Rozdział 8
Złotowłosa przemierzała jeden z
wielu korytarzy jaki znajdował się w rezydencji Lorda Sainto. Był on jak i
wiele innych wysoki na parę metrów i szeroki, ściany zaś ozdobione tapetą
bogato zdobioną choć nieraz zastępowana ona była farbą o jakże królewskiej
barwie, zaś na nich ogromne obrazy w potężnych złotych ramach. Nieraz
przedstawiające czyjeś portrety srogo patrzące zaś innym razem krajobrazy krain
które były jedynie wytworem czyjeś wyobraźni bądź miejscami gdzie tylko
nieliczni byli.
-Coś
się stało Lordzie Sainto?- spytała gdy mijała jeden z prostopadle leżącego
korytarza okrytego półmrokiem. Za rogu wyłoniła się solidna, wysoka sylwetka
odziana na ciemno w jakże rzadkie i drogocenne materiały.
-Dam
Ci konia i tyle złotych rufii ile ty jak i koń udźwigniecie.- nie obwijał w
bawełnę. Chciał się pozbyć Ruty jak twierdząc dla dobra swego przyjaciela.
Dziewczyna wyprostowała się założyła ręce na piersi i uniosła teatralnie jedną
brew do góry. Jakoś nie zdziwiła jej ta oferta.- I zniknij z życia Lorda Eizo.
-Mówi
to Lord w trosce o swego przyjaciela?
-Jesteś
insektem o nieznanym pochodzeniu. Możesz jedynie przynieść nieszczęście. – jego
oczy żarzyły się ogniem nienawiści starając się spalić ciało dziewczyny jednak
bezskutecznie.- Więc weź to co Ci daję i znikaj.
-A
co jeśli powiem, że nie mogę? Nie dlatego, że nie chce, bo bardzo chcę lecz po
prostu bo nie mogę?- mówiła z nutką drwiny przeciągając ostatnie głoski.
-Za
odpowiednią cenę wszystko się da zrobić.
Nie wyglądasz mi na istotę honorową. Trochę złota i zatańczysz tak jak
ci się zagra. Jesteś jak większość, chytra i zepsuta do szpiku kości.
-Jak
na tak krótki czas to nieźle mnie Lord poznał.- rzekła z uśmieszkiem na ustach
nie poruszona obelgami jakie w jej stronę rzucał.
-Takich
jak ty nie trudno rozgryźć. – podszedł bliżej do Ruty i z czarnego płaszcza
wyciągnął skórzaną sakiewkę w której metalowe monety brzęczały z każdym ruchem
nadgarstka mężczyzny.- Tyle starczy?- spytał trzymając woreczek przed nosem
dziewczyny.- Oczywiście, że nie.- odparł będąc pewnym tego co mówi.- Wieczorem
po kolacji dam ci więcej tyle ile sobie zapragniesz, zatem w nocy wyruszysz i
nie wrócisz już więcej.- pomachał torebką wypełnioną złotymi rufiami przed
oczyma dziewczyny czekając jak ta pochwyci go w ten sposób zgadzając się na
jego układ.
-Nawet
gdybym wzięła te pieniądze i uciekła najdalej gdzie się da to i tak wrócę jak
bumerang nawet gdybym przed tym losem uciekała wprost do piekła.- mówiąc to
uderzyła palcem o sakiewkę.- A teraz niech mi Lord wybaczy, lecz spieszę się do
miejsca gdzie Lorda nie będzie.- uczyniła krok do tyłu, schyliła się mu nisko i
obróciła na pięcie chcąc jak najszybciej ulotnić się z stąd. Lecz nie dane jej
było zrobić kolejne kroki, silna dłoń
Lorda Sainto trzymała ją mocno za lewy nadgarstek, Ruta nie była w stanie się z
jego uwolnić zresztą nawet nie próbowała. Stanęła i stojąc do niego plecami
czekała na rozwój zaistniałej sytuacji.
-Jestem
dla ciebie łaskawy, powinnaś być mi za to wdzięczna jak i bogom za to, że nad
takim pasożytem się ulitowałem. – rzekł twardszym głosem a jego dłoń jeszcze
mocniej się zacisnęła powodując jeszcze większy ból dziewczynie.
