Znajduje się tam źródło energii Atkilii kryształ Ners. Poza tym jest to siedziba klanu Keelz, czyli twórcy Atkilii, pilnują tu porządku i w ogóle… ale dziwne z nich typki.- wyjaśnił z grubsza Faust i wskazał palcem daleko znajdujący się biały budynek z jednym ekranem na świat, panoramicznym oknem na ostatnim piętrze.
-Dobra to idziemy. Nie ma co czasu marnować.- stwierdziła Ruta i ruszyła przed siebie w stronę wieżowca wyłaniającego się nad innymi budowlami, jak królowa ukazując swą potęgę, piękno i władzę.

**
Wschodnia dzielnica Xante. Ponura, gdzie dominującą barwą jest czerń, a w około nisko między budowlami unosi się niebezpieczna aura, głosząca wszem śmierci i zgorszenie.
-To tutaj.- przerwał ciszę jaka między nimi była od ponad 40 minut, gdy zatrzymali się przed jednym z budynków, jednopiętrowym o czarnych ścianach, niewielkich oknach i z szyldem nad drzwiami z białym napisem głoszącym „Kaseriena”. Miejsce nie wyróżniało się znacząco, idealnie było wkomponowane w ciemną okrytą cieniem nie chwały dzielnice.
Ruta przyglądała się bacznie z nutką niepewności budynkowi. Mimo iż miejsce niczym specjalnym się nie wyróżniał, to były to tylko pozory. Dziewczyna czuła jak ciemna, a wręcz czarna, przesycona wszelakim złem, aura będąca łudząco podobna do Pandory wylewała się przez okna i szpary w drzwiach.
-Jakoś to miejsce nie sprawia przyjemnego wrażenia.
-Bądź co bądź jest to jedno z miejsc gdzie są prowadzone zakłady i zapisy do Thorii. Tutaj można spotkać same szemrane osobistości. Istoty, które w normalnym świecie siedzą w Benerze[1] tutaj bezprawnie się szlajają.  Więc uważaj na siebie.- powiedział Faust i otworzył drzwi wchodząc do środka.
-Dobrze.- odparła Ruta, lecz nie było to zbyt szczere i powędrowała za swoim towarzyszem.
W środku było tak samo jak wszędzie, czarno o kanciastych kształtach. Naprzeciw drzwi znajdował się bar za którym stał potężnie zbudowany barman o rogach byka, szarym cielsku i czerwonych ślipiach, zmierzył nowo przybyłych wzrokiem, ale nic nie powiedział, w milczeniu przyglądał się im przez dłuższą chwilę. Zaś wszędzie porozstawiane były stoliki przy których siedziały najróżniejsze istoty. Większości przedstawiona jako szara masa, rzadziej biała, a tylko gdzie nie gdzie siedziały czarne ciała, których spojrzenie potrafiło by nawet zabić.
-Raczej nie ma tu kogokolwiek o cokolwiek pytać.- szepnęła dziewczyna rozglądając się po gębach znajdujących się tu gości Kaserieny.
-Też tak sądzie.
-Trzeba się rozejrzeć zatem.
-Nie będzie to takie łatwe jak wszyscy dookoła obserwują każdy twój ruch.
-Coś się wymyśli. Ja idę tam. A ty może w drugą stronę, są tam schody. Spotkajmy się tu za 20 minut.- powiedziała Ruta i dyskretnie wskazała palcem ciemny, wąski korytarz, przy którym kręciło się parę istot.
-Co?! Tak po prostu pójdziesz?! Nie no w ogóle tak się w oczy nie rzucisz!- szepnął, starając się nie unieść głosu, lecz nim zdążył zatrzymać dziewczynę ta już poszła wyznaczone przez siebie miejsce. Chłopak westchnął ciężko odprowadził ją przez chwile wzrokiem po czym poszedł tam gdzie „rozkazała” mu Ruta.