-Nie
musiałeś tego czynić Lordzie, zresztą nadal nie musisz.- powiedziała, lecz nie
spojrzała na niego ani na chwilę.
-Nie
lekceważ mnie.- warknął i pociągnął dziewczynę do siebie, a następnie rzucił na
ścianę puszczając ją. Stała teraz do niego przodem na nieco ugiętych nogach
przez co była jeszcze mniejsza i zdawała się być jeszcze mniej groźna.
Wyglądała jak elf opiekujący się zielenią. – Najchętniej bym cię zabił, nikt by
nawet nie zauważył.
-Zatem
zrób to Panie.- odpowiedziała od razu, nie bała się, nieraz stała twarzą w
twarz ze śmiercią. Wysunął w jej stronę prawą dłoń kierując ją w stronę szyi
dziewczyny, lecz w połowie drogi zatrzymał ją, a napięte palce powoli zaczęły
się zginać.
-Chcę,
lecz nie mogę. – dodał, a dłoń złożyła się w pięść i bezwiednie ręka opadła
zatrzymując się w linii tułowia. Miał niepowtarzalną okazję pozbyć się
kolejnego szkodnika, ale nie mógł. Wiedział, że jego najdroższy przyjaciel od razu obarczy go winą za jej śmierć. I
czuł, że mogło by się to skończyć fatalnie dla niego.
-To
już nie moja wina, niech lord zatem sam sobie radzi z tą nienawiścią do mnie.
Ja teraz jedynie nisko mogę się pokłonić.- co uczyniła ponownie.- I odejść w
spokoju modląc się do bogów o błogosławieństwo dla Pana.- i odeszła.
**
Ruta westchnęła wpatrując się w marmurową, jasną
posadzkę usiłując wymazać z głowy wspomnienia z ubiegłego dnia. Tą duszę, jej
zapach, jej wygląd, jej wspomnienia. Nie chciała nic o niej wiedzieć, , nie
chciała już czuć tego co wtedy czuła.
-Ruta
wszystko w porządku?- wyrwał ją z zamysłu Kieru z niepokojem przyglądając się
dziewczynie. Mówił do niej wcześniej, lecz ta jakby była w innym świecie,
nieobecna.
-Hym..?
A tak, tak. Wszystko w jak najlepszym porządku.- nie przekonało to chłopaka, lecz
nie zamierzał naciskać. Dostrzegł w jej oczach wiele negatywnych odczuć, nie
chciał ich poznać. Zresztą nie był z Rutą na tyle blisko i nie pałał do niej
taką sympatią by musiał jej pomóc.
-Strasznie
irytuje mnie on.- powiedział z grymasem Kieru chcąc jak najszybciej zmienić
temat.
-Kto?
–spytała dziewczyna chcąc kontynuować tą rozmowę, by chociaż na chwilę wyrywać
się z tego koszmaru, który ja prześladował.
-Faust
czy jak on tam się nazywa. Oprócz Lorda Sainto to chyba nikogo nie obdarowuje
swą sympatią. Nawet widać, że z trudem zmusza się by szanować Lorda Eizo.
-Najwidoczniej
ma ze sobą jakiś problem.- Kieru zaśmiał się, zaś złotowłosa uśmiechnęła się.
-Chce
jak najszybciej stąd wyjechać, by nie oglądać jego parszywej twarzyczki.
-I
tylko dla tego?- uśmiech z jej twarzy nie zniknął ani na chwilę. Od kiedy po
części odzyskała wolność czuła ogromną ulgę jak i stała się spokojniejsza o
swój żywot.- Moim zdaniem jest tu całkiem przyjemnie, a gdyby nie było tu
mieszkańców tej posiadłości to mogłabym tu zostać i na dłuższy czas.
-Rozmawiajmy
o rzeczach realnych.- tym razem roześmiał się kotołak.- Poza tym Lord Esyo ma o
wiele piękniejszą posiadłość.- uśmiechnął się jednak wyraz jego twarzy szybko
się zmienił. Dziewczyna nim zdążyła się obrócić by spojrzeć w to samo miejsce
co jej rozmówca usłyszała głos Fausta dziwnie uradowanego.
-Lordzie
Eizo chciałbym ci przedstawić moich dobrych przyjaciół jeśli to nie problem.-
rzekł nad wyraz głośno, tak iż w kuchni kryjącej się za grubymi drzwiami
usłyszeli dobitną wymowę chłopaka.
-Z
chęcią ich poznam, już wielokrotnie Lord Sainto wspominał mi o nich.-
jasnowłosy podszedł bliżej chłopaka z którym rozpoczął konwersację, był niższy
od niego o głowę, jak i drobniejszy, a jednak mimo jego delikatnego wyglądu to
od niego emanowała aura władzy, mocy. Stanął naprzeciw dwóch również mierzących
sobie dość sporo mężczyzn, jeden posiadał włosy koloru szarego w odcieniu
myszatym długości nieznacznie sięgającej poza uszy nachodzących mu lekko na
prawe oko o fuksjowej tęczówce zaś lewe oko w całości odsłonięte było o
miodowej barwie. Zaś drugi z nich wydawał się o wiele bardziej poważny i
dojrzalszy od swego przyjaciela, miał bledszą o dwa odcienie od jego brzoskwiniowej
cery skórę, a jego włosy były krótkie, jedynie z przodu zapuszczone, a granica
między prawą częścią, a lewą włosów była kontrastowa, bowiem jedna strona
czarna jak smoła, zaś druga biała jak biały, zimny puch na szczytach gór. A
jego czarno ołowiowe spojrzenie przeszywało każdego na wylot.
Reszta
ich rozmowy odbyła się cichszym tonem, tak, że stojąca na schodach dziewczyna
wraz z Kieru nie była w stanie zarejestrować pełnych zdań, a zaledwie niespójne
ze sobą wyrywki dialogu.
-Idziemy
na górę?- spytał po chwili milczenia kotołak kierując przód swej sylwetki w
stronę schodów.
-Ymm…
tak.- odparła nieco bez przekonania i z nutką paniki w głosie, a następnie
zaczęła kroczyć po marmurowych stopniach wspinając się coraz wyżej.
-Hisako?-
gdy Ruta usłyszała to słowo na ułamek sekundy zamarła, serce przestało jej bić,
a krew stanęła w żyłach. Znała to słowa zbyt dobrze, zbyt często niegdyś je
słyszała by szybko wyprzeć je ze swojej głowy. Wciąż reagowała na nie, jak na
swoje własne imię.
-Hisa…
co? Ruta on chyba ciebie woła.- zdziwił się Kieru po czym obrócił się i
spojrzał na szarowłosego, który kroczył żwawym krokiem w ich kierunku.
-Mnie
tu nie ma.- dziewczyna szybciej zaczęła przeskakiwać stopnie by jak najszybciej
znaleźć się na upragnionym piętrze, gdzie szybko mogłaby ukryć się w cieniu
ścian.
-Jak
cię nie ma?- szepnął do niej kotołak z nutką paniki zerkając co rusz raz na nią
raz na nieznajomego, który stawiał zdecydowanie większe kroki niż Ruta.
-Masz
zbyt krótkie nóżki by mi uciec.- rzekł mężczyzna mijając ciemnowłosego i
chwytając Rutę za głowę uniemożliwiając jej tym dalszą ucieczkę.
-Och…
och… Taro… nie zauważyłam ciebie.- odparła spanikowana dziewczyna zerkając na
swego przyjaciela ze szkolnych czasów kątem oka. Była przy nim jak malutkie,
paro letnie dziecko, lecz nieraz wydawało jej się, że to on zachowuje się
bardziej dziecinnie. Lecz to były pozory, był on jak skrzynia bez dnia, zawsze
dowiadywała się o nim czegoś nowego, czegoś co nieraz ją zadziwiało.