Dziewczyna minęła zwinie istoty stojące przy wejściu do korytarza, była na tyle niska iż imponujących rozmiarów istoty nie dostrzegły jej. Korytarz był długi, wysoki, lecz wąski, ledwie mieściły się w nim dwie osoby obok siebie, a po obydwóch stronach znajdowały się rzędy drzwi, przez, które raz do razu wychodziły lub wchodziły podejrzane typki. Ruta rozglądała się i przyglądała ukazującym się jej postaciom, jednakże żadna nie wzbudziła u niej większego niepokoju niż dotychczas, byli to zazwyczaj mężczyźni, lecz natknąć się też było można na spojrzenia kobiet, których ciała zamknięte są w celach w Benerze. Jednak przechodząc przy jednych z drzwi poczuła coś czego nie potrafiła opisać, były to uczucia tak niepokojące, że aż jej dusza drżała. Zawahała się, nie była pewna czy chce patrzeć co tam jest, jednakże przełamała się. Rozejrzała się po korytarzu w pobliżu nie było nikogo, szybko chwyciła klamkę jednak drzwi okazały się zamknięte. Było to do prawdy dziwne, na tyle znajdujących się tu pokoi tylko te drzwi były zamknięte. Mimo narastającego w niej lęku i zaniepokojenia zdecydowała, że chce wiedzieć co tam się znajduję.
Przymknęła zielone oczy, a gdy tylko je otworzyła prawe oko jarzyło się intensywną zielenią o wiele bardziej jaśniejszą, intensywniejszą niż lewe. Zawahała się ponownie, ale zmusiła się i spojrzała na tajemnicze drzwi, jednak gdy tylko to uczyniła  odsunęła się od nich od razu wpadając na ścianę i osuwając się po niej.  Przyłożyła dłoń do ust by nie wydać z siebie żadnego dźwięku i sparaliżowana wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Pomieszczenia nie widziała, lecz nie musiała. Jedyne co ją interesowało to, to czego nikt nawet w tym świecie w stanie nie był ujrzeć, lecz w tej chwili nie chciała tego widzieć, chciała wymazać ten obraz z swej głowy. Czyjaś dusza, a raczej jej część, brutalnie rozszarpana, a jej rozbryzgane resztki wręcz rozlewające się po pokoju jak krew w kolorze ametystowym. Lecz Ruta nie tylko widziała, ale też i czuła, ostatnie odczucia nie znanej jej duszy. Przeszywał ją strach, ból, cierpienie. A w jej głowie plątało się ze sobą wiele myśli.
Ruta zamknęła mocno oczy, dopiero po paru minutach uchyliła powieki, a jej oczy powróciły do poprzedniej barwy jasno zielonej, lecz w tej chwili przygaszonej. Nie było łatwo jej się z tego pozbierać, wiedziała, że śmierć duszy, jest ostateczną, nieodwracalną śmiercią istoty, a śmierć w taki sposób była doprawdy największą katuszą jaką kiedykolwiek ktokolwiek mógłby odczuć za swego życia. Gdy tylko się uspokoiła podniosła się z podłogi, wciąż czując jak jej dusza drży, i przeszła jeszcze kawałek korytarzem, jednak nic już więcej nie wyczuła. Po tym wróciła na nieco nadal chwiejących się nogach do umówionego z Faustem miejsca. Barman co rusz spoglądał na nią jakby podejrzewał co widziała, jednak ona nie zwracała na to uwagi, wiedziała doskonale, że wie on coś na temat tamtego pokoju, jednakże nie mogła go od tak spytać o to. Było by to szaleństwem, skrajną głupotą.
-Nic nie znalazłem, jedynie zainteresowało mnie jedno przejście. Będzie można je później sprawdzić, ale nie koniecznie.- powiedział Faust podchodząc do zamyślonej, opartej o ścianę dziewczyny. –A ty co masz?- spytał widząc, że Ruta nie pali się do raportowania.
-Znalazłam coś.- tylko tyle powiedziała po czym skierowała się w stronę korytarza. Chłopak subtelnie spojrzał czy nikt za nimi nie zamierza iść po czym powędrował za dziewczyną.
-Co takiego?
-Zamknięte drzwi.
-Tylko tyle? To nie jest żaden trop.
-Coś za nimi jest…- szepnęła Ruta jakby osłabionym głosem. Faust miał już coś powiedzieć, jednak ugryzł się w język, widział, że dziewczyna nie żartuje, że jest śmiertelnie poważna i nie jest jej nie do śmiechu. Wyczuwał w jej głosie, w jej stylu poruszania się, że coś ją trapi, a wręcz przybiło i to dość mocno. Gdy tylko dotarli na miejsce poczuł on tajemniczą woń, która paraliżowała go, odczuwał narastający w nim lęk, niepokój, ale nie wiedział dlaczego i nie zamierzał temu się poddać.