-Chciałbym
Cię zapytać co ty tutaj robisz w końcu nie widziałem Cię od tamtego felernego
wydarzenia…- przerwał na chwile, a na jego gładkiej twarzy ukazał się grymas
minionych wydarzeń.-…, lecz chyba nie chcesz bym o to cię pytał.- dodał po
chwili przyglądając się uważnie swojej dobrej znajomej na której twarzy ukazała
się oznaka ulgi. Znał ją na tyle dobrze
by być w stanie rozszyfrować ją chociaż po części tylko po chwili.- Pewnie
zaraz zapytasz zatem co ja tutaj robię.- złotowłosa uśmiechnęła się jedynie
zawadiacko czekając jak Taro odpowie na pytanie.- Pamiętasz jak kiedyś mówiłem
ci, że wraz z Ianem jesteśmy pod czyjąś opieką? Że jest ta osoba dla nas jak
członek rodziny, a w zamian za jego troskę i pomoc my pomagamy jemu i należymy
do jego hm… klanu?- zaśmiał się na myśl o tym słowie bo nie uważał tego jako
żadnego stowarzyszenia, a jak rodzinę. –Właśnie to jest dom tej osoby, w
okresie wolnym od szkoły mieszkamy tu, a teraz gdy ukończyliśmy szkołę
zostaniemy tu na dłużej.- tłumaczył chłopak, a z każdym słowem dziewczyna
robiła się coraz bledsza łącząc fakty ze słowami przyjaciela. Osoba o której
mówił Taro z takim szacunkiem była tą samą, która niezmiernie gardziła Rutą,
zresztą sama dziewczyna z każdą sekundą jaką poświęcała dla jego osoby
odczuwała coraz bardziej to samo negatywne uczucie.
-Mówisz
o Lordzie Sainto?- spytała nieco ochrypłym głosem starając się by jej wypowiedź
zabrzmiała naturalnie, bez krzty nienawiści.
-Tak,
znasz go? Zresztą co to za pytanie skoro znajdujesz się w jego domu.
-Hyh…-
odwróciła swój wzrok w bok byle by nie zetknąć się z uradowanym wyrazem twarzy
przyjaciela. Ten zaś nie był głupi na jakiego mógł wyglądać. Widział, że
dziewczynę cos trapi, lecz nie było to odpowiednie miejsce ani pora na takie
rozmowy. Nie widział jej ponad 5 miesięcy, czuł, że powstała między nimi
przepaść, lecz nie bał się jej. Bez problemu, bez wahania z każdą chwilą
zbliżał się ponownie do Ruty.
-Taro
zna ją?- spytał nie lada zdziwiony Faust z wyczuwalną pogardą w głosie
skierowaną do dziewczyny. Przyglądał się dwójce stojącej na schodach z lekkim
szokiem, było widać, że dobrze się znają co niezbyt chłopakowi odpowiadało.
-A
owszem… zresztą ja też.- odpowiedział mu po chwili Ian obojętnie również
wpatrując się w ten sam obrazek co Faust.
-Skąd?-
starał się zachować spokój i opanowanie, być nieco obojętnym na zaistniałą
sytuację, lecz nie było to takie proste. Znał Taro jak i Iana od dawien dawna i
nie spodziewał się, że taka dziewucha może mieć coś z nimi wspólnego.
-Ze
szkoły.- odparł Ian kątem oka
przyglądając się podminowanemu przyjacielowi. Jeden z kącików ust uniósł mu się
nieznacznie do góry, zaciekawiła go powstała sytuacja, a zarazem bawiła,
zamierzał przyglądać się jej z boku jak powoli czy też może szybko zacznie się
rozwijać.
-Ale
że co? Służką była czy jak?- drążył temat starając się wyprzeć ze swojej głowy
myśl, która powstała przed chwilą i niezmiernie go dręczyła.
-Żartujesz
sobie?- prychnął Ian, a Lord Eizo stojący wciąż koło nich spojrzał na niego z nutką
zainteresowania w swym jasnym oku.- Poznaliśmy ją gdy została na początku
drugiego roku przeniesiona do sektora S.
-Ale
nie ukończyła szkoły.- stwierdził szorstko Faust, była za młoda by być
absolwentką tak renomowanej Szkoły. Miała może góra 21 lat, a nauka w Szkole
Wojskowej Boskiej Latlei trwała 5 lat. Przyjmowali tam od 18 roku życia, lecz
rzadko kiedy miewali tak młodych uczniów.
-Hmmm….-
obydwa kąciki przyjaciela Ruty uniosły się do góry, a cichy pomruk w uszach
Fausta brzmiał jak głośny kpiący śmiech.- Po prostu jej zdolności przerosły
drogie grono pedagogiczne, bynajmniej większość.- Eizo wpatrywał się jeszcze
przez chwilę w Iana starając się
przeanalizować jego słowa, a gdy uniósł swoje spojrzenie zerkając na Rutę
syknął i zacisnął jedną z dłoni mocno w pięść widząc jak dziewczyna obejmowana
jest przez jej przyjaciela. A na jej twarzy ukazał się uśmiech, którego Lord
nie był w stanie ujrzeć podczas ich znajomości. Czyżby czuł zazdrość? Ale
czemu?
-Wybaczcie
lecz muszę was opuścić, spotkamy się zapewne dopiero na kolacji. Miłego dnia
życzę i miło było mi Cię poznać Ianie.-
Lord uchylił nieznacznie swą głowę w stronę mężczyzny i odszedł kierując
się w stronę schodów na których wciąż stała pozostała trójka.
-Kieru
pójdziesz ze mną.- rzekł blondyn, gdy tylko stanął na wysokości dyskutującej
trójki. Kotołak spojrzał na niego z niezrozumieniem w oczach, lecz przytaknął
niemo jedynie kiwnięciem głowy.- Witaj Ruto, od
wczoraj się jeszcze nie widzieliśmy.- złotowłosa spojrzała nieco
niechętnie na Lorda.
-Owszem.-
odparła sucho, nie dało się ukryć, że jego obecność w tej chwili była jej nie na rękę, zresztą
Lord to wiedział.
-Przyjdź
niedługo do gabinetu Lorda Sainto omówimy wasz pobyt w Atkilii.- na twarzy
dziewczyny ukazał się grymas niezadowolenia, nie zamierzała rozmawiać z Asagim
w szczególności po jej porannej rozmowie z nim.
-Oczywiście.-
wycisnęła przez swoje zaciśnięte gardło i ukłoniła się, gdy Lord wraz z Kieru
zaczęli wspinać się na szczyt schodów.-Nie pytaj.- dodała po chwili niemrawo do
Taro, który tylko pokiwał głową i pogłaskał ją czule po włosach.
**
Świece jarzyły się w rzędzie na środku stołu
oświetlając swym pomarańczowym blaskiem kremowy obrus jak i talerze na których
znajdowały się wykwintne dania nie koniecznie w wystarczającej dla każdego
porcji. Atmosfera była napięta, wisiała nisko nad konsumującymi przytłaczając
sobą Rutę, która ledwo potrafiła przełknąć niewielki kawałek mięsiwa. Jej kubki
smakowe odmówiły pracy, a przełyk zamarł jakby był z kamienia, całą ją zżerał
stres i niepokój. Uniosła wzrok z nad talerza na siedzącego naprzeciw niej
Lorda, który wydawał się jakby nie odczuwał na swych plecach ciężaru napięcia w
jadalni tak bogato zdobionej. Dziewczyna chciała jak najszybciej stąd pójść,
najlepiej gdzieś gdzie było by cicho i ciemno, gdzie nikt by jej nie ujrzał.
Skuliła się przy talerzu chcąc się jak najbardziej ukryć, być najmniej widoczną
jednak nie zadziałało to. Czuła na sobie od pewnego czasu czyjeś spojrzenie
usiłujące przewiercić ją na wylot tak by wszystkie jej sekrety wypłynęły z niej
na stół i by każdy mógł w nie zajrzeć. Tego właśnie nie chciała najbardziej,
chciała to wszystko ukryć w sobie, jak najgłębiej by nikt się do tego nie mógł
dostać.
-Nie
spodziewałem się, że będziesz znać Taro i Iana Ruto.- odezwał się wreszcie
Faust nie wytrzymując, nie wystarczało mu, że złotowłosa siedziała jak na
szpilkach.
-No
widzisz. –odparła mu usiłując rozluźnić mocno ściśniętą szczękę. Jej całe ciało
zresztą było napięte, nie było to jednak spowodowane zaistniałą sytuacją, a
samą obecnością Fausta. Z każdą chwilą musiała coraz bardziej powstrzymywać
swoje ciało by nie wstać i nie zrobić mu czegoś. Działał na nią jak płachta na
byka, zresztą było to odwzajemnione uczucie.