-Co tam jest?
-Konkretnie nie wiem, ale wole ci nie mówić to co zobaczyłam.- oznajmiła Ruta wpatrując się przesyconym najróżniejszymi, skrajnymi emocjami wzrokiem, w drzwi.- Musimy je otworzyć.- Faust przyglądał się przez chwile jej po czym przerzucił wzrok na drzwi, lecz prócz nich nic nie ujrzał. Nie wiedział czy dziewczyna ma omamy czy też prawdę jest w stanie ujrzeć coś czego on nie może zobaczyć.
-Jak niby? Są one zapieczętowane minimum 5 pieczęciami. Aż odpycha mnie od nich ich moc.- stwierdził Faust przykładając dłoń do drzwi, która od razu została zsunięta nich przez pole magiczne
-Zasłoń mnie. Powiedz jak ktoś będzie się zbliżać.
-Drutem to ty tego nie otworzysz.- ironicznie mruknął powątpiewając coraz bardziej w zdrowie jej psychiki.
-Stań i rób to co mówię.- warknęła dziewczyna tonem, który nieco zdziwił i przestraszył chłopaka, przez co posłuchał jej i uczynił to co powiedziała. Zaś ona podeszła do drzwi, zamknęła oczy, a gdy tylko ponownie jej powieki znalazły się na górze jej lewe oko mieniło się intensywnie szafirowym kolorem. Wbiła swe spojrzenie przed siebie i ujrzała 7 pieczęci rozłożonych na całej powierzchni drzwi. Mocnych, a wręcz potężnych skutecznie blokując wszystkich przed ujrzeniem tego co jest za nimi. Było to ewidentnie oznaką tego, że bar „Kaseriena” ukrywa coś w swych progach.  Ruta skupiła się w pierw na bocznych pieczęciach, słabszych, które nie były dla niej zbyt wielkim wyzwaniem. Wtargnęła w każdą z osobna w ich głąb, w sam środek, źródło ich mocy niszcząc go i otwierając w ten sposób pieczęć.
-Pospiesz się cokolwiek robisz.- szepnął Faust widząc jak grupka istot kieruję się w ich stronę, byli oni jak byki, a ich dłonie tak ogromne, że byłyby w stanie pochwycić kogokolwiek głowę i zmiażdżyć ją jak orzeszek.  Chłopak zerknął na dziewczynę jedynie na ułamek sekundy,  przez co ujrzał jedynie jej stojącą sylwetkę oddaloną od drzwi o parę centymetrów.
-Daj mi jeszcze chwile.- odpowiedziała napiętym głosem Ruta męcząc się z ostatnią pieczęcią.
-Dobra… ale ta chwila będzie doprawdy bardzo krótka.- zgodził się Faust mimo iż sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Musiał zaufać jej mimo iż nie znał Ruty, a tym bardziej nie wiedział co ona robi. Był ciekawy tego i kątek oka ponownie spojrzał za siebie wtedy ujrzał jarzące się na intensywny, rażący, chabrowe oko.
Mężczyźni byli coraz bliżej i z każdym ich krokiem okazywali się być coraz więksi. Faust mierzył sobie ponad 2 metry jednak oni byli o ponad dwie głowy wyżsi od niego. Potężne, masywne bestie, których postury wskazywały na to, że nie znają takiego słowa jak moralność czy też litość. Chłopak chciał pospieszyć dziewczynę, jednak widział na jej twarzy skupienie, nie chciał jej dekoncentrować. Wiedział, że w tej chwili to nic nie pomoże, a jedynie tylko zaszkodzi.
Ruta czuła napiętą atmosferę, wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu, jednakże pieczęć okazała się jeszcze bardziej skomplikowana niż jej się na początku wydawało. Pieczęć kryjąca w sobie inną o wiele mocniejszą. Jednak była już bliska końcu, musiała wykonać tylko jeszcze jeden ruch, jedną rzecz, a reszta potoczyła by się sama. Jednakże nie posiadała wystarczającej wiedzy do tego, musiała obejść to… ale jak?
-Ruta… szybciej…- wycedził chłopak, gdy mężczyźni byli 3 metry od nich.