-A
tym bardziej zdziwiłem się, że chodziłaś do Szkoły Wojskowej Boskiej Latlei,
bądź co bądź nie wyglądasz mi na osóbkę, która potrafi władać mieczem.-
uśmiechnął się wścibsko i rozsiadł wygodnie w krześle oprawionym krwistym
aksamitem.
-A
zdziwił byś się jeszcze bardziej, gdybyś zobaczył jak to czyni. –do dyskusji włączył
się Taro, który nieco ugasił ogień jaki buzował się w jego przyjacielu.
-Chyba
nie zamierzasz teraz mi powiedzieć, że jest lepsza nawet i od ciebie.
-Nie
jednokrotnie podczas naszych treningowych pojedynków to ja byłem tym
przegranym, nie da się tego ukryć.
-Dawałeś
jej wygrać z dobrego wychowania?- mówił jakby złotowłosej wcale przy tej
rozmowie nie było. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna naprawdę umie walczyć,
przez co chciał poniżyć ją ukazać jej prawdziwą stronę.
-Coś
czuję, że ty byś wylał z siebie wszystkie poty byle z nią wygrać, choć
powątpiewam by ci to wyszło.- rzekł pewnie Taro powodując, że z twarzy
przyjaciela zniknął uśmiech ustępując miejsca nutce złości, którą za wszelką cenę
chciał ukryć.
-Sugerujesz,
że nie potrafię walczyć?
-Nie
skądże, jedynie stwierdzam, że Ruta jest niebywale dobrą wojowniczką.- Faust
oparł dłonie o stół unosząc się już ze swego siedziska, lecz przerwał mu Lord
Asagi swym głosem jak i srogim spojrzeniem.
-Starczy
panowie, możecie tą jakże intrygującą dyskusję dokończyć po posiłku.- Złotowłosa
po raz pierwszy dziękowała w duchu Sainto, tak jak nie była w stanie znieść
jego ciężko spojrzenia na co dzień, tak teraz była by w stanie nawet i go
uścisnąć.
-Asagi
nie złość się tak, jest to jedynie niewinna pogawędka.- powiedział do niego
Taro, a uśmiech z jego twarzy nie zszedł ani na chwilę.
-Tak
owszem, lecz możecie jednakże dokończyć ją później, a teraz w spokoju zjeść.- i
ponownie zapadła ciężka, a spojrzenie Fausta od nowa zaczęło miażdżyć jej
drobne ciało. Najchętniej wbiła by w jego ciało miecz, nóż cokolwiek, lecz
musiała się powstrzymać, nie mogła tego uczynić bowiem nie wiedziała jakie
konsekwencje z tego powodu mogą ją czekać. Wypuściła powoli powietrze z płuc
po czym wstała od stołu.
-Dziękuję
za posiłek.- odparła i skierowała szybko swoje kroki w stronę wyjścia z jadali.
Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć dziewczyna była na holu, który zresztą po
chwili i tak opuściła znikając za schodami w plątaninie korytarzy. Gdy tylko
znalazła się z dala od blasku świec zatrzymała się i oparła o ścianę. Nie była
w stanie pojąć tego co się działo, nie nadążała nad tym i mimo iż nie do końca pojmowała
to wszystko to w jej ciele kumulowała się adrenalina sprawiająca, że z każdą
chwilą coraz bardziej prawdopodobne było, że rzuci się na kogoś, a krew poleje
się obficie.
Odchyliła
głowę do tyłu opierając ją na ścianę i westchnęła głośno uspokajając swoje
cząsteczki ciała. Chciała wszystko poukładać sobie w głowie, a gdy to uczyniła
doszła do tego samego wniosku jaki na początku ją trapił, że nie chce by jej
dobrzy przyjaciele wiedzieli, że jest na łaskach Lorda Eizo, któremu musi
służyć i czynić co tylko sobie zażyczy. Nie chciała by o tym wiedzieli, nie
chciała by wiedzieli jak do tego doszło i jak jej losy potoczyły się po tym jak
musiała opuścić szkołę. Tak, wstydziła się tego, nie takiego życia sobie
życzyła.
**
-Od
jak dawna znasz Rutę?- spytał Lord Eizo gdy wraz z Taro przemierzał jeden z
korytarzy, nie zamierzał z nim zbyt wiele czasu spędzić. Jego towarzystwo
irytowało go, był wiecznie uśmiechnięty, zdawać się by mogło, że jest głupi, a
nawet, że jest idiotą, dzieckiem w ciele dorosłego, w pełni sił mężczyzny. Lecz
to było tylko takie wrażenie, pozory. Eizo wiedział, że jest to inteligenta
istota, co jeszcze bardziej go irytowało.
-Hmmm…
będzie to chyba z 3 lata. Fakt nie za długi to okres, lecz wystarczył byśmy
stali się sobie naprawdę bliscy.- z twarzy chłopaka faktycznie ani razu nie
zszedł uśmiech, lecz ten przerodził się w szyderczy.- Lordzie nie wiem co jest
między tobą, a Rutą , lecz wiem, że nie odpowiada jej to, więc jeśli byś mógł
to daj jej spokój.
-Jest
pod moją opieką, nic więcej, a że czasami mniej odpowiada jej moje towarzystwo
to już nie moja wina.- powiedział miękkim głosem Eizo.
-Doprawdy?-
gdy to powiedział swoje oczy skierował w stronę Eizo przyjrzał mu się jego
mizernej sylwetce jak na to co słyszał z wielu opowieści na jego temat.
Wyczekiwał potężnego władcy, o solidnym ciele, mocno stąpającym po ziemi, a
zobaczył szlachcica, panicza bardziej przypominającego porcelanową lalkę niż
jedną z potęg tego świata.- Czyli Ruta jest aktualnie pod twoją opieką?- zaakcentował dobitnie ostatnie
słowo.- Nie wiem jak to się stało, ale widzę, że twoja wiedza na jej temat jest
nikła Lordzie. Więc radzę ci byś był taki jak cię malują w opowieściach, bo
inaczej marny twój będzie los.
-Co
usiłujesz mi przez to powiedzieć?
-Sam
się w swoim czasie dowiesz. Poza tym to nie moja sprawa.- Lord zwolnił
pozwalając młodzieńcowi znacznie się wyprzedzić.
-A
niby czyja tak to?- chłopak zatrzymał się obrócił głowę w stronę Eizo i blado
się uśmiechnął co sprawiło, że jego rysy twarzy zdać się bardziej męskie,
poważne.
-Ruty.
-Zatem
czemu ty ze mną o tym rozmawiasz, a nie ona? Skoro to jej sprawa to ty też nie
powinieneś się w to mieszać, nieprawdaż?- odpowiedział Lord unosząc znacząco do
góry jedną z brwi.
-Zauważ
tylko, że ty jesteś dla niej obcy, a ja jak rodzina. To ja chce dla niej jak
najlepiej nie ty.
-A
skąd możesz wiedzieć jakie mam w związku z nią plany?
-Mogę
się domyślać, że to nie są zbyt kolorowe i bajeczne zamysły.
-Czyli
zatem uważasz, że chce jej zrobić krzywdę?
-Tak
mogę przypuszczać.- Taro obrócił resztę swego ciała w kierunku swego rozmówcy,
uśmiech z jego twarzy zniknął, a ukazał się na niej grymas niezadowolenia,
irytacji.
-Zatem
zrób coś z tym.- prowokował go dalej Lord i mimo iż Taro wiedział o tym nie
było łatwo mu się powstrzymać.
-Najchętniej
wypruł bym z ciebie flaki.