-Już.- rzekła dziewczyna i chwyciła go za rękę odwracając w swoją stronę. Położyła dłoń na jego brzuchu i przybliżyła się do niego, zaś drugą ręką pochwyciła jego kark i pociągnęła w dół.- Udawaj.- szepnęła mu w brodę spoglądając na zbliżające się monstrualne istoty. Faust złapał ją w tali i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie zatapiając swój nos w jej włosach.
-Ostro stary.- powiedział jeden z osiłków do Fausta, gdy ich mijali posyłając mu obleśny uśmieszek. Gdy tylko odeszli na bezpieczną odległość Ruta wyplątała się z ramion swego towarzysza i otworzyła drzwi za, którymi szybko zniknęła.
-Nic tu nie ma.- odparł chłopak rozglądając się po niewielkim pomieszczeniu, gdy tylko zamknął drzwi za sobą.
-Może dla ciebie.- rzekła Ruta i przeszła się po pokoju przyglądając się bacznie każdemu meblowi.
-Co masz przez to na myśli?
-Czasem nie wszyscy widzą to co tak ja.- powiedziała tajemniczo dziewczyna stając przy szafie i przyglądając się jej uważnie.
-Nadal nie do końca rozumiem.
-Użyj swoich zdolności. Może nie zobaczysz, ale poczujesz.- zasugerowała Ruta wciąż patrząc na prostokątną szafę.
-O jakich ty zdolno….
-Na pewno nie o tej dominującej. Pomyśl, jesteś w świecie dusz, a więc jaką możesz tutaj użyć?
-Skąd ty…
-Po prostu wiem, nie zadawaj pytań tylko to zrób.- chłopak zamilkł i ponownie uczynił to co nakazała mu dziewczyna mimo iż nie do końca rozumiał o co jej chodzi jak i skąd wie o jego umiejętności. Skupił się, przymknął oczy, a gdy to uczynił poczuł, że w pomieszczeniu prócz jego duszy jak i Ruty znajduje się jeszcze jedna… znajoma mu, lecz była ona inna od ich. Coś mu w niej nie pasowało, lecz nie mógł stwierdzić co.
-Została brutalnie rozszarpana.- wyjaśniła dziewczyna jakby wiedziała o czym on myśli w danej chwili. Od razu otworzył oczy i spojrzał w zielone spojrzenie dziewczyny.- Są tu jednak jej pozostałości, marne resztki…- przerwała gryząc się w język, wolała by chłopak nie wiedział w jak okropnym stanie są one.- reszta zapewne została zjedzona przez buhera[2]. Rozpoznajesz ją?- dokończyła starając się zachować spokój w głosie, lecz załamał się.
-Jej woń wydaje mi się znajoma.
-Jest amarantowa, na pewno należąca do mężczyzny, Saino. – chłopak zaniemówił, nie wiedział skąd taka mała, niepozorna dziewczyna może tyle wiedzieć. Była ona dla niego zagadką, zagadką, którą chciał rozwikłać, a zarazem bał się tego, chcąc się odsunąć od niej.
-Amaranotwa… amarantowe oczy… amarantowa… Amara…- szeptał sobie cicho Faust, jednak zatrzymał się w połowie słowa, a jego oczy poszerzyły się. Nie powiedział już nic więcej, a Ruta nie zamierzała go o to wypytywać. Wiedziała jedno. Zaleźli miejsce zbrodni.




[1] Bener- więzienie o zaostrzonym rygorze.
[2] Buher- istota żywiąca się duszami. 

2 komentarze:

  1. No, no rozdział bardzo fajny. Jak zawsze świetnie przeprowadzona akcja, wypieszczone opisy. Jestem pełna uznania dla Twojej pracy, dla Twojej wyobraźni i talentu. Zawsze jak tu jestem i czytam, to czuję się jakbym była w jakimś innym miejscu, fruwała z głową w chmurach. Coś wspaniałego. Ruta coraz bardziej mi się podoba, mimo, że zazwyczaj przepadam za męskimi postaciami - tutaj Lord - moja miłość xD. Jednak ona też zdobyła moje serce. Bardzo dobrze wykreowana bohaterka.
    Początek rozdziału niesamowity, zabrał mnie w niezwykłą podróż, a serce mi wali do tej pory^^.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

szablon wykona� Eyes Only dla wioski szablon�w przy pomocy shooters, Kieran O'Connor