-Mało
humanitarny sposób. Jeśli chcesz uratować Rutę to proszę bardzo droga wolna, co
cię powstrzymuje?- jasnowłosy ruszył w stronę mężczyzny, lecz nie zatrzymał się
przed nim, a przeszedł koło niego, lecz Taro uczynił coś co nieco zdziwiło
Lorda. Pochwycił jego smukłą, bladą szyję w swą dużą dłoń i mocno ją zacisnął,
lecz nie na tyle by ją zmiażdżyć. Lord skierował swoje obojętne, lodowate
spojrzenie na młodzieńca, tak jakby nic nie czuł. –I co teraz zamierzasz?- mimo
iż był zdecydowanie niższy od swego napastnika, to czuć było, że to Eizo w tej
chwili dominuje, było czuć od niego tą potęgę, wyższość i to nie spowodowaną
tytułem szlacheckim. –Nie myśl, że przez zwykłe uduszenie mnie zabijesz.-
prychnął po czym musnął jednym palcem rękę, którą chłopak trzymał go. W mgnieniu
oka błękitna wiązka światła popłynęła przez cały krwiobieg Taro, ten zaś od
razu puścił Lorda i upadł na kolana starając się nie poddać bólowi jaki od
środka go zżerał.- Do póki nie wymyślisz jakiegoś skutecznego, albo chociaż
ciekawego sposobu na uśmiercenie mnie to znajdź w sobie trochę pokory, albowiem
to ty będziesz martwy.- powiedział na odchodne, a chłopak jeszcze przez chwile
cierpiąc przyglądał się odchodzącemu blondynowi.
____________________________________________________________________________________________________________
Przepraszam za rozdział, nie zachwyca on mnie, nawet nie zadowala, poprawiałam już go wielokrotnie, pisałam go parę razy od nowa, jednak ciągle on mi się nie podoba. Z czasem u mnie licho by poświęcić temu rozdziałowi baaardzo dużo czasu. Przyznam, że ta wersja rozdziału podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie napisałam, lecz nie mam tu się z czego cieszyć :(
Mam nadzieję, że jednak przeczytaliście i wyrazicie swoją opinię w komentarzach:)
Hej, na twój blog natrafiłam przypadkiem i od razu zagłębiłam się do poznawania historii Ruty i Lorda. Mówiąc szczerze ta cała przygoda mnie intryguje. Czytając poprzednie rozdziały już przewidywałam jej koniec a tu nagle pojawiają się nowi bohaterowie i nowe niewyjaśnione wątki. Zaskakujące. Bardzo podoba mi się sposób w jaki wyjaśniasz pochodzenie głównej bohaterki. Bardzo mi się to podoba sprawia to, że czytelnik powoli poznaje prawdę.
OdpowiedzUsuńA co mogę powiedzieć o Lordzie? Ciekawa postać. Pełna zagadek i tajemnic. Nie pozwól tylko by jego przeszłość szybko wyszła w światło dzienne. Rób to co z Rutą. Nie śpiesz się.
Całe twoje opowiadanie zaliczam do najlepszych jakie czytałam. Mam nadzieję, że nie skończy ono żywota zbyt szybko. Życzę więc weny i jeszcze raz weny.
Hej, twoje słowa niezmiernie mnie cieszą i motywują :). Miło mi widząc, że chociaż jedna osoba zainteresowała się moim opowiadaniem.
UsuńRzadko kiedy napotykam się z takimi ciepłymi słowami, przez co twoje są dla mnie jeszcze cenniejsze:). Cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieję, że będziesz czytać kolejne rozdziały, oraz mam nadzieję, że nie zepsuję ich. :)
Wydaje mi się, że uda mi się dobrnąć do końca tego opowiadania, gdyż jest to moje trzecie podejście do niego, wiele już rozmyslałam, zmieniałam etc. i teraz staram się by jednak nie porzucić tego pomysłu. Aktualnie jestem w trakcie pisania 18 rozdziału, jednak zanim kolejne opublikuję muszę je poprawić czasem wiąże się to z napisaniem jednej połowy od nowa. heh...
Dziękuję, wena się oczywiście przyda tobie też jej życzę :)
Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku ^^
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWitaj, kiedyś odwiedziłaś mojego bloga o wampirach ( naprawdę przepraszam, że nie weszłam wcześniej, ale właśnie aktualizuję listę rozdziałów i natknęłam na twój komentarz ;( ) Jestem chodzącą masakrą xD
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wygląd bloga, bardzo fajnie i treściwie piszesz !
Lord to bardzo ciekawa i intrygująca postać, lubię takie opowiadania, życzę ci dużo dużo weny na kolejne rozdziały. ;)
Zapisuję do linek <3 postaram się w miarę możwliwości regularnie wchodzić ;*
Bardzo dziękuję za jakże miły komentarz:)
UsuńRównież postaram się regularnie odwiedzać twój blog:)
Pozdrawiam i również życzę weny